-Po czym to stwierdzasz?- spytałam ze spokojem, który krył się przedtem gdzieś w głębi mnie i na szczęście wiedział, w której chwili się ujawnić. Powoli oddałam mamie Paula i gestem dłoni powiedziałam, żeby wyszła z sali razem z nim. Oczywiście mijając Dylana mama nie mogła się powstrzymać od skomentowania jego żałosnej osoby. Przyznam szczerze, że bawiło mnie to i cieszyłam się, że nie tylko ja uważam go za nic niewartego gnojka. Ale dzięki niemu mam Paula, więc narazie postanowiłam się powstrzymać od głupich komentarzy. Co wcale nie oznacza, że jestem mu wdzięczna. Wyszło jak wyszło, ale na szczęście na dobre.
-Wiem, że to moje dziecko- warknął, a ja z irytacją wywróciłam oczami. Chłopak nieco się speszył, ale nie mam zamiaru go za to przepraszać.
-Po pierwsze- zaczęłam wyliczać na palcach- To nie twoje dziecko tylko moje- Po drugie- tutaj miałam zamiar doskonale i bez mrugnięcia okiem skłamać- Nie jesteś jego ojcem- Nie wyszło tak doskonale jak to sobie zaplanowałam ale pocieszam się myślą, że mogło być gorzej.
-Jasssne- zaczął przeciągać wyrazy, co zwykle oznacza, że ignoruje to co mówię i ma zamiar postawić na swoim.
-Wyjdź, bo nie chce mi się już dłużej patrzeć na twoją zakazaną mordę- powiedziałam to prawie szeptem, ale wywarło to takie wrażenie jakbym krzyczała. A przynajmniej mnie się tak zdawało.
-Jaka ostra się nagle zrobiłaś- zakpił, a ja chwyciłam wazon z kwiatami, który stał na stoliczku obok mojego łóżka i wycelowałam nim prosto w Dylana. Nie jestem wcale lepsza od niego, szczególnie gdy przypominam sobie scenę kiedy to Dylan rozbił wazon o ścianę. Ja miałam to szczęście, że zanim wazon się rozbił, cała woda chlusnęła prosto na niego. Porcelanowy wazon spadający na podłogę narobił tyle hałasu, że aż do sali wbiegła zdenerwowana pielęgniarka.
-Co tutaj się dzieje?!- była nieco zdenerwowana- To jest szpital. Zakłócają państwo spokój reszcie pacjentów- skarciła nas, a ja naprawdę przez chwilę poczułam się winna.
-Proszę- go tutaj nie wpuszczać, to wszystko będzie w porządku- poprosiłam.
-Podawał się za pani męża- zdziwiła się kobieta i spojrzała po nas niepewnie.
-To nie jest mój mąż. I proszę go trzymać z daleka od mojego dziecka. To jest psychicznie chory człowiek. Nawet go nie znam!- Dodałam trochę dramaturgii do tego przedstawienia i nawet poleciało mi kilka łez ,,przerażenia." Wiem, że to było wredne, ale nie pozwolę mu się zbliżyć do Paula. Do siebie także nie. Pielęgniarka oczywiście zareagowała natychmiastowo wzywając ochronę. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to co wykrzyczał Dylan na pożegnanie.
-ZROBIĘ TESTY NA OJCOSTWO A WTEDY POŻAŁUJESZ!- Jego słowa naprawdę mnie przeraziły, bo jeśli jego rodzice się dowiedzą, to zrobią wszystko, żeby odzyskać swojego upragnionego ,,dziedzica." Natychmiast napisałam SMS do mamy z wyjaśnieniami i instrukcją, żeby nie spuszczała mojego syna z oka. Zastanawia mnie tylko jedno. Dylan. Wiem, że ani trochę mu nie zależy na mnie ani na dziecku, więc skąd w ogóle się o nim dowiedział?
Tydzień później
Wczoraj wróciłam z mamą i Paulem do domu. Maluch nie daje mi spać i czasami w głowie przeklinam Dylana za to, że nie umie trzymać spermy przy sobie, ale pozatym jest w porządku. Od tygodnia żyje w strachu, że w każdej chwili może wpaść do mnie Dylan z rodzicami i narobić awantury, ale jak dotąd nic takiego się nie wydarzyło. Byłam za to bardzo zdziwiona, gdy napisał do mnie Mark z prośbą o spotkanie. Tak długo się nie odzywał, a teraz nagle chce się ze mną spotkać z własnej woli. Wydało mi się to nieco podejrzane ale mimo to zgodziłam się na spotkanie.
-Hej- powiedziałam nieco z dystansem, bo nadal spodziewałam się jakiegoś głupiego dowcipu albo słów kpiny ze strony mojego byłego przyjaciela.
-Hej- mruknął Mark. Z początku pomyślałam, że jednak się rozmyślił co do naszego spotkania i żałuję, że do mnie napisał. Potem jednak spojrzał mi prosto w oczy i ze zdziwieniem spostrzegłam, że jest smutny.
-Co się stało?- spytałam z automatu i usiadłam obok niego na ławce. Umówiliśmy się w parku nad rzeką, niedaleko jego mieszkania. Tak jak dawniej.
-Nic. Po prostu tęskniłem za tobą. Wiem, że to brzmi absurdalnie, bo nie odzywałem się jakiś rok, a teraz nagle proszę cię o spotkanie ale... Nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu brakuje mi naszych rozmów, twoich żartów i spotkań. Przez ten rok poznałem mnóstwo nowych ludzi ale nie byli nawet w połowie tak wspaniałymi przyjaciółmi jak ty- powiedział, a mi z oczu pociekły łzy szczęścia. Wbrew pozorom jestem bardzo uczuciowa, łatwo doprowadzić mnie do łez i czasem jestem też naiwną, choć za wszelką cenę staram się to ukryć. Teraz przez chwilę się zastanawiałam czy to nie podstęp, a Mark chce się tylko ze mnie ponabijać ale porzuciłam tę myśl. Nie chciałam tak o nim myśleć, choć potraktował mnie źle. Chciałam mu wybaczyć i z upływem czasu wrócić do tego co było dawniej między nami. Niezauważalnie wytarłam dłońmi swoje łzy i przytuliłam chłopaka z całej siły.
-Ja też tęskniłam za swoim starszym braciszkiem- zaśmiałam się, ale chłopak nadal milczał. Czasami mam wrażenie, że go uraziłam, nazywając go swoim starszym bratem, ale chłopak nigdy otwarcie się na mnie nie obraża, więc zostawiam takie sytuacje bez komentarza.
-Opowiadaj co mnie ominęło przez ten rok- szepnął i delikatnie odsunął mnie od siebie. Postanowiłam, że na wstępie powiem mu całą prawdę.
-Mam dziecko z Dylanem i obecnie staram się, żeby mi go nie odebrał. Staram się także o rozwód, ale jak narazie bezskutecznie. A co tam w twoim życiu?- prychnęłam.
-Cóż- podrapał się po karku i spojrzał na mnie z miną zbitego pieska- Zerwałem ze swoją głupią dziewczyną, przez kilka miesięcy żyłem jak alkoholik i krótko mówiąc niedawno ogarnąłem się spowrotem.- W sumie nie zdziwiła mnie jego wypowiedź, bo chłopak pił odkąd pamiętam. Gdy chodziliśmy do gimnazjum miałam z nim o to wiele spięć, bo nie podobało mi się to co robił ze swoim życiem i trochę mu matkowałam. Pozatym zdziwiłam się, że miał dziewczynę. Od zawsze kręciło się wokół niego wiele fałszywych adoratorek, które znikały gdy pojawił się jakiś problem, ale Markowi to nie przeszkadzało. Może dlatego stwierdził, że ,,zerwał z głupią dziewczyną." Może była dosłownie głupia.
-Widzę, że oboje mieliśmy burzliwy rok- westchnęłam, a chłopak uśmiechnął się do mnie nieśmiało i objął mnie ramieniem.
-Chodźmy coś zjeść- powiedział po chwili, a ja już wiedziałam, że tradycyjnie wylądujemy w Mc...
![](https://img.wattpad.com/cover/148726146-288-k585475.jpg)
CZYTASZ
Tylko Nie Ty
RomanceJen niedawno wkroczyła w dorosłe życie i choć na chwilę zapomniała o starych rozterkach. Od dziecka wyobrażała sobie swoją przyszłość, ale nie spodziewała się że będzie ona powiązana z przeszłością. Z kolegą z klasy. Z kimś kompletnie nieodpowiednim...