4 listopada 2019
Od mojej burzliwej rozmowy z Dylanem minęły dwa tygodnie. Niektórzy twierdzą, że to chyba dość, aby poważnie się zastanowić nad jedną rzeczą. Otóż mylą się. Dla mnie to o wiele za mało czasu na przemyślenia, ale nie mam innego wyjścia. Przeanalizowałam wszystkie za i przeciw i postanowiłam, że dla dobra dziecka zamieszkam z Dylanem. Gdy powiedziałam o swojej decyzji Markowi, strasznie się wkurzył i wyszedł z mojego mieszkania trzaskając drzwiami. Chłopak od początku był zdania, że powinnam walczyć o swoje i nie dawać sobą pomiatać. Ja natomiast patrzyłam na to wszystko realistycznie (czyli pesymistycznie) i uznałam, że lepiej będzie się poddać i mieć Paula przy sobie. Nie należę do ludzi odważnych, takich którzy lubią ryzykować. A już na pewno nie będę ryzykować utraty kontaktu z własnym dzieckiem tylko po to, żeby coś komuś udowodnić. Moja mama także niechętnie zaakceptowała moją decyzję, ale nie skomentowała jej ani w negatywny ani w pozytywny sposób, za co byłam jej wdzięczna. Sama jest matką, więc na pewno wie co mną kieruje i dla dobra swojego wnuka jest w stanie to zaakceptować. Gdyby moje prawa rodzicielskie zostały ograniczone, ona także straciłaby kontakt z Paulem, a tego z pewnością by nie chciała. Istnieją jednak trzy osoby, które bardzo ucieszyły się z mojej decyzji. Państwo Brown oraz Dylan już jakiś czas temu urządzili dom, który Dylan zbudował na obrzeżach miasta. Zapomniałam o nim kompletnie. Z początku wystraszyłam się, że będę tak daleko od mamy, ale potem uznałam, że może chociaż w tamtym domu poczuje się jak u siebie. Za pół godziny ma po nas przyjechać Dylan. Bardzo się stresuje, bo spanie z nim w jednym łóżku raczej wyszło mi z wprawy. Pociesza mnie jedynie myśl, że będę miała Paula przy sobie.
15 listopada 2019
Zdążyłam się już trochę zadomowić w swoim nowym domu. Przyznaję bez bicia, że Dylan pięknie urządził wszystkie pokoje i ku mojej radości w żadnym z nich nie było dywanu. Paul oczywiście ma swój własny pokój, w którym jest mnóstwo gadżetów i zabawek. Z początku ten przepych i bogactwo, które dało się zauważyć z każdej strony mnie przytłaczały ale zdążyłam się już przyzwyczaić. Państwo Brown zadbali o to, żeby w naszym domu nie zabrakło miejsca na nowoczesne urządzenia np. zautomatyzowana łazienka lub boty które same sprzątały czy też inteligentna lodówka, która sana zamawia jedzenie. Nie podobało mi się to, że rzeczy same się włączają i podejmują za mnie te pomniejsze decyzje, bo przez to ludzie stają się leniwi (jak na przykład mój mąż) ale potem zaczęłam dostrzegać plusy takiego sprzętu AGD. Przede wszystkim miałam więcej czasu dla dziecka, a w międzyczasie czytałam też książki, które kocham prawie tak mocno jak swojego syna. Kiedy urodziłam Paula, nie miałam czasu na czytanie, a teraz mam go odrobinę więcej. Pozatym, że mieszkam z Dylanem pod jednym dachem, nie łączy nas nic prócz wspólnych posiłków i codziennej (bardzo krótkiej) wymianie zdań na temat naszego syna, więc wbrew pozorom dużo się w moim życiu nie zmieniło. No może poza tym, że Mark nadal jest na mnie śmiertelnie obrażony. Napisałam do niego kilka razy i zostawiłam wiele wiadomości głosowych, ale nie odpowiedział na żadną z nich. Postanowiłam się tym nie przyjmować, nie tym razem. Ostatnio też się na mnie wypiął, a potem sam wrócił z podkulonym ogonem, więc tym razem zapewne też tak będzie.
-Jen- głos Dylana wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłam się z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Zywkle nie wchodzimy sobie w drogę. On siedzi w swoim gabinecie ,,do gier", a ja całe dnie zajmuje się dzieckiem. Zazwyczaj spotykamy się dopiero w sypialni, gdzie albo ja zastaje go śpiącego, albo on mnie.
-Co?- spytałam, odwracając się spowrotem w stronę kominka. Emanowało z niego przyjemne ciepełko, a malutki Paul śpiący obok mnie wyglądał uroczo, przykryty niebieskim kocykiem w misie.
-Jutro mój kumpel organizuje wesele i zostałaś zaproszona jako moja osoba towarzysząca- powiedział.
-I co ja mam zrobić z tą informacją?- spytałam, bo chłopak przez dłuższy czas nie powiedział nic więcej. Czasami naprawdę ciężko mi się z nim dogadać. Mówi coś, a potem przerywa w połowie zdania z nadzieją, że domyśle się co siedzi w tej jego pustej łepetynie.
-Po prostu ze mną pójdź i udawaj, że jesteśmy zajebistym małżeństwem- warknął i szybkim krokiem odszedł w stronę łazienki. Mrugnęłam kilka razy, bo nie mogłam się pozbyć wrażenia, że Dylan ma poważne problemy z emocjami. Po chwili uznałam jednak, że nie ma o co się z nim spierać. Skoro już muszę tu tkwić, to przynajmniej się trochę rozerwę. Zaniosłam Paula do jego pokoju i myśląc o jutrzejszym dniu zapukałam do drzwi łazienki. Po chwili dźwięk lejącej się wody ustał, a ja miałam okazję, żeby zadać Dylanowi dręczące mnie pytanie.
-Jeśli jutro pójdziemy na ten ślub- zaczęłam- to kto zostanie z dzieckiem?- spytałam. On chyba nie do końca przemyślał jutrzejszy wieczór.
-Yyy- usłyszałam tylko- Myślę, że moi rodzice chętnie się nim zaopiekują- powiedział i wyobraziłam sobie jak w tym momencie wzrusza ramionami.
-PO MOIM TRUPIE!- powiedziałam ze złością- Zadzwonię do MOJEJ mamy- podkreśliłam dobitnie, żeby wiedział co mam na myśli.
-Jak sobie chcesz- dam sobie rękę uciąć, że w tym momencie wywrócił oczami. Miałam jeszcze coś dodać, ale chłopak spowrotem włączył wodę, która zagłuszyła by każde moje słowo. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie, bo nie chce mu się już dłużej dyskutować. Ja natomiast nie miałam ochoty czekać, aż chłopak w końcu przestanie gapić się w swoje odbicie w lustrze i wyjdzie z łazienki, więc poszłam umyć się na górę. Na dole łazienka była zdecydowanie większa, ale ja osobiście wolałam tą mniejszą, bo bardziej przypominała tą w moim starym mieszkaniu. Oczywiście wyszłam spod prysznica szybciej niż Dylan, który zapewne nadal układał przed lustrem swoją pedalską grzywkę. Może trochę przesadzam, ale naprawdę mógłby coś zrobić z tymi włosami, bo ostatnio wygląda jak karykatura barbie. Jego włosy nie są ani długie, ani krótkie. On po prostu wygląda jak zarośnięty menel. Rozmyślałam nad tym przez dłuższą chwilę i stwierdziłam, że skoro mamy jutro iść na ślub, to najpierw będę musiała zaciągnąć chłopaka do fryzjera. Mimo późnej pory zadzwoniłam do mamy, bo wiedziałam, że nie śpi i spytałam czy może przyjść do nas jutro rano i zaopiekować się małym. Oczywiście chętnie się zgodziła i była bardzo szczęśliwa, bo w końcu spędzi prawie trzy dni ze swoim wkukiem, którego dawno nie miała tylko dla siebie. Wiedziałam, że Dylan posiedzi w łazience jeszcze przez dłuższy czas, więc napisałam mu karteczkę ,,Mama się zgodziła. Rano idziemy do fryzjera" i położyłam ją na jego komodzie obok łóżka, a sama ułożyłam się do snu.
CZYTASZ
Tylko Nie Ty
RomanceJen niedawno wkroczyła w dorosłe życie i choć na chwilę zapomniała o starych rozterkach. Od dziecka wyobrażała sobie swoją przyszłość, ale nie spodziewała się że będzie ona powiązana z przeszłością. Z kolegą z klasy. Z kimś kompletnie nieodpowiednim...