26. 05.01.2019

97 4 0
                                    

Carmen

Następnego dnia obudziłam się i czułam się właściwie bardzo dobrze. Postanowiłam, że nie ma co się lenić i mimo zakazów Tobiasha trzeba iść na zajęcia. Po śniadaniu i porannej toalecie wyszłam z mieszkania. Po drodze wstąpiłam jeszcze do mojej ulubionej kawiarni po kawę na wynos. Idąc w stronę uniwersytetu napisałam do Wizz sms, że czekam na nią przy bibliotece i ruszyłam do miejsca spotkania.

Jednak pierwszą osobą, którą spotkałam nie była moja koleżanka, tylko Toby, dość zdenerwowany Toby.

- Co ja ci do cholery mówiłem, o wychodzeniu z domu? – powiedział podchodząc do mnie. Górował nade mną znacznie. – Mogłem cię przywiązać do łóżka... - dodał po chwili. Z za jego pleców wychylił się Evan.

- Nie wiedziałem, że bawisz się w takie rzeczy Kemp, a już szczególnie nie spodziewałem się tego po Carmen – powiedział rozbawiony. Tobiash odwrócił się do niego i spiorunował go wzrokiem. Evan uniósł ręce w geście obrony i odszedł do chłopaków, zostawiając nas samych. Tobiash spojrzał na mnie ostro.

- Nic mi nie jest – powiedziałam, przewracając oczami. – Czuję się już dobrze. Jesteś świetnym lekarzem – powiedziałam z uśmiechem. Chłopak jednak nie podzielał mojego optymizmu.

- Czy ty chociaż raz posłuchasz, tego co do ciebie mówię, Garvie? – zapytał z zaciśniętymi zębami.

- O co ci znowu chodzi Toby? Jestem dorosła i mogę o sobie decydować. Nie jesteś moją niańką. Nie masz nade mną władzy i mogę robić co chce. Gdybym źle się czuła, to zastałabym w domu, ale dziś naprawdę już jestem zdrowa – wyjaśniłam lekko wkurzona. Jak on śmiał mnie, aż tak kontrolować. Nie jest dla mnie nikim bliskim, jak brat czy chłopak.

- Rób co chcesz, Garvie – powiedział i odszedł bez słowa. Prychnęłam pod nosem. Naprawdę nie rozumiałam jego postępowania.

Walka o MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz