Rozdział 24

2.1K 172 79
                                    

Alex nie wiedział dlaczego wszyscy się tak dziwnie zachowywali. Jego tata wyglądał na naprawdę smutnego, a Liam chodził cały czas po ich mieszkaniu i mówił jakieś dziwne rzeczy których chłopiec nie był w stanie zrozumieć. Wolał jednak nie pytać, ponieważ obaj wyglądali na bardzo zajętych a on obiecał że będzie grzecznym chłopcem.

Dlatego też udawał, że jest zajęty oglądaniem minionków gdy tak naprawdę wsłuchiwał się w rozmowę mężczyzn.

-Możesz sprawdzić czy na pewno wszystko mam, a ja pójdę się szybko umyć? -spytał jego tata, wchodząc do łazienki.

-Co? Przecież nie możesz teraz pójść pod prysznic! -Liam wpatrywał się z przerażeniem w bruneta próbując uspokoić drżenie swoich rąk.

-Mogę i to zrobię. -wzruszył ramionami krzywiąc się na kolejny jeszcze niezbyt mocny skurcz. Już chciał wejść do łazienki, ale kompletnie blada i przerażona twarz Payne'a go przed tym powstrzymała. -Chodź tu.

Szatyn podszedł do Zayna, od razu kładąc dłonie na jego dużym brzuchu. Brunet złapał jego podbródek kierując go tak, aby ich usta znalazły się na tej samej wysokości.

-Ja się tylko szybko opłuczę, dwie minutki max i będę gotowy. -zapewnił, po czym pocałował go na naprawdę krótką chwilę i gdyby Liam nie był tak kurewsko zestresowany, to najprawdopodobniej właśnie skakałby ze szczęścia.

-Zadzwonię do Louis'a i zapytam gdzie są. -stwierdził, odsuwając się od niego chcąc od razu zadzwonić do przyjaciela, jednak Malik złapał jego ramię.

-Przecież zaraz będą.

Alec wrócił do faktycznego oglądania bajki, tym razem naprawdę skupiając się na akcji. Śledził poczynania przerośniętych żółtych tik taków do momentu aż nie usłyszał głosu swojego ulubionego wujka. Automatycznie zignorował bajkę zaskakując z kanapy i biegnąc w stronę dwóch mężczyzn.

-Wujek! -uśmiechnął się szeroko, wręcz rzucając się na nogi Stylesa, który zakołysał się delikatnie od niespodziewanego ataku.

-Cześć. -rzucił, podnosząc chłopca do góry nie chcąc aby poczuł się ignorowany.

Mężczyzna był blady, gdy rozglądał się po mieszkaniu nie mogąc namierzyć ani Zayna, ani Liama. Spanikował spoglądając w stronę Louis'a, który w przeciwieństwie do swojego chłopaka był oazą spokoju.

-Ze mną się już nie przywitasz? -Tomlinson wystawił dziubek w stronę sześciolatka, uśmiechając się gdy ten cmoknął jego usta.

-Jak się czujesz? -było pierwszym o co był w stanie zapytać Harry, gdy zauważył Zayna bardzo powoli schodzącego po schodach z asekuracją w postaci kroczącego obok Liama.

-Jak na okoliczności, to wyjątkowo dobrze. -wzruszył ramionami, jednak jego wyraz twarzy wskazywał na to, że było mu coraz trudniej. -Cześć.

-Wyglądasz całkiem nieźle jak na fakt, że wypchniesz dzisiaj na świat dziecko. -zaśmiał się Louis, ściągając swoją dżinsową katanę i zawieszając ją na pustym wieszaku.

Alex zmarszczył brwi spoglądając na wszystkich czterech mężczyzn po kolei.

-Będziesz popychać Elizabeth? -zdziwił się, nie mając pojęcia dlaczego jego tatuś miałaby być taki niemiły dla jego siostry.

-Posłuchaj mnie uważnie, dobrze? - Zayn ścisnął policzki chłopca, przez co jego pulchne usta ułożyły się w rybi dziubek. -Teraz pojadę z Liamem do szpitala, żeby mogli tam wyciągnąć tą małą terrorystkę na świat i nie będzie mnie w domu przez parę dni, tak jak już ci wspominałem, pamiętasz? Zostaniesz z wujkiem i Louisem, ale gdy będziesz szedł spać, to Liam już będzie spowrotem, okej?

lonely dad || ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz