8.

10.7K 395 13
                                    

-Yyy...- nie wiedziałam co mam powiedzieć, żeby go nie urazić. Oczywiście lubię łono natury, ale nie wiem jak on sobie wyobraża naszą jakby ,,randkę'' na pustym polu. Będziemy sadzić buraki?- Gdzie my właściwie jesteśmy?- spytałam w końcu chłopaka, który wpatrywał się w to puste pole jak w obrazek.

-Tutaj zbudujemy dom- oznajmił tak jakby to było oczywiste.- Tam- pokazał palcem na obszar po lewej- będzie ogromny salon, a w nim kominek i kino domowe- wywróciłam oczami na jego słowa.

-No jasne, że tak- mruknęłam i podeszłam bliżej- Będziesz całymi dniami leżał na kanapie przed telewizorem, grzał tyłek i oglądał kino domowe popijając piwo- wyśmiałam go, a potem wyminęłam jego osobę i ruszyłam przed siebie. Próbowałam objąć cały teren wzrokiem, ale okazało się to niewykonalne. Po chwili usłyszałam szybkie kroki za sobą i zdałam sobie sprawę, że Dylan za mną biegnie.

-A kto mi zabroni?- rzucił, przebiegając obok mnie. Rozpostarł ramiona i zakręcił się wokół własnej osi.- Tak to ja mogę żyć!- krzyknął, a ja zaśmiałam się z jego dziecinnego zachowania. Zawsze uważałam, że będzie z niego świetna baletnica. Po chwili chłopak przyspieszył i pobiegł przed siebie, a ja uznałam to za wyzwanie i także ruszyłam za nim. Fajnie było biec razem przez nie do końca skoszone pole. Czułam się jak wtedy, gdy mięliśmy po dwanaście lat i pojechaliśmy na wycieczkę szkolną, gdzie wszyscy tarzali się w trawie i nie martwili tym co będzie jutro.

-Wow, nauczyłaś się biegać!- wykrzyknął z udawanym podziwem i złapał się za głowę.

-Zawsze umiałam biegać, tylko po prostu mi się nie chciało- fuknęłam i przyspieszyłam nieco. Zawsze mnie wyzywał od grubasów, chociaż i tak ważyłam mniej od niego. To prawda, że nie miałam widocznych żeber, ale co z tego? Nie mam zamiaru odchudzać się z kości na ości tylko dlatego, że jeden chłopak ma ze mną problem. Teraz schudłam nieco z ud i z brzucha, więc w swoich oczach wyglądam o wiele lepiej, ale inni nawet nie zauważyli żadnej zmiany. Najważniejsze, że ja się dobrze czuje w swoim ciele, a inni mogą mnie centralnie pocałować w dupę.
Gdy w końcu dobiegliśmy do granicy pola, gdzie zaczynał się las, chłopak przystanął i obejrzał się za siebie. Ja także się obróciłam i dopiero teraz byłam w stanie objąć spojrzeniem cały obszar. Po chwili zdałam sobie sprawę dlaczego tak jest. Po prostu jestem na górce.

-Dom będzie w dole, a tutaj dookoła będzie płot- Dylan wszystko sobie doskonale zaplanował- Zawsze chciałem mieć dwa dogi niemieckie, a tutaj będą miały ogromną przestrzeń do biegania. Zmieści się nawet basen i plac zabaw- dodał. Nie pytałam dla kogo ten plac zabaw, bo nie chciałam poruszać niewygodnych tematów. Słuchałam go więc w skupieniu i zaczęłam sobie to wszystko wyobrażać. Uśmiechałam się, gdy przyszła mi do głowy wizja mnie na leżaku przed domem, a w basenie mój mąż... STOP. Mój mąż, ale żadnych uczuć.

-Zawiesiłaś się?- spytał Dylan, machając mi ręką przed oczami. Spojrzałam na niego jak na debila i odepchnęłam od siebie jego dłoń. Była sporo większa od mojej, co często przerażało mnie u facetów. Ojciec bił mnie, gdy byłam mała, więc teraz boję się każdego mężczyzny, który podniesie na mnie głos. Zawsze wtedy boję się, że dojdzie do rękoczynów. Ale wiem, że Dylan nie jest aż tak nieludzki. To nie ten typ człowieka. Wiem to.

-Wracamy już?- spytałam, gdy usłyszałam za sobą kroki chłopaka.

-Tak właściwie, to zaplanowałem dla nas mini piknik- powiedział i podrapał się po karku.- W samochodzie mam pizzę i kaloryczne napoje- Zdziwiłam się, bo pamiętam, że Dylan nigdy nie lubił Fast foodów. Nigdy nie jadł chipsów ani nie kupował coca coli. Zawsze miał przy sobie dietetyczne wafle, chrupki i napoje typu Oshee. A na bal gimnazjalisty przyniósł ze sobą sześciopak Blacków.

-Jak dla mnie spoko- wzruszyłam ramionami i szybszym krokiem skierowałam się do samochodu.- Mam nadzieję, że to pizza peperoni- rzuciłam i otworzyłam tylnie drzwi samochodu po lewej. Nie trafiłam, bo pizza leżała po prawej, więc pochyliłam się i wyciągnęłam po nią rękę, ale Dylan był szybszy i zabrał mi ją od razu po otworzeniu drzwi z drugiej strony. Obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem i zamiast jedzenia postanowiłam zabrać z fotela napoje. Chłopak pomyślał także o kocu, za co byłam mu wdzięczna, bo nienawidzę jak chodzą po mnie mrówki.

-Może być?- spytał chłopak, gdy usiedliśmy już na trawie i zabrałam się za otwieranie pizzy. Okazało się, że w środku była Margherita.

-Też lubię- rzuciłam i zabrałam się za największy kawałek ze wszystkich. Może ktoś uzna, że jestem pazerna, ale prawda jest taka, że byłam po prostu głodna.

-Tylko się nie udław, bo będzie mi smutno- rzucił Dylan z sarkazmem i sam zabrał się za jedzenie.

-Świnia- rzuciłam i udałam obrażoną, a chłopak zaśmiał się z mojego dziecinnego zachowania. W gimnazjum zawsze w takich chwilach zaczynaliśmy się wzajemnie bez końca wyzywać.- Mam pomysł- rzuciłam po chwili ciszy, bo idealny pomysł wpadł mi do głowy.- Zostały cztery dni do ślubu, więc spędźmy je razem, żeby się lepiej poznać.- Jeden dzień za jeden rok rozłąki mój drogi. Coś mi się w końcu od życia należy.

-Właściwie to sam chciałem to zaproponować, ale z naszej dwójki to ty zawsze byłaś zdecydowanie bardziej bezpośrednia- wypomniał mi i uśmiechnął się kpiąco. Wystawiłam do niego język, a potem sięgnęłam po następny kawałek pizzy. Matko, jak ja dawno nie jadłam pizzy! Jeśli nie mam jej w ustach choć raz w przeciągu dwudziestu czterech godzin, czuję się tak jakby minęły lata.

Pół godziny później

Od jakiegoś czasu leżymy z Dylanem na kocu i rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Niektóre rzeczy w nim mnie zadziwiają, a inne sprawiają, że chcę go bliżej poznać. Niedługo będę miała na to mnóstwo czasu, ale mimo wszystko chciałabym wiedzieć o nim chociaż te podstawowe informacje, skoro mamy być ,,małżeństwem.'' Od jakiegoś czasu między nami trwa niezręczna cisza, a mnie dręczą pytania. Z natury jestem ciekawska, więc w końcu postanawiam zapytać.

-Jak zareagowałeś kiedy ojciec wyskoczył do ciebie z tym ślubem?- spytałam, a po chwili tego pożałowałam. Głupio zabrzmiało to pytanie- Znaczy...- staram się poprawić- No wiesz o co mi chodzi- rezygnuję i czekam na jakąkolwiek reakcję z jego strony.

-Z początku byłem wkurwiony i ostro protestowałem, ale uznałem, że nie będę cię skreślał, dopóki cię nie poznam- powiedział, a mnie zaskoczyła szczerość bijąca z jego wypowiedzi.

-I co?- podparłam się na łokciu i spojrzałam na niego z góry- Skreśliłeś?- spytałam, choć przecież znam już odpowiedź. Dylan uśmiechnął się lekko i przymrużył oczy patrząc na mnie.

-Nie.

Tylko Nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz