9. 15.10.2019

64 5 0
                                    

Tobiash

Emily chodziła pod salą zdenerwowana, a ja siedziałem na parapecie z notatkami w dłoni. Dziś przedstawialiśmy nasz referat, sam się bardzo stresowałem, a dodatkowo Ben się spóźniał, jak zwykle zresztą. Nie wiem co się z nim dzieje, albo raczej podejrzewam i boję się, że to jest prawda.

Heather otworzyła drzwi do Sali i weszliśmy do pomieszczenia.

- Tak można na niego liczyć – mruknęła Emily przechodząc obok mnie. pokręciłem głową nad jego losem i zająłem miejsce w ławce obok dziewczyny. Od jakiegoś czasu siedzieliśmy razem. Nadal miała jakąś chorą obsesję na moim punkcie, ale była bardzo sympatyczna i inteligentna, a przede wszystkim można było z nią normalnie porozmawiać, no oprócz chwili, gdy się do mnie kleiła. W momencie, gdy profesor skończyła sprawdzać listę do Sali wbiegł Ben. Przywitał się kulturalnie, przeprosił za spóźnienie i opadł na miejsce w ławce przed nami.

Nasza prezentacja się skończyła. Heather pochwaliła nas za bardzo dobre przygotowanie się do tematu. Byłem dumny z siebie i moich kolegów. Ben odwrócił się do nas z uśmiechem, a z jego nosa pociekła strużka krwi. Emily pisnęła, a chłopak dotknął swojego nosa. Zobaczył krew i zerwał się szybko z miejsca. Ja zrobiłem to samo. Wyszliśmy z Sali, a Ben zniknął za drzwiami łazienki. Wszedłem za nim. Nachylał się nad umywalką i papierem próbował zatamować krwawienie. Podszedłem i puściłem zimną wodę, którą następnie namoczyłem kawałek ręcznika papierowego i przyłożyłem do jego czoła. To powinno w pewnym stopniu mu pomóc.

- Dzięki – powiedział, gdy krwawienie ustało. Wytarł swoją twarz i spojrzał na mnie – Nie musiałeś uciekać z zajęć...

- Od kiedy? – zapytałem go, o to co podejrzewałem od kilku dni.

- Co? – udawał zaskoczonego. Spojrzałem na niego karcąco. Przestraszył się. Widziałem to. – Musimy wracać na zajęcia – próbował wyjść z łazienki, ale zastawiałem mu drzwi swoim ciałem.

- Potrzebujesz pomocy – powiedziałem, a on się zaśmiał.

- Co ty niby możesz o tym wiedzieć. Masz bogatą rodzinkę, a ja całe życie musiałem sobie sam radzić. Jestem tu na stypendium, jak moje oceny nie będą najlepsze to wylatuję. Mnie stać mnie na zapłatę...

- Ale stać cię na koks? – prychnąłem.

- Daj mi spokój. Ty nigdy nie zrozumiesz... - wyminął mnie i wyszedł z pomieszczenia.

- Jestem czysty dopiero od prawie trzech miesięcy – przyznałem niechętnie. Ben zatrzymał się i odwrócił się do mnie przodem. Przełknął ślinę.

- Nie mówisz poważnie?

- Mówię całkowicie poważnie. W lipcu prawie umarłem od przedawkowania.

- Ja naprawdę nie mam pieniędzy. Dostaje gramy za robienie pracy domowej licealistów i studentów. Nie stać mnie na odwyk... a co będzie ze studiami?

- Zawsze możesz wziąć sobie urlop dziekański i wiem, że są placówki, które działają charytatywnie. Jeśli chcesz mogę podpytać mojego terapeutę... - kiwnął głową i wróciliśmy do Sali na zajęcia. 

Walka o MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz