7.

11.3K 385 0
                                    

Tydzień później

Wczoraj odebrałam swoją sukienkę. Nadal do mnie nie dociera, że już za pięć dni zostanę panią Brown, ale powoli oswajam się z tą myślą. Jeśli zaś chodzi o Dylana, to nie mam zielonego pojęcia jak się miewa, bo w czasie przygotowań do ślubu nie widziałam się z nim ani razu. Mój ojciec za to widuje go codziennie i za każdym razem zapewnia mnie, że Dylan będzie idealnym mężem, bo bardzo dba o wszystkie szczegóły w przygotowaniach i sam chce wszystkiego dopilnować. Naprawdę super, że tak się ,,stara'' ale to jeszcze o niczym nie świadczy. To tak jakby mówiono, że ktoś dobrze gotuje, bo umie się posługiwać widelcem i nożem. Sorry, ale to zdecydowanie za mało. Tak naprawdę poznam go dopiero po tym jak razem zamieszkamy, więc nie będę oceniać jego osoby w dorosłym wydaniu. Pamiętam go tylko jako rozpieszczonego nastolatka i szczerze mówiąc modlę się w duchu, żeby się okazało, że zmienił się na lepsze. Może nie jest to zbyt mądre z mojej strony, ale uważam, że jestem w stanie wytrwać w tym małżeństwie aż do śmierci, nawet jeśli nie będzie w nim miłości, ponieważ jestem rozsądna. Kiedyś było tak, że zmuszano kobiety do ślubów i nie miały one nic do powiedzenia, ja miałam i wiem co robię, ale wiem też, że jeśli nie skorzystałabym z tej okazji, to raczej nieprędko bym kogoś znalazła. Tak więc wszystko mi jedno jak to się dalej potoczy. Ważne by on się nie rozmyślił pięć minut przed ślubem.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Nie zdziwiłam się zbytnio, bo ostatnio ciągle ktoś do nas przychodzi. A to krawcowa, a to stylistka, makijażystka, dekoratorka i tak dalej. Czekałam właśnie na mamę, bo miała przywieźć próbki tortów, ale gdy spojrzałam w wizjer sparaliżowało mnie.
Nie zważając na swój wygląd otworzyłam drzwi i bez słowa wpuściłam chłopaka do środka. Było bardzo niezręcznie, a cisza która była między nami zdecydowanie nam ciążyła.

-Po co przyszedłeś?- spytałam w końcu. Byłam naprawdę ciekawa, co sprowadziło Dylana do mojego domu na pięć dni przed ślubem, skoro przez ostatni tydzień nawet się nie pofatygował, żeby do mnie zadzwonić. No tak Przecież my nawet nie mamy swoich numerów telefonu.

-Pomyślałem sobie, że miło będzie spędzić z tobą dzień- powiedział, a ja w wyrazie zwątpienia uniosłam do góry brwi i spojrzałam na niego jak na debila. Uśmiechnął się i prychnął.

-No dobra. Masz mnie- westchnął.-Mama mi kazała.- Wyznał, a ja z początku myślałam, że żartuje. Po chwili jednak zrozumiałam, że jest ze mną szczery i parsknęłam śmiechem. Dylan także do mnie dołączył, a atmosfera w pokoju stała się nieco luźniejsza.

-Napijesz się czegoś?- spytałam w końcu ocierając z oczu łzę. Naprawdę mnie to rozbawiło. Zachowuje się jak maminsynek ale mam nadzieję, że za pięć dni z tego wyrośnie. Nie potrzebuję dwudziestoletniego dziecka w swoim domu. Właśnie. My nawet nie ustaliliśmy gdzie razem zamieszkamy. Kompletnie zerowy plan na życie.

-Kawy jeśli łaska- powiedział i ruszył do kuchni, a ja zaraz za nim. Nic się nie zmienił. W gimnazjum też pił kilka kaw dziennie i wyniszczał sobie organizm, chociaż doskonale pamiętam, że kawa go nie pobudza. Postanowiłam zrobić mu na złość i do kubka zamiast kawy, nalałam soku pomarańczowego.- Co to?- zapytał ze skwaszoną miną i spojrzał do kubka.- Ohyda- stwierdził i odstawił kubek na bok, a ja dolałam do niego jeszcze trochę soku i sama zaczęłam pić.

