12. 28.07.2019

77 5 0
                                    

Tobiash

Siedziałem w stołówce i patrzyłem się znudzony w moją kanapkę. Byłem w jadalni jedną z pierwszych osób. Nie mogłem spać, więc postanowiłem, że nie będę się wiercił na łóżku tylko pójdę na spacer. Byłem na ogrodzie, wypaliłem kilka papierosów, a potem usiadłem przy stoliku i czekałem, aż przyjdzie tu ktoś znajomy. Po chwili miejsce naprzeciwko zajął Scott. Podniosłem na niego swój wzrok i zobaczyłem na jego ustach szeroki uśmiech. Dzisiaj wychodził, zaczynał nowe życie.

- Jak tam? – zapytał i napił się łyka kawy, przyniesionej przez siebie, razem ze śniadaniem.

- Może być... - mruknąłem bez entuzjazmu. Cieszyłem się z jego sukcesu. Udało mu się, wraca do swojej rodziny, ale z drugiej strony to on dawał mi tu największe wsparcie. Dużo rozmawialiśmy i wiedziałem, że jesteśmy do siebie bardzo podobni.

- Ej! Tobie też się uda. Jesteś bliżej niż dalej. Jest tu wielu fajnych ludzi. Nell jest spoko i możesz z nią porozmawiać, gdy będziesz miał doła – powiedział. Nell była też jego terapeutką. Mówił mi, że bardzo mu pomogła, mi w sumie także. Z każdym kolejnym spotkaniem czułem się przy niej lepiej... swobodniej. Mogliśmy porozmawiać nie tylko o mojej terapii. Była inteligentna i potrafiła słuchać. Miała swoje sposoby, a ja coraz bardziej się przed nią otwierałem. – Jak będziesz czegoś potrzebował to masz mój numer. Zdzwoń czasem – powiedział. Spojrzałem na niego. Był w pewnym sensie moim przyjacielem, jednym z niewielu. Uśmiechnąłem się.

- Ty też dzwoń. Jak będziesz miał jakąś sprawę. Jak tylko będę mógł to ci pomogę. I powodzenia. Pozdrów Caroline.

Walka o MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz