Tobiash
Rano obudził mnie Robert. Powiedział, że za pół godziny jest śniadanie i musze już wstawać. To jednak była ostatnia rzecz na jaką miałem ochotę. Było ze mną źle. Nie dali mi dziś żadnych leków. Nie wiedziałem nawet czy jakieś dostanę.
- Toby, serio radziłbym ci wstać. Jak nie pojawisz się w stołówce to będziesz miał problemy – powiedział stojąc nade mną.
- Mam to u dupie – wystękałem. – Chcę umrzeć – powiedziałem i poderwałem się z łóżka. Pobiegłem do łazienki i zwróciłem całą zawartość mojego żołądka. Było mi zimno, a głowa pulsowała tępym bólem. Mimo to ułożyłem się na zimnych kafelkach.
- Wszystko w porządku? – zapytał Robert pojawiając się w drzwiach. – Chryste. Ty ledwo żyjesz. Zaraz zawołam pielęgniarkę – usłyszałem, jak wychodzi. Ostrożnie podniosłem się i oparłem się o umywalkę. Przepłukałem usta. I wróciłem do pokoju. Nie zdążyłem jednak nawet dojść do łóżka, gdy upadłem, bo moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Zamknąłem oczy. Usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pokoju i czułem, jak podnoszą mnie i kładą na łóżku.
- Mój drogi, jak się czujesz? – usłyszałem ciepły głos kobiety. Otworzyłem oczy.
- Źle. Ja... musze... potrzebuję... cokolwiek...proszę – powiedziałem cicho.
- Już zaraz będzie lepiej – powiedziała podwijając moją koszulkę i dotykając mojej skóry na brzuchu czymś zimnym. – Poczujesz lekkie ukłucie – dodała i padała mi zastrzyk. Chciałbym poczuć się dobrze. Leki zaczęły powoli działać, a ja otworzyłem oczy.
- Marissa nie wypisała zlecenia na zastrzyk. Wczoraj przyjęła cię bardzo późno i zapewne zapomniała – wyjaśniła kobieta, a ja ostrożnie usiadłem. Głowa nadal bolała, ale przynajmniej miałem siłę, żeby wstać z łóżka – Ubierz się, kochanieńki i idź na stołówkę. Powiem opiekunom, że się spóźnisz.
- Dobrze – przytaknąłem. – Ale nie wiem, gdzie jest stołówka.
- Na końcu korytarza po prawej stronie jest pokój pielęgniarek. Jak będziesz gotowy, to przyjdź. Ktoś cię zaprowadzi – powiedziała kobieta, a ja podziękowałem i poszedłem do łazienki.
...
Jakiś pielęgniarz zaprowadził mnie na stołówkę. Przedstawił się jako Jake. Wszedłem do dużego pomieszczenia. Było głośne i pełne ludzi, wypełnione zapachem, od którego miałem mdłości. Skrzywiłem się i wszedłem ostrożnie, czując na sobie wzrok wszystkich tych mężczyzn. Podszedłem do lady i wziąłem sobie herbatę i kilka kromek chleba. Znalazłem jakieś miejsce z daleka od ludzi i napiłem się ciepłego napoju. Trochę pomógł na mój wrażliwy żołądek.
Podejrzewałem, że ta cała Marissa wcale nie zapomniała wypisać tego cholernego zlecenia z zastrzykiem. Nie wiem może sobie coś uroiłem, ale myślę, że to była zemsta.
...
Dopiłem ostatni łyk herbaty i podszedł do mnie Jake. Powiedział, że musi mnie zaprowadzić na zajęcia grupowe. Wzruszyłem ramionami i poszedłem za chłopakiem. Weszliśmy do sporej Sali. Stały tam krzesełka ułożone w okrąg. Cześć z nich była już zajęta. Nie wiedziałem, gdzie mam usiąść. Czułem na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu. Nagle siedzący do mnie tyłem mężczyzna odwrócił się i uśmiechnął się na mój widok. Wstał z miejsca i podszedł do mnie.
- Jestem Tim. Ty zapewne jesteś Tobiash – powiedział i wyciągnął ku mnie rękę do uściśnięcia. Podałem mu ją i kiwnąłem na potwierdzenie głową. – Dołącz do nas. Możesz usiąść, gdzie chcesz – powiedział i wskazał na krzesełka w Sali. Podziękowałem gestem i zająłem miejsce kilka krzesełek od niego. Wkrótce sala zapełniła się ludźmi, a Tim zaczął zajęcia. Szczerze mówiąc za bardzo go nie słuchałem. Nie słuchałem też innych uczestników terapii. Miałem straszny humor i czułem się nie zbyt dobrze, a rozmowa z innymi ludźmi tylko pogarszała mój stan.
- Tobiash? – usłyszałem swoje imię. Mrugnąłem i zauważyłem, że większość się na mnie patrzy. Poprawiłem się na miejscu i spojrzałem na terapeutę.
- Słucham?
- Czy chciałbyś się podzielić z nami swoimi doświadczeniami? – ponowił pytanie.
- Eeee... raczej nie... Może innym razem – powiedziałem i spuściłem wzrok na swoje kolana.
- Oczywiście. Rozumiem. Powiedz mi, kiedy będziesz gotowy – kiwnąłem głową i znów uciekłem w swoje myśli.
...
Gdy zajęcia się skończyły razem z resztą grupy poszedłem do świetlicy. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, więc wyszedłem na dwór. Usiadłem przy jednym ze stolików na tarasie i zwróciłem swoja twarz do słońca. Przymknąłem oczy. Było mi ciepło i przyjemnie. Tak dawno się tak nie czułem
Krzesło naprzeciwko mnie wydało odgłos przesuwania, a ja otworzyłem oczy i ujrzałem chłopaka mniej więcej w moim wieku. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i poczęstował mnie jednym. Sam też zapalił.
- Głodny, co? – zapytał po chwili. – Jestem Scott.
- Tobiash – powiedziałem już kolejny raz dzisiaj swoje imię. Może jakoś do tego przywyknę.
- Żyła czy prochy? – znów zapytał, ale o dziwo mnie nie irytował. Spojrzałem na niego i zaciągnąłem się papierosem.
- Prochy, ale w żyłę też się zdarzyło. A ty?
- Hera. Od miesiąca jestem całkowicie czysty.
- Gratuluję – powiedziałem, kiwając głową z uznaniem. Czy doczekam takiego momentu, gdy już na starcie mam dość?
- Nie łam się. Wyglądasz na twardziela. Początki zawsze są trudne. Musisz mieć cel – powiedział i wsadził papierosa do ust. Zaczął grzebać po kieszeniach. Wyjął niewielkie zdjęcie. Podał mi je. Przedstawiało małe dziecko, dziewczynkę ubraną w różowe ubranko i z czapeczką na głowie – To moja córka. Niedawno skończyła trzy miesiące – powiedział dumny. – Nie było mnie przy jej narodzinach, bo ćpałem na mieście, ale muszę się ogarnąć. Ma tylko mnie. Jeszcze będę dobrym ojcem – powiedział z pewnością w głosie. Taki ton słyszałem tylko u jednej osoby. Cara.
- Gratulacje – powtórzyłem. – Na pewno ci się uda – dodałem i jeszcze raz spojrzałem na niemowlaka. Uśmiechnąłem się lekko – Jak ma na imię?
- Caroline, po matce – odpowiedział, a ja oddałem mu fotografię.
...
Prawie nie ruszyłem obiadu, chociaż byłem bardzo głodny. Wypiłem dwie ciepłe herbaty i czekałem, aż Jake przyjdzie i zaprowadzi mnie na moją indywidualną terapię.
Zapukałem w drzwi gabinetu, a gdy usłyszałem wejść, wkroczyłem do pomieszczenia. Za biurkiem siedziała niewiele starsza ode mnie dziewczyna z krótkimi, czarnymi włosami i w okularach. W jednej dłoni trzymała długopis, w drugiej papierosa, a okno w pokoju było otwarte.
- Cześć Toby – powiedziała z uśmiechem i wstała z miejsca. Zgasiła papierosa i zamknęła okno. – Jestem Nell – podeszła do mnie i uścisnęliśmy sobie dłonie. – Siadaj – powiedziała i wskazała na fotel. Usiadłem. Ona usiadła na drugim. – Tobiash, jak mija ci dzień?
- Jakoś.
- Jak się czujesz?
- Jakoś.
- Słyszałam, że miałeś dziś rano nieprzyjemny incydent. Zapewniam cię, że to się nie powtórzy.
- Świetnie.
- Czy mógłbyś mi powiedzieć, kiedy i jak zacząłeś sięgać po różnego rodzaju substancje?
- Miałem jakoś szesnaście lat. Chodziłem do szkoły z internatem... W połowie drugiej klasy. Znalazłem kilka fajnych leków na pamięć i koncentracje. Zacząłem je brać. Potem nie wystarczały i sięgałem po inne. Skończyło się na wszystkim.
- Dlaczego sięgnąłeś po te leki?
- Bo gdy wróciłem do domu na święta to moje oceny były tragiczne. Rodzice kazali mi je poprawić. Tak było łatwiej. Po co się uczyć.
...
Przed kolacją zostałem wezwany przez samą Marissę.
- Co kilka dni będziesz wzywany na badania kontrolne – echo serca, ciśnienie, waga, temperatura, pobranie krwi i moczu – wyjaśniła na wstępie. Jak ja jej nie trawię. Jej ton głosu doprowadza mnie do szału, ale muszę ją jakoś przetrwać.
CZYTASZ
Walka o Miłość
RomanceTobiash i Carmen. Dwie zupełnie różne osoby, zupełnie różne charaktery. Znają się od dziecka, ale nigdy nie byli sobie bliscy. Czy gdy spotkają się w obcym mieście, daleko od domu, to uda im się do siebie zbliżyć? Czy taki przypadek pomoże im odnal...