-Nie to nie- stwierdziłam. Wiem, że takie soki robione samodzielnie nie każdemu będą smakować, bo w niektórych momentach są zbyt słodkie, a niekiedy zbyt gorzkie ale da się do tego przyzwyczaić.

-Tak sobie teraz pomyślałem, że skoro już tu jestem, to możemy gdzieś razem wyjść- powiedział wyluzowany, a ja prawie zachłysnęłam się sokiem. Dylan to dla mnie od zawsze i na zawsze człowiek zagadka. Nigdy nie wiem czego chce i co zrobi. Czasami mi się zdaje, że nadal jest bezuczuciowym gnojkiem, a czasami mam wrażenie, że zmienił się na lepsze. Mimo wszystko mam nadzieję, że raczej przemawia przez niego to drugie, bo jeśli nie to czuję, że dojdzie do bardzo szybkiego rozwodu.- Oczywiście jeśli chcesz- dodał po chwili, aby wyrwać mnie z zamyślenia i przypomnieć mi o swojej obecności, o której i tak nie dałabym rady zapomnieć.

-Jak dla mnie spoko- uśmiechnęłam się i szybko dopiłam swój sok. Umyłam szklankę po czym zapytałam chłopaka dokąd się wybieramy. Nie chciał mi powiedzieć, bo pewnie sam jeszcze nie wie gdzie, ale postanowiłam nie ryzykować więc założyłam krótkie spodenki i bluzkę z krótkim rękawem. Nie będzie mi gorąco, ale zarazem będzie mi wygodniej niż w sukience. Na koniec umyłam zęby- mam taki nawyk, że przed każdym wyjściem z domu myję zęby-i zeszłam do przedpokoju.

-Możemy już iść- stwierdziłam i zabrałam klucze z komody, a chłopak razem ze mną wyszedł z domu na świeże powietrze. Miałam zamiar dziś cały dzień przeleżeć w łóżku, ale szkoda by było zmarnować taką okazję, żeby bliżej poznać Dylana. On zawsze mnie intrygował, a teraz mam szansę żeby jakoś do niego dotrzeć. Tak naprawdę, to pierwszy raz spotykamy się prywatnie we dwoje.

Dwadzieścia minut później

-Daleko jeszcze?- pytam zniecierpliwiona i widzę, że chłopak jest już mocno zirytowany moim zachowaniem.

-Jeśli masz zamiar mnie tak denerwować w każdej podróży, to chyba kupię ci własny samochód i na wakacje będziemy jeździć osobno- westchnął. Wyobraziłam to sobie i od razu wezbrała we mnie złość.

-Nawet o tym nie myśl- warknęłam, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony- Patrz na drogę- poleciłam, ale mimo to wyjaśniłam o co mi chodzi.- Nie chcę od ciebie żadnych drogich prezentów. Będziesz moim mężem- nie wiem czemu, ale nie chciało mi to przejść przez gardło- ale to nie znaczy, że musisz mi od razu kupować samochód. Jeśli kiedyś na niego zarobię, to go sobie kupię i nic ci do tego, a na wakacje w ogóle nie muszę jeździć, skoro tak bardzo cię irytuję- może trochę mnie poniosło, ale nie chcę, żeby były między nami jakieś niedomówienia.

-Jak sobie chcesz- stwierdził. Skoro nie zaprotestował to znaczy, że ta kwestia nie ma dla niego większego znaczenia i nie będziemy już wracać do tego tematu. Przez następne dziesięć minut jazdy panowała między nami niezręczna cisza. Może się obraził? Przez chwilę biłam się z myślami, czy się odezwać czy nie, a kiedy już miałam to zrobić, Dylan mnie wyręczył- Dojechaliśmy.

Tylko Nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz