31.

9K 341 6
                                    

28 września 2018

Nadal nie rozmawiam z Dylanem. Postanowiłam, że spakuje swoje rzeczy i na jakiś czas wrócę do swojego domu ,,rodzinnego" a potem zastanowię się co dalej ze sobą począć. Gdy pakowałam swoje ubrania Dylana nie było w domu, więc uniknęłam kolejnej awantury, która na pewno kiedyś nastąpi, ale staram się odwlec ją jak najdalej w czasie. Moja mama przyjęła mnie z otwartymi ramionami, ale jej też należały się jakieś wyjaśnienia, więc w końcu powiedziałam jej o co chodzi. Nie skomentowała tego, bo wiem, że czuję się winna. Prawda jest taka, że każdy ponosi część winy za to co się stało, a mój ojciec najbardziej. Oczywiście następnego dnia rano otrzymałam mnóstwo smsów od Dylana, w których zapytuje mnie gdzie jestem. Nie odpisałam mu na żaden z nich, ale jeden poważnie mnie zmartwił. Wspomniał w nim o tym, że mam zakaz oddalania się od niego na dłuższy czas. Narazie minął jeden dzień od mojego zniknięcia, ale nie dam się zastraszyć. Muszę to jakoś obejść i wiem, że moja mama na pewno pomoże mi coś wymyślić.

30 września 2018

Moja mama zdecydowała, że sprzeda dom, z którym wiążą się wspomnienia głównie z ojcem, a za uzyskane pieniądze kupi mieszkanie. Oczywiście chodzi o mieszkanie w tym samym budynku, w którym zamieszkuje Dylan. Moja rodzicielka uznała, że to będzie dobra inwestycja, a także doskonale rozwiązanie naszego problemu mieszkaniowego, bo jeśli wprowadzę się z powrotem do Dylana, to będzie miała do mnie blisko, a jeśli zostanę z nią, to nie naruszę warunków umowy. Wiem, że w ten sposób chce uciszyć także swoje wyrzuty sumienia, ale nie mam jej tego za złe, bo sama pewnie też bym tak postąpiła. Wiem, że to rozwiązanie tylko tymczasowe, bo już w kwietniu Dylan będzie się wprowadzał do swojego domu na łące. Miał to być nasz dom, ale szczerze mówiąc nie widzę się tam, gdy wyobrażam sobie jak będzie wyglądała moja przyszłość.

8 października 2018

Dziś pomagam mamie wprowadzić się do jej nowego mieszkania. Przenoszę także rzeczy ze swojego starego pokoju. Jest tam mnóstwo rupieci, w tym pamiętniki, które pisałam od szóstej klasy szkoły podstawowej. Nadal piszę pamiętniki, bo potem zawsze mogę wrócić do tego co było. Zdarza się jednak, że wolałabym nie wracać do starych zdarzeń, a pamiętnik to tylko coś czemu mogę się wyżalić, gdy nie mam w pobliżu przyjaciół, którym mogę powierzyć swoje zmartwienia. Czasem gdy się nudzę, zaglądam do starych zapisków i często dziwię się niektórym sytuacjom, o których już zapomniałam. Uważam, że warto było prowadzić pamiętnik, bo za 40 lat będę mogła powspominać niektóre sprawy, a z większości problemów pewnie będę się śmiać. Mam nadzieję, że tak samo stanie się z faktem, że poślubiłam człowieka, którego nie kocham. Moje rozmyślania przerwała mama, która wchodząc do jednego z pokoi upuściła karton. Z początku wystraszyłam sie, że coś się stało, ale widząc jej minę zaczęłam się śmiać. Nigdy nie zdarza jej się bycie niezdarą, zawsze mnie przypada ta rola, ale rozumiem jej stres związany z nowym mieszkaniem. Sama byłam zestresowana gdy przeprowadzałam się do Dylana. Przeprowadzki po prostu tak działają na niektóre osoby. Jedni się stresują tym co będzie potem, a inni w cieszą się, że opuszczają swoje stare miejsce zamieszkania. W tej chwili należę równocześnie do obu grup. Ale i tak najważniejsze jest to, że udało nam się tak szybko sprzedać dom i kupić mieszkanie. To wręcz cud, ale na szczęście od lat sąsiad chciał kupić nasz dom dla swojej córki i nie raz proponował nam wysokie kwoty pieniędzy, bo koniecznie chciał mieć ją blisko siebie, a w tak małej miejscowości jak nasza nie było zbyt wiele ofert. Teraz nasz sąsiad podobnie jak my pomogą córce i wnuczce w przeprowadzce. Cieszę się, że ten dom da komuś innemu wiele szczęścia. Moje życie w tym momencie wydaje się beztroskie i idealne, ale mimo to muszę w końcu porozmawiać z Dylanem, który przez cały tydzień się do mnie dobija. Na pewno niedługo miniemy się gdzieś na klatce schodowej i zrozumie co tym razem wymyśliłam. Trzeba się będzie w końcu dogadać.

