3.

13.7K 441 14
                                    

Lipiec 2018 r.

Udało mi się znaleźć pracę. Jestem z siebie mega dumna i naprawdę bardzo podoba mi się zarówno wynagrodzenie jak i atmosfera panująca w studiu fotograficznym. Szef jest super wyluzowany, a moi współpracownicy to równi goście. Najbardziej lubię Astrid, która wprowadziła mnie we wszystko tutaj. Jestem jej bardzo wdzięczna za pomoc i mam nadzieję, że zostanę tutaj na dłużej, a nie tylko na okres próbny, bo zdążyłam się już zadomowić.

-Dzisiaj przyjdzie bardzo ważny gość. To biznesmen. Nazywa się David Brown i będzie potrzebował najlepszej jakości zdjęć więc dam ci szansę się wykazać- powiedział do mnie szef dziś rano. Przełknęłam głośno ślinę. David Brown jest właścicielem największej sieci banków w naszym kraju. Jak mu zrobię zdjęcie nie z tego profilu co trzeba, to już nigdy pieniędzy z bankomatu nie wypłacę.
Nie no.
Żart.
Mam nadzieję, że aż tak źle nie będzie.

Dwie godziny później

Byłam bardzo spięta w oczekiwaniu na przybycie Davida Browna. Jeśli byłby zadowolony ze zrobionych przeze mnie zdjęć, z pewnością zapłacił by za nie wiele pieniędzy. A jak wiadomo hajsu nigdy nie za wiele. Właśnie miałam przerwę i piłam kawę, gdy nagle Astrid krzyknęła z korytarza, że przyszedł Brown. Myślałam, że się zaksztuszę. Choć z drugiej strony nie wiem po co się tak tym przejmuję. Ten facet wcale nie jest w niczym lepszy od innych ludzi, którym na co dzień robię zdjęcia. Będzie dobrze.

-Dzień dobry- przywitałam Browna i uścisnęłam mu dłoń na powitanie- Nazywam się Jennifer Kingstone i to ja dziś pana obsłużę- nie wiem, czy nie zabrzmiało to zbyt oficjalnie, ale skoro to ważny klient, to czemu nie?

-Dzień dobry- z początku mężczyzna wydawał się nieco zdystansowany, ale od momentu gdy usłyszał moje nazwisko dziwnie się uśmiechał. Uznałam to za urojenia i przeszłam do rzeczy. Zrobiłam mężczyźnie kilka fotek- później wybiorę najlepszą, żeby się nie czepiał- a on podziękował mi za wszystko i wyszedł. Powiedział, że jutro wróci po odbiór zdjęć. Mam nadzieję, że będzie zadowolony.

Godzinę później

Dopiero w pracowni, przy obróbce zdjęć zdałam sobie sprawę z tego, że skądś kojarzę tego typka. Nie tylko z reklam banków, ale po prostu kogoś mi przypomina. Długo mi zajęło powiązanie Davida Browna z Dylanem Brownem. Moim kolegą z podstawówki o którym kompletnie zapomniałam. Niby od razu mogłam się domyślić, ale przecież Brown to dość popularne nazwisko. Przeżyłam niemały szok, ale uznałam, że to zbieg okoliczności. Swoją drogą ciekawe co słychać u Dylana. Może zagadnę jutro Davida Browna na jego temat, choć nie wiem czy powinnam. W końcu Dylan na pewno mnie już nie kojarzy. Ale z drugiej strony, dzisiejsza reakcja pana Browna na dźwięk mojego nazwiska wydała mi się podejrzana. Może Dylan mu o mnie opowiadał? Po chwili jednak wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Nie byłam aż tak interesującą i ważną osobą w jego życiu, żeby opowiadał o mnie ojcu. O ile w ogóle ze sobą rozmawiają, bo z tego co mi dawno temu opowiadał Dylan, to jego relacje z rodzicami są raczej oschłe. Podobnie jak moje. A skoro moje relacje z rodziną się nie zmieniły to jego pewnie też nie. Ludzie się raczej nie zmieniają. A poza tym nie rozmawiałam z Dylanem od czterech lat, a szczerze wątpię w to, żeby pan Brown aż tak długo pamiętał nazwisko jakiejś przypadkowej koleżanki z klasy swojego syna.

Następnego dnia

Od rana ze zniecierpliwieniem czekałam dziś na Browna. W natłoku pracy nie miałam jednak zbyt wiele czasu by o nim myśleć. W pewnym momencie pojawił się nawet Will, którego jakiś czas temu poznałam w klubie. Byłam zaskoczona jego obecnością w akurat tym studiu fotograficznym, w którym pracuję, ale nie skomentowałam tego w żaden sposób. Chłopak musiał sobie zrobić zdjęcie do paszportu, ponieważ niedługo wyjeżdża za granicę. Przyznam, że dziś lepiej mi się z nim rozmawiało i nawet został chwilę po zrobieniu zdjęć. Piliśmy razem kawę, bo akurat nadeszła pora mojej przerwy, ale w pewnym momencie przerwało nam czyjeś chrząknięcie. Z początku go nie słyszeliśmy bo zbyt głośno śmiałam się z żartów Willa, ale później się opanowałam i odwróciłam w stronę Davida Browna. Był wyraźnie z czegoś niezadowolony, więc przywitałam go tylko krótko, podałam mu zdjęcia, odebrałam pieniądze (których nawiasem mówiąc było o wiele za dużo, ale na to nie miałam zamiaru narzekać) i odprowadziłam go do wyjścia. Jego zachowanie było na tyle dziwne, że potem nie miałam już ochoty na jakiekolwiek rozmowy z Willem. Podałam mu swój numer telefonu i wyprosiłam go grzecznie. Możliwe, że się jeszcze spotkamy, bo całkiem spoko z niego kolega.

Tego samego dnia wieczorem

Przed chwilą zadzwonili do mnie rodzice. Przez telefon brzmieli jakoś dziwnie, więc postanowiłam dziś szybciej wrócić do domu. Był piątek, więc chciałam się trochę zabawić ze znajomymi, ale mus to mus. Mam nadzieję, że nie chodzi o jakąś pierdołę, bo ich uduszę. Prawda jest taka, że jadę tam tylko ze względu na mamę, bo ojciec i tak gówno mnie obchodzi.

-O co chodzi?- pytam zaniepokojona, wchodząc do salonu.

-Usiądź- powiedziała podenerwowana mama, obgryzając paznokcie.

-Co się stało?- zapytałam ostrzej i nadal nie usiadłam. Rodzice spojrzeli po sobie z przestrachem a w końcu sami usiedli na kanapie i spojrzeli na mnie z powagą.

-Mamy ogromne długi- zaczęli, a ja z pewnością zbladłam. Czułam się niewidzialna. Nogi zaczęły się pode mną uginać a w głowie wciąż huczały mi słowa ,,ogromne długi''.

-Jak duże? Mam ci pomóc finansowo?- spytałam mamę.

-Duże- odpowiedziała i widziałam w jej spojrzeniu błaganie, żeby nie pytać o nic więcej. Chciałam wiedzieć, ale jeśli nie chce mi powiedzieć, to nie.- Możesz nam pomóc, ale nie pracą tylko...- urwała i przełknęła ślinę. Widać, że nie może tego z siebie wydusić. Mam zostać prostytutką? Sprzedali mnie do Niemiec? Najgorsze rzeczy przychodziły mi do głowy.

-Musimy cię wydać za mąż, za kogoś bogatego. Mamy już chętnego- powiedział beznamiętnym tonem ojciec, a mnie zamurowało.

-Mam wyjść za obcego człowieka, dlatego że ty nie umiesz zarobić na własną rodzinę?!- warknęłam. Całe życie wszystkiego mi wypomina, a teraz będzie się rządził moim prywatnym życiem, uczuciami, ciałem i Bóg wie czym jeszcze.

-Uważaj na słowa. Większość tych pieniędzy poszła na ciebie i twoją siostrę więc teraz to odpracujesz- stwierdził.

-Może niech ona to odpracuje i choć raz się do czegoś przyda!- wydarłam się i wstałam.

-Ona ma trzynaście lat...- przypomniała mi matka.

-Gówno mnie ona obchodzi!- rzuciłam.

-Jak ty się odnosisz w stosunku do swojej rodziny?- spytała, a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę.

-Ja dziękuję za taką rodzinę. Żegnam- powiedziałam i wyszłam. Nie wiem jeszcze dokąd pójdę, ale tutaj na pewno już nie wrócę. Dom wariatów. Nie powinni oczekiwać ode mnie tego czego sami nie mogą zaoferować. A jak coś im nie pasuje to niech się sami ruchają z jakimś bogatym oblechem.

Tylko Nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz