12. 16.11.2019

83 5 0
                                    

Tobiash

Nie zrozumcie mnie źle, kocham swoich rodziców, ale jestem dorosłym facetem, który potrzebuje sporo przestrzeni. Przez tyle lat byłem sam i trudno jest mi się przyzwyczaić do obecności mamy i taty w moim życiu. Cieszyłem się, że mam ich wsparcie i mogę na nich liczyć, ale co za dużo to nie zdrowo.

Rodzice kupili mi mieszkanie dokładnie nad Nadą, a co za tym idzie także nad Carmen. Zupełnie jak w Nowym Jorku... mieszkałem na poddaszu, ale mieszkanie nie miało niskiego sufitu. Miałem za to duży pokój przerobiony na salon, kuchnię, która częściowo była z nim połączona, sypialnie, pokój gościnny i łazienkę. Właściwie to było bardzo podobne do tego, zajmowanego przeze mnie w Stanach.

Tata i Gabe pomogli mi przenieść moje rzeczy. Na szczęście większości nawet jeszcze nie zdążyłem rozpakować i pewnie jeszcze długo tego nie zrobię...

Opadłem na kanapę i uśmiechnąłem się do siebie. Zaczynałem od nowa. A swoje mieszkanie, było kolejnym krokiem. Teraz wreszcie zaczął się prawdziwy sprawdzian dla mojej czystości, ale ja wiedziałem, że na ten moment nie ma szans bym wrócił do nałogu.

Spojrzałem na zegarek i pomyślałem, że muszę już wychodzić z domu, jeśli chcę zdążyć na spotkanie ze Scottem. Chłopak miał umówiona w Londynie wizytę dla Caroline u pediatry, więc przy okazji mieliśmy spotkać się i iść na jakiś obiad.

Spóźniłem się. Na mieście były straszne korki. Wszedłem do restauracji, a Scott siedział już przy stoliku w kącie Sali. Obok jego krzesła stał wózek. Podszedłem bliżej i przywitałem się z przyjacielem. Zerknąłem na jego córkę. Spała spokojnie. Usiadłem naprzeciwko.

- Zamówiłeś już coś? – zapytałem od razu. Zaprzeczył. – Jak sobie radzisz? – dodałem.

- Wiesz, czasem nie jest łatwo... gdyby jej matka żyła... ale to mój skarb i staram się być dobrym ojcem. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł tak siebie nazwać. Kocham ją nad życie i nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej nie być... wtedy też pewnie mnie już też by nie było... Zmieniła moje życie, zmieniła mnie.

- Chciałbym kiedyś tak kogoś pokochać... - westchnąłem. Tak cieszyłem się z jego szczęścia. Zasługiwał na nie. Zasługiwał na wolność od narkotyków. Gdy widziałem go ostatnim razem, bałem się, że do tego wróci. Chyba momentami bardziej martwiłem się o niego, a nie o siebie, ale teraz wiem, jestem pewny, że on już zamknął ten rozdział w życiu... Tylko, czy ja też to zrobiłem?

- Gdyby nie twój tata i twoja kuzynka... nie mógłbym się z nią widywać. Nawet nie masz pojęcia jak jestem ci wdzięczny za pomoc... Odzyskałem dzięki wam sens życia.

- Nie ma sprawy, gdybym był w twojej sytuacji ty też byś mi pomógł. Od tego są przecież przyjaciele...

- Co tam u ciebie? Mówiłeś ostatnio o Emily. Jesteście razem?

- Co ty... - prychnąłem. – Ja i ona to temat zamknięty. Właściwie to nawet się nie zaczął i go zamknąłem...

- A Carmen? – powiedziałem mu jeszcze w ośrodku prawie wszystko o moim życiu, a Scott odwdzięczył mi się tym samym. – Widziałeś się z nią?

- Kilka razy na uczelni na siebie wpadliśmy, ale właściwie nie rozmawialiśmy. Ona ma chłopaka. Nie liczyłem, że od razu mi wybaczy i będziemy razem, ale chciałbym móc z nią chociaż normalnie porozmawiać... boję się, że nie będzie chciała.

- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz... Zależy ci na niej i powinieneś o nią zawalczyć. Jeśli ja dałem radę, to ty też dasz. 

Walka o MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz