25. 04.01.2019

94 5 0
                                    

Carmen

Obudziłam się następnego dnia z katarem i okropnym bólem głowy. Pięknie! Jakbym miała mało nauki. 25 stycznia zaczynała się sesja. To tylko trzy tygodnie, a ja miałam mnóstwo nauki. Kichnęłam głośnio i wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki. Ciepły prysznic dobrze mi zrobił. Zaparzyłam sobie też herbaty z miodem i wypiłam lek na przeziębienie. Mogłam iść na zajęcia. Wychodząc z mieszkania przypomniałam sobie o chusteczkach higienicznych, więc wróciłam się po nie. Gdy próbowałam trafić kluczem do zamka znów kichnęłam.

- Jesteś przeziębiona – stwierdził głos za mną. Dopiero teraz zauważyłam stojącego na pół piętrze Tobiasha. – Przemarzłaś wczoraj. – Zbiegł szybko kilka dzielących nas schodów.

- Nic mi nie jest. To tylko katar – powiedziałam przewracając oczami. – Poza tym wzięłam już leki, powinno być lepiej – dodałam pociągając nosem. Toby spojrzał na mnie sceptycznie i przyłożył swoją dłoń do mojego czoła. Lekko odsunęłam się, bo jego dłoń była lodowata.

- Dziewczyno ty masz gorączkę i zamierzasz iść na zajęcia?

- Jaką gorączkę... Nic mi nie jest – powtórzyłam.

- Nigdzie nie idziesz – zarządził i zabrał mi torbę i klucze.

- Toby! Ja muszę iść na wykłady! – próbowałam się z nim kłócić, ale to nic nie dało. Wręcz wepchnął mnie z powrotem do mojego mieszkania i zamknął drzwi na zasuwkę. Stanął przede mną i odplątał mój szalik z szyi. Pod wpływem jego dotyku przeszedł mnie dreszcz, zrobiło mi się jakoś bardzo zimno. Chłopak rozpiął guziki mojego płaszcza i kazał iść do łóżka. Poszłam pod kołdrę. Faktycznie zaczynałam się coraz gorzej czuć.

Toby usiadł na moim łóżku i zmierzył mi temperaturę– 38,8. Gdzie masz jakieś leki? – zapytał i schował termometr do kieszeni.

- Kuchnia, szafka obok lodówki. Nie możesz tu ze mną siedzieć. Masz zajęcia na uczelni.

- Zajęcia nie zając, nie uciekną. Chcesz herbaty albo coś do jedzenia?

- Herbatki – powiedziałam i mocniej wtuliłam się w poduszkę. – I coś na ból głowy! – krzyknęłam. Po chwili usłyszałam gwizdanie czajnika i do pokoju wszedł Kemp z tacą pełną leków i moją herbatą. Postawił to wszystko na komodzie i podał mi pierwszą tabletkę. Podniosłam się na łokciach i wzięłam wszystko, co mi podał. Podpiłam całość moją ulubioną herbatką i opadłam na poduszki.

- No, a teraz idź spać. Posiedzę z tobą, gdyby coś się działo. Będę w salonie. W razie czego krzycz – powiedział i chciał wyjść z sypialni.

- Tob! – zawołałam go i wrócił się.

- Tak?

- Połóż się ze mną – szepnęłam sennie. Ostatnim, co zarejestrowałam był uginający się materac i ciepłe ciało przytulające się do mnie.

...

Obudziłam się sama i czułam się już znacznie lepiej. Wyszłam z łóżka i poszłam poszukać Tobiasha. Znalazłam go w salonie, gdzie przy otwartym oknie palił papierosa. Na mój widok zgasił go na zewnętrznym parapecie i zamknął okno.

- Jak się czujesz? – zapytał podchodząc do mnie. Jego dłoń wylądowała na moim czole.

- Lepiej – odpowiedziałam przewracając oczami. Toby pokręcił głową na mój gest.

- Zamówiłem obiad. Dostawca powinien niedługo przynieść – powiedział i usiadł do stołu, a ja usiadłam obok niego. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo usłyszeliśmy domofon. Tobiash wstał i poszedł otworzyć drzwi. Po chwili postawił przede mną jedzenie. Jedliśmy w ciszy, a po posiłku chłopak wyrzucił puste opakowania po naszych daniach i zmył szklanki.

- Mam jutro kolokwium, muszę iść się trochę pouczyć. Jutro przed zajęciami wpadnę do ciebie zobaczyć, jak się czujesz. Teraz będę już leciał – powiedział zakładając swoją czarną, skórzaną kurtkę. – Jutro zostań jeszcze w domu. Nic się nie stanie, jak nie pójdziesz na kilka wykładów – otworzył drzwi. – A i dzwonił twój telefon – dodał i zniknął za drzwiami.

-Dziękuję! – krzyknęłam na nim. Wrócił się do mieszkania i stanął przede mną. Spojrzał w moje oczy i zbliżył się do mnie.

- Mówiłem poważnie, Garvie. Nigdzie się jutro stąd nie ruszasz, jasne? – zapytał, a ja pod wpływem jego przenikliwego wzroku stopniałam. Ogarnęło mnie zimno i przeszedł mnie dreszcz. Przygryzłam wargę. Toby spojrzał na moje usta, zamknęłam oczy, a na uchu poczułam jego oddech. – Gdyby nie to, że nie chcę się od ciebie zarazić, pocałowałbym cię – szepnął prosto do ucha, a następnie z prędkością światła opuścił moje mieszkania. Ja z transu obudziłam się dopiero, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Długo stałam jeszcze w tym samym miejscu i analizowałam, co właściwie się tu wydarzyło. Mimo mojej choroby to był naprawdę dobry dzień. Toby opiekował się mną, zupełnie jak ja nim podczas jego ostatniej akcji. Był czuły, pomocny i jeszcze ta akcja z pocałunkiem... Moje serce biło, jak szalone, a ja nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

...

Tobiash

Nie wiedziałem, czemu to powiedziałem... Miałem dziś zdecydowanie dobry dzień. Spędziłem go z Carmen, leżeliśmy w jednym łóżku, mogłem bez karnie się jej przyglądać. Była taka spokojna i urocza, kiedy spała. Mógłbym mieć taki widok codziennie... Zatrzymałem się w reakcji na moje przemyślenia. Oparłem dłonie o poręcz schodów i pochyliłem głowę. Nie mogłem tak myśleć. Nie mogłem zrobić tego ani sobie ani jej.

Ostatnio dużo, bardzo dużo myślałem o przyszłości. Chciałbym dalej się uczyć, chciałbym stać się dobrym lekarzem, chirurgiem. Miałem na tej drodze tylko jedną przeszkodę. Ogromy mur, którego nie mogłem przeskoczy, mur w który waliłem głową, za każdym razem, gdy brałem kolejną tabletkę. Bałem się tego. Bałem się życia na trzeźwo, nie wiedziałem nawet czy w ogóle umiałbym funkcjonować bez narkotyków i z pewnością w tej chwili jeszcze nie chciałem się o tym przekonywać. 

Walka o MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz