Tobiash
Wigilia. Dom Dominica i Heather Garvie. Moja rodzina. Rodzina Carmen. Connor. To nie może się udać. To moje pierwsze święta od kilku lat, które spędzałem z rodziną. Myślałem, że mama zrobi wielką ucztę z tego powodu, ale dostaliśmy zaproszenie od cioci i wujka.
Siedziałem w salonie na kanapie. Wciśnięty między Nadę i Carmen. Ziewnąłem i spojrzałem na zegarek. Mama i Heather siedziały w kuchni, pomagały im Lily i Ariana, siostra Cary. Ojciec i Dominic siedzieli w gabinecie tego drugiego i jestem pewny, że zaprawili się przed tym wspaniałym przyjęciem Whisky i papierosami. Też bym chciał... wstałem z miejsca i zacząłem krążyć po salonie. Czułem na sobie wzrok Connora. Siedział w fotelu i co chwilę wtrącał się w rozmowę mojej siostry i jej przyjaciółki. Stanąłem koło kominka i oparłem się o jego bok plecami. Założyłem ręce na piersi i również na niego spojrzałem. Nie rozumiałem jego niechęci. Z tego, co wiedziałem nie wiedział o mojej relacji(?) z Carmen. Dlaczego więc patrzył na mnie, jakby chciał się mnie pozbyć? Dziwny koleś. Wydawał mi się strasznie zakłamany, dwulicowy i kompletnie nie pasował mi do Cary.
- Kolacja gotowa – powiedziała Heather z wielkim uśmiechem. Odetchnąłem i zaraz za resztą wszedłem do jadalni. Jeśli myślałem, że gorzej już być nie mogło to uwierzcie, że teraz byłem już załamany. Posadzili mnie obok Conorr'a. Tak. Moja wspaniała siostra stwierdziła, że skoro byliśmy w tym samym wieku to świetnie się dogadamy...
Kolacja wigilijna rozpoczęła się. Siedziałem, jak na szpilkach, a moim jedynym marzeniem było opuszczenie tego domu.
- Jak podobają ci się studia, Toby? – usłyszałem głos cioci. Przełknąłem kęs pieczeni i wytarłem usta serwetką. Wszyscy oczekiwali mojej odpowiedzi.
- Są na bardzo dobrym poziomie. Wykładowcy są naprawdę kompetentni i chcą przekazywać swoją wiedzę. Cieszę się, że mogę się od nich uczyć. Powrót był dobrą decyzją.
- Od razu wam mówiłam, że studia w Anglii są na najwyższym poziomie, a Tobie i Carmen zachciało się wyjeżdżać.
- Studia w Stanach też bardzo dużo mi dały. Czasem trzeba przemierzyć cały świat, żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi. – wyjaśniłem, a chłopka siedzący obok mnie prychnął. Spojrzałem na niego z politowaniem. – Coś ci nie pasuje?
- Absolutnie nic... Wiesz tylko słyszałem kilka ciekawych rzeczy o twoim studiowaniu w stanach. Mam tam kilku znajomych...
- Tak? To ciekawe jakich? – teraz byłem już wściekły. Zacisnąłem ręce w pięści. – Odczep się ode mnie... rozmawiam z tobą drugi razy, a ty od razu masz jakieś pretensje.
- Trzymaj się z daleka od mojej Carmen – wysyczał i zbliżył się do mnie.
- Bardzo chętnie! Ale Carmen nie jest Twoja!
- Oświadczyłem jej. Powiedziała Tak. Jest moja. – powiedział z wielkim, perfidnym uśmiechem. Spojrzałem na dziewczynę siedziała ze spuszczoną głową i wpatrywała się w swój talerz. Dominic chrząknął.
- Może... - nie dokończył. Wstałem gwałtowne, przewracając moje krzesło i wybiegłem z domu. W głowie brzęczały mi słowa; oświadczyłem, powiedziała tak. Biegłem dalej. Nie mogłem złapać tchu. Stanąłem przy jakimś słupie. Oparłem się o niego i próbowałem oddychać. Nie mogłem. Cały w środku się gotowałem. Wyjąłem telefon. Chciałem zadzwonić do Nell, ale moje dłonie jakby nie chciały mnie słuchać. Stałem tam, jak sparaliżowany. Mój wzrok przykuł mężczyzna stojący po drugiej stronie ulicy. Miał na głowie kaptur, a ręce trzymał w kieszeniach. Podjechał do niego samochód. Podali sobie coś przez szybę. Przełknąłem ślinę, a telefon dalej trzymany przeze mnie w dłoni zawibrował. Tata. Odrzuciłem połączenie i wziąłem głęboki wdech. Wahałem się. Potrzebowałem tego... to było moje uwolnienie. Podjąłem decyzję.
...
Carmen
Wybiegł. Nikt nie wiedział co się stało. W jednej chwili siedział obok Connora, a w drugiej już go nie było. Nasze zaręczyny mieliśmy jeszcze zatrzymać w tajemnicy. Nie chciałam się chwalić. Wiedziałam, że rodzice nie byliby z tego zadowoleni. Teraz też widziałam ich zaskoczone miny.
- Gra... Gratulacje – przerwała ciszę Mama. Wszyscy spojrzeli na nią. Przy stole jednak znów zapadła cisza. Tata wpatrywał się w mojego narz... w Connora wzrokiem Bazyliszka, a wujek Harry wstał z miejsca i podszedł do okna. Rozejrzał się po podwórku. Podeszła do niego moja przyjaciółka. Nie wiem, o czym rozmawiali, ale jej ojciec wyszedł z domu bardzo zdenerwowany, a za nim pobiegła ciocia Daisy.
...
Tobiash
Wynająłem pokój w jakimś tanim motelu na obrzeżach miasta. Usiadłem na łóżku i wyjąłem wszystko, co dziś kupiłem. Kilka tabletek oxy, Clonazepam, morfina, fifka i zapalniczka. Wpatrywałem się w to, cały czas trzęsąc się w środku.
Drżącą dłonią chwyciłem szklany przedmiot. Odłożyłem go szybko. Chwyciłem telefon. Nell. Tego teraz potrzebowałem. Wykręciłem do niej numer. Nie odbierała. Skruszyłem jedną z tabletek i nabiłem nią lufkę. Scott. Zadzwoniłem do niego. Nie odbierał. Sięgnąłem po zapalniczkę. Zapaliłem płomień.
Kolejne Święta zapowiadały się tak samo...
Siedziałem na hotelowym łóżku, trzymając w jednej dłoni fifę, w drugiej zapalniczkę. Łzy spływały po moje twarzy, a ja nie wiedziałem, co robić. Bałem się. Chciałem zapomnienia. Chciałem się odprężyć. Chciałem spokoju ducha.
Podjąłem decyzję. Pewnie jeszcze długo będę jej żałował.
CZYTASZ
Walka o Miłość
RomanceTobiash i Carmen. Dwie zupełnie różne osoby, zupełnie różne charaktery. Znają się od dziecka, ale nigdy nie byli sobie bliscy. Czy gdy spotkają się w obcym mieście, daleko od domu, to uda im się do siebie zbliżyć? Czy taki przypadek pomoże im odnal...