Nade mną stał nie kto inny jak Dylan Brown. Przez chwilę się zastanawiałam czy to przypadkiem nie jest pomyłka, ale później uświadomiłam sobie, że przecież w moim życiu nie zdarzają się NIEFORTUNNE ZBIEGI OKOLICZNOŚCI, o których nawet przed chwilą myślałam. Jeśli to właśnie on ma być moim ,,mężem'' to jestem skłonna się zgodzić. Ale nie tak szybko. On jest rudy, a rudzi są fałszywi –a przynajmniej tak słyszałam- a ja za to jestem wredną suką i lubię zgrywać niedostępną.
Przeleciałam po nim wzrokiem i przyznam szczerze, że przez te cztery lata nie zmienił się prawie wcale. Oczywiście wydoroślał i zmężniał, ale poza tym nadal wyglądał na dupka.-Hej- wykrztusiłam z siebie choć wiedziałam, że on nie lubi tego przywitania. Za czasów gimnazjum preferował raczej ,,elo.''
-Cześć- odpowiedział i nadal stał nade mną. Było strasznie niezręcznie. Po czterech latach spotykamy się w takich a nie innych okolicznościach i nagle nie mamy sobie nic do powiedzenia. Po chwili wskazałam chłopakowi krzesło naprzeciwko siebie, a on usiadł na nim bez słowa. Po kilku minutach podeszła do nas kelnerka. Zamówiłam sobie kawę mrożoną, a Dylan espresso. Jak zwykle czułam, że jeśli ja nie zacznę rozmowy, to nigdy się do siebie nie odezwiemy, więc podjęłam wyzwanie.
-Co będziesz teraz robił?- spytałam i zlizałam bitą śmietanę z rurki. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że chłopak nie do końca zrozumiał moje pytanie- W sensie po tym swoim technikum informatycznym- sprecyzowałam.
-To był e-sport- poprawił mnie, a ja wywróciłam oczami. Moim zdaniem takie profile w szkole jak ,,e-sport'' nie powinny mieć miejsca. Nauka schodzi na psy.- Zarabiam mnóstwo pieniędzy na turniejach, ale zyski czerpię głównie ze swoich umiejętności informatycznych w bankowości- wyrecytował tak jakby nauczył się tego tekstu na pamięć. Nie miałam nic więcej do powiedzenia, bo nie chciałam go urazić już na pierwszym spotkaniu, więc po prostu zaczęłam pić swoją kawę. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że w szklance nic nie ma. To wszystko przez stres.- Ty naprawdę nie masz dziewczyny?- pytam po chwili, zanim zdążę się opanować.
-Nie- odpowiada krótko i zwięźle jak zawsze. Dylan nigdy nie był rozmowny. Zawsze oschły i oszczędny w słowach. Żadnych szczegółów.
-Eh- westchnęłam głośno na co chłopak zwrócił uwagę. Delikatnie uniósł jedną brew ku górze, a ja uśmiechnęłam się widząc wyraz jego twarzy. Powróciły wspomnienia z gimnazjum. Wspólne rozmowy, wycieczki klasowe i inne tego typu rzeczy podczas których patrzyliśmy sobie w oczy i nikt się nie wstydził. Teraz odrobinę się wstydzę. Szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności.
-Mnie też ten układ nie jest na rękę- mruknął pod nosem. Prychnęłam, a on spojrzał na mnie z pytaniem malującym się na twarzy.
-Twoi rodzice przynajmniej mają kasę, a moi to zadłużeni nieudacznicy- w końcu wyrzucam to z siebie z mieszaniną żalu i złości.
-Przynajmniej wyświadczę ci jakąś przysługę- prycha.
-Ale nie bez pokrycia- uzupełniam.
-Oczywiście, że nie- mówi- Zostaniesz moją prywatną maskotką do erotycznych zabaw oraz królikiem rozpłodowym- mówi, a ja krztuszę się nowo zamówioną kawą.
-Pokaż mi to na papierze- mówię, nadal krztusząc się kawą. Sięgam po serwetkę i wycieram nią kąciki ust. Widzę, że chłopak wpatruje się we mnie w ciszy, ale nie ma zamiaru mi odpowiedzieć.- Jaką mam pewność, że nie będziesz mnie zdradzał?- pytam prosto z mostu. Szczerość za szczerość.
-Wiem, że od zawsze tak o mnie myślałaś ale mimo wszystko nie pasuje to do mnie. Cipka to cipka, że tak powiem- szepnął tak, że tylko ja go usłyszałam a moje oczy z pewnością wyglądały jak spodki.
-Z tego co pamiętam, to zawsze twierdziłeś, że jestem deską- uśmiecham się zadziornie i czekam na to, co teraz wymyśli.
-To wcale nie było tak- zaprzecza po chwili namysłu- A nawet jeśli, to teraz już nie jesteś- mruknął i wlepił oczy w mój odsłonięty dekolt. Posłałam mu karcące spojrzenie, a już po chwili zaczęliśmy się śmiać. Wiem, że nie będzie łatwo, ale mimo wszystko cieszę się, że to Dylan a nie ktoś całkowicie obcy. W pewnym sensie cieszę się, że zostanę żoną Dylana, bo gdy byłam w gimnazjum, to wyobrażałam to sobie przed snem. Tak. Wiem, że jestem głupia i naiwna ale z nastolatkami często tak bywa. Z resztą nie tylko jego sobie w tej roli wyobrażałam, ale jak widać to właśnie on był mi pisany. Czy to dobrze, czy źle, to się jeszcze okaże.
Następnego dnia
-W takim razie proponuję datę ślubu 11 sierpnia- zaproponował ojciec Dylana. Byliśmy właśnie w salonie moich rodziców przy naszym stole. Ja i Dylan siedzieliśmy u szczytu stołu, a nasi rodzice zasiedli naprzeciwko siebie. Czułam się jak na jakiejś debacie albo innym posiedzeniu, ale nie komentowałam ich stylu konwersacji. To nie była moja sprawa. Ja inaczej będę rozmawiać ze swoją rodziną.
-To już za dwa tygodnie- uświadomiłam sobie z przerażeniem. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że powiedziałam to na głos.
-Czyżbyś zmieniła zdanie?- Dylanowi najwyraźniej spodobało się podkopywanie moich decyzji. Uśmiechał się do mnie głupkowato więc postanowiłam to zmienić.
-Tak. Rozmyśliłam się- powiedziałam całkowicie poważnie, a wszyscy w pomieszczeniu (włącznie z Dylanem) zamarli w bezruchu. Mówiłam, że mina mu zrzednie.- Żart- mruknęłam. Wszyscy jak jeden mąż popatrzyli na mnie jak na pięcioletnie dziecko z miną mówiącą ,,nie śmieszne.'' No cóż. Będę musiała popracować trochę nad mimiką twarzy jeśli chcę zostać zawodowym klaunem.
-Nie martw się- powiedziała moja mama, ignorując wszystkich wokół.- Ze wszystkim się wyrobimy. Już jutro pojedziemy załatwić ci suknię ślubną, a salę i kwiaty zostawimy Alex- Moja mama posłała zniewalający uśmiech w stronę mamy Dylana, co bardzo mnie zdziwiło, ale pozostawiłam to wszystko bez zbędnych komentarzy.
-W takim razie zgoda- mruknęłam zaspana, bo było już późno i szczerze mówiąc chciało mi się spać. Podczas gdy reszta zebranych zaczęła omawiać szczegóły, ja zasnęłam z głową na stole. Poczułam tylko jak ktoś niesie mnie po schodach do sypialni. Wiedziałam, że to Dylan, bo od podstawówki wciąż używa tych samych perfum. Jak dla mnie nadal pachną pięknie.
Chłopak położył mnie na łóżku, a ja spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.-Żeby potem nie było, że nie spytałem- mruknął i wyciągnął z kieszeni spodni czarne pudełeczko. Wiem, że w środku był pierścionek choć go nie widziałam. Nie trudno było się przecież domyślić.- Zostaniesz moją żoną?- spytał, raczej z grzeczności, bo przecież wiedział, że nie mam innego wyjścia. Już podjęłam decyzję od której nie będzie odwrotu. W duchu dziękowałam mu za to, że nie zadał pytania ,,czy wyjdziesz za mnie?'' bo czułabym się wtedy w obowiązku wstać z łóżka i stanąć za nim jak przystało na dobrego dowcipnisia. Skoro jednak tak się nie stało, nie pozostało mi nic innego, jak tylko odpowiedzieć:
-Tak.

CZYTASZ
Tylko Nie Ty
RomanceJen niedawno wkroczyła w dorosłe życie i choć na chwilę zapomniała o starych rozterkach. Od dziecka wyobrażała sobie swoją przyszłość, ale nie spodziewała się że będzie ona powiązana z przeszłością. Z kolegą z klasy. Z kimś kompletnie nieodpowiednim...