CZĘŚĆ II - 24.06.2019

77 5 0
                                    

Daisy siedziała przy śniadaniu i przeglądała pocztę. Odrzuciła listy z jej firmy i zaczęła przeglądać te zaadresowane na adres domowy. Znalazła jeden z dziwnie podejrzanych listów. Pismo, którym starannie napisano Daisy Kemp wydawało jej się znajome, ale nie mogła go skojarzyć. Ostrożnie rozerwała kopertę i wyjęła list.

Mamo

Wiem. Długo się nie odzywałem. Chciałem tylko powiedzieć, że wczoraj zdałem egzamin końcowy. Na piątkę. Skończyłem studia z wyróżnieniem. Zostałem lekarzem.

W przyszły piątek o 12 na moim Uniwersytecie jest rozdanie dyplomów. Chciałbym żebyś wpadła. Możesz wziąć tyle swoich dzieci, ile zapragniesz... i ... powiedz ojcu. Pewnie nie będzie chciał przyjechać, ale chciałbym, żeby wiedział.

Mam nadzieję do szybkiego zobaczenia

Toby

Daisy miała łzy w oczach. Była taka dumna. Cieszyła się szczęściem syna. Wiedziała, że mimo wszystko wyjdzie na ludzi i będzie dobrym lekarzem.

- Co się stało? – zapytał jej mąż siadając po jej prawej stronie. Spojrzał na nią zaniepokojony jej płaczem.

- Nic – powiedziała pociągając nosem. – Chociaż właściwie... dostałam list – zaczęła. Kemp zmarszczył brwi.

- Widzę. Daisy co się dzieje?

- Nie denerwuj się, proszę... To list od Tobiasha...

-Daisy...

- Toby skończył studia. Z wyróżnieniem i zdał egzamin na piątkę. Zaprosił nas na wręczenie dyplomów – powiedziała szybko. Jej mąż zacisnął dłonie w pięści i wstał od stołu. Przeszedł się po jadalni.

- Kiedy? – zapytał stając przed nią i opierając ręce o stół.

- W piątek o 12. Chciałabym tam być. Wiesz, że bez względu na wszystko i tak tam pojadę?

- Dobrze – zignorował pytanie żony. – Poproszę Willa albo Dominica, żeby wzięli moje piątkowe rozprawy.

- Naprawdę? – zapytała pani Kemp i zerwała się z miejsca. Okrążyła stół i uwiesiła się na szyi męża. – Tak się cieszę, że pojedziemy tam wszyscy! – dodała z entuzjazmem.

Carmen

Pierwsze tygodnie po powrocie do Anglii były bardzo trudne. Unikałam kontaktu z rodzicami. Tata często dobijał się do drzwi mieszkania Nady i chciał ze mną rozmawiać. Przyjaciółka jednak nie dopuszczała go do mnie. Mama dzwoniła często, zamieniałam z nią kilka słów, a gdy prosiła mnie o powrót do domu odmawiałam.

W końcu znajoma Sylenady zaproponowała mi pracę w restauracji jej rodziców. Byłam bardzo podekscytowana i chciałam wypaść jak najlepiej... Pierwszego dnia potknęłam się niosąc dania i zawartość talerzy wylądowała na niewinnym kliencie. Ostatecznie nie dostałam tej pracy.

Kiedy już prawie załamałam się, myśląc, że nic dla siebie nie znajdę, z pomocą przyszła do mnie ciocia Daisy. Szukała kogoś na zastępstwo, na stanowisku swojej asystentki, gdyż jej obecna poszła na urlop macierzyński. Kompletnie nie znałam się nie architekturze, nawet nie potrafiłam narysować prostej linii, ale postanowiłam zaryzykować. Opłaciło się. Wszystkie moje obowiązki nie były zbyt trudne. Miałam odbierać telefony i umawiać cioci klientów, pilnować jej kalendarza, segregować projekty, czasem pomóc przy inspekcji na budowie i zaparzyć kawę. Zawsze byłam dobrze zorganizowana więc taka praca nie powinna być dla mnie dużym wyzwaniem. I rzeczywiście bardzo ją polubiłam. Dawała mi dużą satysfakcję i znacznie poprawiła moją sytuację finansową. Dało mi to nadzieję, że w październiku będę mogła od nowa zacząć studia.

Sytuacja z rodzicami też się w końcu rozwiązała. Tata nawet mnie przeprosił i obiecał, że zapłaci za studia. Nie miałam innego wyjścia. Nie zarobiłam wystraczająco dużo pieniędzy, żeby stać mnie było na czesne, z drugiej strony moje zarobki u cioci Daisy były zbyt wysokie, żeby przyznano mi stypendium. Zgodziłam się pod jednym warunkiem. Nie będą się wtrącać. Przystali na to. Pewnie nie było im łatwo, ale miałam nadzieję, że po ostatnim coś do nich dotarło.

Moje życie wracało do normy, miałam kochających rodziców, wspaniałą przyjaciółkę, na którą zawsze mogłam liczyć, pracę, która lubiłam, kochającego chłopaka i ukochane studia. Czy potrzebowałam czegoś więcej?

Walka o MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz