11. 10.11.2019

85 4 0
                                    

- Serio, wyjeżdżasz? – zapytałem Nell przez telefon. Właśnie powiedziała mi, że jedzie do Stanów do swojego narzeczonego i zamierza z nim zamieszkać. Było mi z tego powodu jakoś... smutno? Nasze codzienne rozmowy wiele dla mnie znaczyły, dużo mi pomagały i podnosiły na duchu. Teraz będziemy musieli ograniczyć nasze konwersacje, przez zbyt wysokie stawki, a poza tym wiedziałem, że Nell będzie chciała spędzić jak najwięcej czasu ze swoim chłopakiem.

- Ej Toby, dasz sobie radę – powiedziała z uśmiechem. – Jesteś już naprawdę daleko od narkotyków. Nie jestem ci już potrzebna.

- Zawsze będziesz mi potrzebna – dodałem obrażony.

- Nie. Nie możesz tak mówić. Jesteśmy przyjaciółmi, ale musisz znaleźć sobie także innych znajomych. To jest trochę niezdrowe, że aż tak potrzebujesz naszych rozmów. Nie zrozum nie źle – bardzo cię lubię, ale nasz relacje już dawno wyszły poza relację pacjent – terapeuta, co nie do końca jest dobre dla ciebie.

- Wiem – przyznałem z ociąganiem. – Ale pamiętaj, że jakbyś potrzebowała jakieś pomocy, to zawsze ci pomogę. Bardzo dużo ci zawdzięczam.

- Dziękuję Toby. Ty także możesz na mnie zawsze liczyć. Czasem zadzwonię. Muszę już kończyć – powiedziała i rozłączyła się. Uśmiechnąłem się lekko do siebie. Miała rację. Muszę zacząć żyć. Zacznę od znalezienia mieszkania. Wiem, że rodzice woleliby, żebym został z nimi, ale ja muszę zmienić otoczenie. Usamodzielnić się w pewnym sensie, bo nie mogę tkwić cały czas w jednym miejscu.

Zszedłem na dół. Poszukać mamy. Ona zna się na mieszkaniach. Może miałaby coś dla mnie. Znalazłem ją w kuchni, gdzie stała nad garnkiem i śpiewając mieszała w nim dużą łyżką. Talentu do śpiewania to ona nie miała, ale sprawiało jej to ogromną przyjemność. Stałem oparty o futrynę i przyglądałem się jej z uśmiechem. Cieszyłem się, że jest szczęśliwa. Do kuchni przez drzwi dzielące ją z jadalnią wszedł tata. Poszedł do niej i objął od tyłu. Pocałował w czubek głowy. Odwróciła się do niego i pocałowała w usta. Uśmiechali się do siebie. Ich miłość, była tak ogromna... Nie mieli z nami łatwo. Wychowanie dziesięciorga dzieci, prowadzenie własnych firm, a jednak zawsze znaleźli dla siebie czas, pielęgnowali swój związek i mimo pewnych, drobnych nieporozumień kochali się niezaprzeczalną miłością.

Uśmiechnąłem się szerzej i chrząknąłem. Spojrzeli w moją stronę lekko speszeni, ale zaraz uśmiechnęli się ponownie. Mama wyciągnęła do mnie ręce, a ja podszedłem do niej i mocno przytuliłem ją do siebie. Tata objął nas ramieniem. Tak mi tego brakowało przez te lata w Stanach. Wiem, że im też. Cieszę się, że wróciłem. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie płakałem, ale ten moment bardzo mnie wzruszył. Nawet facet potrzebuje miłości, a miłość od rodziców jest najważniejsza. To ona nas kształtuje i uczy, jak okazywać emocje. Jestem szczęśliwy, że mam tak wspaniałych rodziców.

Oderwaliśmy się od siebie, gdy zupa gotowana przez mamę niebezpiecznie zabulgotała. Mama wróciła do gotowania, a ja i tata usiedliśmy przy stoliku w kuchni.

- Chciałbym z wami porozmawiać – powiedziałem po chwili. Moja rodzicielka odwróciła się i także usiadła przy stole.

- Mamy się bać? – zapytała z uśmiechem.

- Nie – pokręciłem głową rozbawiony. – Po prostu chyba czas ruszyć dalej... Przemyślałem wszystko i chciałbym się wyprowadzić.

- Nie jest ci tu dobrze?

- Nie o to chodzi. Potrzebuję samodzielności. Muszę wiedzieć, że sobie poradzę, nawet gdybym był sam.

- Nie! – krzyknęła mama i rzuciła ścierką na stół. – Dopiero cię odzyskałam! – dodała, a w jej oczach zalśniły łzy.

- Mamo – wstałem i stanąłem przed nią. Położyłem moje dłonie na jej ramionach. – Nie wyjeżdżam na koniec świata, tylko do Londynu. To kilkanaście kilometrów. Kilka minut drogi. Będę was często odwiedzać i obiecuję, że będę grzeczny – powiedziałem i przytuliłem kobietę do siebie. Wtuliła się mocno i szlochała w moją koszulkę.

- Daj już spokój, Daisy. Wiedzieliśmy, że ten moment nadejdzie – odezwał się tata, a my z powrotem usiedliśmy przy stole.

- Tak – powiedziała. – Ale nie, że tak szybko – dodała wycierając łzy.

- Toby jest dorosły i odpowiedzialny. Ja mu ufam i wiem, że nie wróci do nałogu. Musimy w niego wierzyć i wspierać w każdej jego decyzji, nawet jeśli nie do końca nam się podoba – powiedział tata, a ja w tej chwili byłem naprawdę szczęśliwy. Jego słowa wiele dla mnie znaczyły. – Kupiliśmy Ci mieszkanie w kamienicy, w której mieszka Nada. Remontujemy je. W przyszłym tygodniu będziesz mógł się wprowadzić.

- Naprawdę? – zapytałem z niedowierzaniem. Tego się nie spodziewałem.

- Tak – odpowiedziała mama i uśmiechnęła się. – Będzie mi ciebie brakować.

- Powtarzam, Dais on nie jedzie na koniec świata. Jak się uprzesz to możesz odwiedzać go nawet codziennie.

- Ale będziesz dzwonił? I przychodził w weekendy na obiad? I gdybyś miał problem to powiesz nam?

-Tak, mamo. Kocham was. 

Walka o MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz