Carmen
Ujrzałam go na korytarzu Uczelni. Stał obok jakiejś blondwłosej dziewczyny. Rozmawiali i uśmiechali się do siebie. Dziewczyna była naprawdę ładna. Nie od dziś wiem, że faceci wolą blondynki, tymczasem ja zamiast pięknych jasnych włosów taty, odziedziczyłam raczej geny po mamie. Moje włosy były brązowe, kręciły się i puszyły od wilgotnej, angielskiej pogody.
Telefon w mojej kieszeni zawibrował, więc zobaczyłam, kto napisał. To był Connor. Narzekał mi, że pewnie nie zaliczył egzaminu z prawa rodzinnego. Odpisałam mu, że wszystko będzie dobrze i wróciłam wzrokiem do Tobiego i jego towarzyszki. Cieszyłam się, że udało mu się skończyć z nałogiem. Byłam nawet dumna. Nie potrafiłam jednak jakoś jeszcze mu do końca wybaczyć. Dlaczego więc na widok Tobiasha rozmawiającego z inną czuję złość i mam ochotę podejść do nich i przerwać tę ich wymianę zdań? Nie, nie jestem zazdrosna. W końcu mam chłopaka. Connor mnie kocha i docenia. Jest inteligentny i przystojny, czuły i romantyczny. Wymarzony chłopak dla każdej dziewczyny. Mój telefon znów zawibrował, więc przerwałam moją małą obserwację i odczytałam wiadomość od mojego chłopaka. Żalił się na wykładowcę. Westchnęłam i pokręciłam głową. Taki właśnie był. Lubiłam go, ale czasem mnie denerwował. Szczególnie denerwujące było podlizywanie się moim rodzicom. Chociaż w sumie swoim też nieźle pochlebiał. Tak się złożyło, że mój tata i jego pracowali w tej samej branży. Mój był prawnikiem, adwokatem i razem z ojcem Tobiasha mieli sieć swoich kancelarii, zaś pan Asker był sędzią.
Spojrzałam na zegarek i poszłam pod salę, w której miałam zajęcia z mamą. Miałam nadzieję, że Toby nie zauważył, że mu się przyglądałam. Gdyby się dowiedział byłoby mi strasznie wstyd, ale ja po prostu chyba za nim tęskniłam. Tak zwyczajnie... jak za przyjacielem, a świadomość, że nie mogłam razem z nim cieszyć się z jego wygranej z uzależnieniem była... dobijająca. Widziałam, że jest szczęśliwy. Uśmiechał się i biła od niego pozytywna energia, a ja czułam to nawet z przeciwnej strony korytarza. Wyglądał też o wiele lepiej niż jeszcze dwa miesiące temu. Wtedy w szpitalu to nie był Tobiash, którego znałam. Na łóżku w Sali leżał obcy chłopak. Chudy i blady, zniszczony i nieszczęśliwy.
- Carmen, nie wchodzisz? – z moich rozmyślań wybudził mnie głos mamy. Mrugnęłam i rozejrzałam się po korytarzu. Wszyscy inni studenci byli już w Sali. Chyba nie powinnam na uczelni rozmyślać na temat takich rzeczy. Podniosłam swoją torbę z podłogi w weszłam powoli do pomieszczenia. Mama zamknęła z nami drzwi. Zaczęły się zajęcia.
CZYTASZ
Walka o Miłość
RomanceTobiash i Carmen. Dwie zupełnie różne osoby, zupełnie różne charaktery. Znają się od dziecka, ale nigdy nie byli sobie bliscy. Czy gdy spotkają się w obcym mieście, daleko od domu, to uda im się do siebie zbliżyć? Czy taki przypadek pomoże im odnal...