19 sierpnia 2018r.
Od czasu imprezy Dylan jest jakiś dziwny. Zachowuje się wobec mnie zaborczo, ale z drugiej strony sprawia wrażenie jakby był na mnie zły. Naprawdę zaczynam mieć dość tych jego zmiennych nastrojów. Dzisiaj wylatujemy do Francji. Paryż to podobno miasto zakochanych, więc wolałabym omijać je szerokim łukiem, ale bardzo chcę zobaczyć wierzę Eiffla, więc nie mam wyjścia.
Rodzice dzwonili do mnie kilka razy, ale nie odbierałam. Nadal kotłuję się z myślą, że mnie sprzedali. To moje życie, moje ciało, jestem dorosła. Myślałam, że im pomagam, a tymczasem oni mnie po prostu wykorzystali, żeby się wzbogacić. No chyba, że te pieniądze były przeznaczone na spłatę długów. Sama już nie wiem. Muszę zagadnąć o to Dylana, gdy już zakwaterujemy się w hotelu we Francji. To będą najdogodniejsze warunki do przeprowadzenia takiej rozmowy.-Wzięłaś wszystko?- zapytał Dylan z suchą obojętnością, wchodząc do mojej sypialni. Pokiwałam głową i podałam mu swoje walizki, a on zaniósł je na środek salonu, skąd miał je zabrać boy hotelowy. Doniosłam tam także swoją torebkę i czekałam, aż Dylan skończy rozmawiać przez telefon. Właśnie zamówił nam taksówkę, więc spojrzałam ostatni raz na ten piękny penthouse i widok za oknem. Będę tęsknić za tym miejscem. Zdecydowanie lepiej mi się tutaj przyjeżdżało niż odjeżdża. I nie chodzi tutaj tylko o to, że opuszczam ten wspaniały kraj, ale także o atmosferę jaka panuje między mną a Dylanem.
-Idziesz?- pyta chłopak i przewiesza sobie przez ramię swoją torbę sportową. Widzę za jego plecami jak boy hotelowy wynosi ostatnie walizki. Z jednej strony jest mi smutno, ale z drugiej cieszę się, że to jeszcze nie koniec i jeszcze dziś zobaczę Paryż.
Kilka godzin później
Niedługo lądujemy, a ja cały ten lot nie zamieniłam z Dylanem ani słowa. Mogliśmy w sumie jechać samochodem, ale samolotem jest zdecydowanie szybciej. Gdy dotarliśmy do hotelu byłam wykończona. W sumie nie robiłam nic, co powodowało stratę energii, ale podróże są naprawdę męczące. Tym razem mięliśmy zwykły pokuj w hotelu. Z początku mi to nie przeszkadzało, ale gdy spostrzegłam, że mamy tylko jedno łóżko, nieco się zaniepokoiłam. Oddzielę nas deską do prasowania, gdy tylko ją kupię, bo nie mam zamiaru mówić w przyszłości swojemu dziecku ,,Tatuś spłodził cię we Francji, ale wtedy się nie kochaliśmy. Teraz też się nie kochamy, ale nie martw się skarbie, podobno miłość przychodzi z czasem.'' Co to, to nie. Oczywiście nie zakładam od razu, że śpiąc w jednym łóżku będziemy od razu uprawiać seks. Po prostu jest to pierwsza rzecz jaka mi przyszła na myśl. W końcu kot w butach powiedział, że gdy mężczyzna jest sam na sam z kobietą, rodzi się napięcie, z którym nie wolno walczyć.
-Chcesz się przejść?- zapytał Dylan z nieco mniej obojętną nutą w głosie, co przyciągnęło moją uwagę. Mimo zmęczenia postanowiłam pójść z nim na spacer po Paryżu i przy okazji wykorzystać ten moment na poważną rozmowę. Kilkanaście minut później spacerujemy ulicami Paryża jedząc lody. Długo zwlekałam z rozpoczęciem rozmowy, ale w końcu musiałam się przełamać, bo inaczej nigdy się nie dowiem.
-Co cię tak wkurzyło na tej imprezie?- pytam ni stąd ni zowąd, a Dylan spogląda na mnie kątem oka. Widzę, że zastanawia się co ma mi odpowiedzieć. Najlepiej dla niego będzie, gdy powie mi prawdę. Oszczędzi sobie cierpienia w postaci bólu jąder.
-Nic co powinno cię interesować- zapewnił mnie, a ja naburmuszyłam się nieco. Konwersacje wymyślane przeze mnie w głowie toczą się tak szybko i płynnie, a w rzeczywistości zawsze jest tak ciężko się dogadać.
-Mów- rozkazałam, bo zaczął mnie już denerwować. Nigdy nie wiem czy jest zły czy nie, a jeśli już jest to nawet nie wiem czemu. Zmienia nastroje jak kameleon kolor.
-Po prostu nie lubię, kiedy ktoś na moich oczach flirtuje z moją kobietą i tyle- rzucił i chyba uważał, że temat został zakończony.
-Że co?- pytam- Niby kto z kim flirtował?- Nie wiedziałam nawet, czy chodzi mu o mnie, bo chyba źle coś zrozumiałam.
-Mój tak zwany ,,dobry znajomy''- sarknął- Podrywał cię na moich oczach i wiem, że liczył na coś więcej- wzruszył ramionami.
-Ale ja nie liczyła na nic więcej, to po pierwsze, a po drugie niby czemu miałoby cię to obchodzić?- rzuciłam może nieco zbyt ostrym tonem.
-Bo jesteś moją żoną?- zapytał retorycznie.
-Tylko na papierze. Poza tym przecież nic nas nie łączy- powiedziałam, a chłopak kiwnął twierdząco głową i nadal milczał.- Czemu mnie kupiłeś?- spytałam, a on momentalnie zesztywniał i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-A ty skąd o tym wiesz?!- wykrzyknął. Strzelałam na ślepo i bardzo chciałam się pomylić, ale jednak i tym razem miałam rację. Mój ojciec to skurwiel.
-Nie ważne skąd wiem, ważne, że w ogóle się dowiedziałam- opowiedziałam, a moje oczy się zaszkliły. Jak można sprzedać własne dziecko i wmówić mu, że to dla dobra rodziny? Jak można tak wykorzystać drugiego człowieka? Jak można być tak nieczułym na ludzkie cierpienie? Czuję się jak dziwka.
-Nie płacz- powiedział spanikowany i rozejrzał się dookoła. Po chwili pociągnął mnie w stronę ławki, którą wypatrzył niedaleko nas. Gdy na niej usiadłam, rozkleiłam się już całkowicie. Dylan nie mówił do mnie, nie przytulił mnie, ani nawet mnie nie dotykał. W końcu to nie jest bajka, tylko rzeczywistość, a uczucia nie przyjdą sobie od tak. Gdy już się nieco uspokoiłam, chłopak podał mi chusteczkę za co podziękowałam mu z wdzięcznością. Nie dość, że dziwka, to jeszcze wygląda jak sierota. I w sumie od dziś jestem sierotą. Nie chcę znać ludzi, z którymi mieszkałam przez tyle lat swojego życia i nawet nic nie podejrzewałam.
-Dlaczego ja?- pytam i pociągam nosem- Byłam aż taką złą córką?- spytałam i spojrzałam na Dylana ze smutkiem. On w przeciwieństwie do mnie nie ukazywał żadnych emocji. Czuł się po prostu niekomfortowo w tej sytuacji. Czuję, że to będzie długa i oczyszczająca rozmowa. Chcę dziś dowiedzieć się wszystkiego i przestać w końcu żyć w kłamstwie.
CZYTASZ
Tylko Nie Ty
RomanceJen niedawno wkroczyła w dorosłe życie i choć na chwilę zapomniała o starych rozterkach. Od dziecka wyobrażała sobie swoją przyszłość, ale nie spodziewała się że będzie ona powiązana z przeszłością. Z kolegą z klasy. Z kimś kompletnie nieodpowiednim...