11 października 2018

W ciągu ostatnich trzech dni pomagałam mamie umeblować nowe mieszkanie i dopilnowałam wszystkich szczegółów. Obecnie szukam sobie jakiejś pracy, ale moja mama mówi, że zostało jej trochę pieniędzy ze sprzedaży domu i jeśli dodatkowo weźmiemy kredyt, to będę mogła założyć swój własny zakład fotograficzny. Kusi mnie ta propozycja, ale boje się, że jeśli własny biznes nie wypali i zawalę sprawę, to będzie na mnie zła za to, że jej pieniądze poszły na marne. Poza tym w głębi duszy ciągle chyba chcę jej udowodnić, że sama potrafię o siebie zadbać, choć wiem, że wcale tak nie jest. W czasie obiadu znowu rozmawiałam z mamą o perspektywie rozkręcenia własnej działalności i przyznam szczerze, że mnie przekonała. Zapewniła także, że jeśli cokolwiek nie wypali, to nie będzie zła, bo ma przecież firmę i na pewno szybko odpracowałaby stracone pieniądze. Wolałabym jednak niczego nie tracić, a zarobić na tym zakładzie fotograficznym. Wieczorem przed kolacją zaczęłam poszukiwanie idealnego lokalu w okolicy. Szukałam czegoś niedużego, taniego i przede wszystkim w dobrym stanie. Mama oczywiście mi pomagała. Znalazłam kilka kuszących ofert i postanowiłam już jutro zadzwonić do właścicieli, umówić się na spotkania i omówić szczegóły. Któreś z tych ofert na pewno będzie tą jedyną. Jestem w stu procentach zadowolona z ostatnich dni, bo wykorzystuje je w pełni na działanie, zamiast obijać się na kanapie w salonie Dylana. Ja po prostu muszę coś robić. Należę do ludzi, których zostali wychowani w świecie, gdzie nie ma czegoś takiego jak ,,za darmo." Dylan jest właśnie takim typem człowieka, a ja nie chciałam się taka przy nim stać i przypominać tych wszystkich dziewczyn, które chodząc po ulicach patrzą na innych z wyższością, bo myślą, że jeśli są bogate to mają nad innymi przewagę. Wcale tak nie jest. Osobiście uważam, że każdy zawód jest potrzebny, a ludzie którzy pracują na biedniejszych stanowiskach wcale nie są gorsi od szefów największych firm na świecie. Po prostu mniej zarabiają, a to czy mieszkają w willi czy w jakiejś klitce na obrzeżach miasta nie ma wpływu na to jakimi są ludźmi. Są zarówno chamscy biedacy jak i bogate ścierwa, a także uczynni biedni i pomocni milionerzy. Czasami na pierwszy rzut oka ciężko jest ich rozróżnić, ale myślę, że jestem w tym coraz lepsza. Nie lubię oceniać ludzi, ale niektórzy są tak bardzo bezwartościowi, że aż brak mi słów, aby skomentować ich zachowanie. Na przykład mój teść. Mam nadzieję, że już wkrótce przestanie nim być, bo nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Tą sprawą także muszę się pilnie zająć. Może jakoś ubłagam Dylana, żeby dał mi rozwód. Wtedy miałabym szansę na to, żeby rozpocząć normalne życie bez niczyjej ingerencji.

Tylko Nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz