14.

10K 384 10
                                    

12 sierpnia 2018r.

Obudziłam się rano z niewielkim bólem głowy. Nie upiłam się i nie miałam kaca, pamiętałam cały wczorajszy dzień, ale hałas związany z weselem, ta muzyka i śpiewy, podziałały źle na moje samopoczucie. Rzadko chodzę na takie imprezy, a jeśli już się zdarzy, to właśnie takie są potem skutki. Dylan także się wczoraj nie upił. To nie w jego stylu. Wynajęliśmy oczywiście wspólny pokój, żeby nie było podejrzanie, ale spaliśmy na osobnych łóżkach. Nie chciałam go budzić, więc zabrałam torbę w której miałam sukienkę na zmianę do łazienki i po wzięciu prysznica się w nią przebrałam. Sukienka była brzoskwiniowa i moim zdaniem nieco zbyt obcisła, ale nie miałam wyboru. Moja suknia ślubna była cała spocona i brudna, szczególnie że w niej spałam. Dylan także zdjął tylko marynarkę i padł na łóżko jak zabity. Oboje byliśmy bardzo męczeni wczorajszym dniem. Umyłam zęby szczoteczką, której Elena dzięki Bogu nie zapomniała spakować i zeszłam na dół. Ku mojemu zaskoczeniu ludzie nadal pili, tańczy i jedli. Niektórzy pewnie spali, ale z tego co widzę, większość jest po prostu pijana i nie zwraca uwagi na zmęczenie. W kącie sali ujrzałam swojego ojca i ojca Dylana. Mój teść przekazywał mojemu ojcu sporą sumę pieniędzy i o dziwo nikt oprócz mnie tego nie zauważył. Szybkim krokiem ruszyłam w ich stronę, a gdy spostrzegli moją osobę speszyli się i zachowywali jakby nigdy nic.

-Jak ci minęła noc?- spytał mój ojciec i zabawnie poruszył brwiami. On myśli, że kim ja do cholery jestem?

-Nie tak jak myślisz- warknęłam.- Co to za pieniądze?- spytałam bez zbędnych ceregieli, a oni spojrzeli po sobie i udawali, że nie wiedzą o co mi chodzi.

-Nie zawracaj sobie głowy pieniędzmi- powiedział pan Brown i położył dłoń na moim ramieniu- Teraz należysz do rodziny- ciągnął dalej i powoli odciągał mnie od ojca- Masz pieniędzy jak lodu i możesz z nimi robić co chcesz- dodał z uśmiechem, a ja wyrwałam się z jego uścisku.

-Nie potrzebuję pieniędzy i kto jak kto, ale pan dobrze wie, że ten ślub nic nie zmienia oprócz mojego nazwiska- rzuciłam i przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, a potem całkiem niespodziewanie pan Brown się uśmiechnął.

-Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni i będziesz naprawdę uważała się za członka naszej rodziny- powiedział i odszedł, a ja stałam jak wryta. Zabrzmiało to po prostu szczerze, czego się raczej z jego strony nie spodziewałam. Albo jest doskonałym kłamcą, albo naprawdę tak uważa. Westchnęłam zrezygnowana, ponieważ kwestia pieniędzy nieustannie mnie męczyła i postanowiłam się przejść. Wyszłam na dwór i pokierowałam się w stronę zamku, w którym mięliśmy wczoraj robione zdjęcia. Ogromne było moje zaskoczenie, gdy zastałam tam obściskujących się Marka i Elenę. Oni także byli oszołomieni moim widokiem, a ja nawet wiem dlaczego.

-TO TAK SIĘ BAWICIE, TAK? A PRZYJACIÓŁCE ANI SŁOWA NIE PISNĘLIŚCIE!- wypomniałam, a Elena spłonęła rumieńcem. W gimnazjum zawsze się śmiałam, że do siebie pasują i w ogóle miałam fan girl, ale nigdy w życiu bym nie pomyślała, że miałam rację.

-Nie gniewaj się- zaczęła Elena.

-Właśnie. Najlepiej to nas zostaw, bo jeszcze nie skończyliśmy- powiedział Mark, a ja zgromiłam go wzrokiem.

-Mam nadzieję, że nie zmajstrowaliście dziecka po pijaku- rzuciłam i wyszłam z pomieszczenia, bo naprawdę nie chciałam już tego oglądać. Po chwili zastanowienia stwierdziłam jednak, że w ogóle nie przeszkadza mi ich relacja. To nawet fajnie, że dwoje moich najlepszych przyjaciół coś kręci. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że nie kłótnia i złamane serca.
Teraz kiedy nie miałam już dokąd iść, po prostu usiadłam przy fontannie przed hotelem i podziwiałam widoki. Błękitne niebo, ogród, wypielęgnowaną trawę... Nie myślałam już o tym co było i o tym co się zaraz wydarzy. Byłam tylko ja i cisza.
Do czasu, aż ktoś nie podszedł do mnie od tyłu i nie chlusnął na mnie wodą z fontanny. Wstałam szybko jak oparzona, gotowa puścić w stronę tego kogoś wiązankę najrozmaitszych przekleństw, ale cała złość wyparowała, gdy spostrzegłam, że to tylko Dylan.

-Debil- fuknęłam. No dobra. Może nie cała złość.

-Chyba za dużo wody nabrałem- przyznał ze śmiechem. On doskonale wie jak mnie zirytować.

-Trzeba było sobie od razu wiadro przynieść- warknęłam i usiadłam na trawie tyłem do słońca, aby wyschła mi ta plama zimnej wody na plecach.

-W sumie szkoda, że na to nie wpadłem- stwierdził i usiadł obok mnie.- Fajne włosy- rzucił z udawanym uznaniem, a ja zasymulowałam, że się obrażam. Moje włosy pod wpływem wody zaczynają się podkręcać i wyglądam wtedy... inaczej. Zaplanowałam zemstę. Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.
Wstałam, udając, że chcę wrócić do hotelu, a Dylan poszedł w moje ślady i także podniósł się z trawy. Wykorzystałam moment kiedy otrzepywał spodnie i popchnęłam go z całej siły. Chłopak zachwiał się i wpadł do fontanny, a ja zaczęłam się tak głośno śmiać, że aż goście wyszli na dwór sprawdzić co się dzieje. Dylan w tym czasie próbował ogarnąć co się wokół niego dzieje i jestem w stu procentach pewna, że ból dupy nie da mu o sobie zapomnieć jeszcze przez bardzo długi czas.

-Pomóż mi teraz- rzucił przez zaciśnięte zęby i wyciągnął do mnie rękę. Stary numer.

-Nie ma takiej opcji- powiedziałam i odwróciłam się, żeby odejść, ale zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. W ciągu sekundy wylądowałam na nim. Teraz oboje leżeliśmy na środku fontanny, cali przemoczeni, w dodatku goście zaczęli nam cykać pamiątkowe fotki. Też mi sensacja.

-Zabiję cię- zapowiedziałam i usiłowałam podnieść się z niego, ale zablokował mnie nogą i przytrzymywał rękoma tak, że nie miałam nawet jak się ruszyć.

-Wierz mi lub nie, ale ja mam zdecydowanie większe powody do zemsty- rzucił i przez chwile mierzyliśmy się spojrzeniem.

-Trzeba było nie zaczynać- odbiłam pałeczkę, a z poza fontanny dobiegł nas roześmiany głos pana Browna.

-Na pewno nie będą się razem nudzić.- Jestem pewna, że pokierował te słowa w stronę moich rodziców. To prawda. Nudzić się razem na pewno nie będziemy, ale jeśli się w tym czasie nie pozabijamy, to będzie istny cud. Mam nadzieję, że przeżyję chociaż miesiąc miodowy, bo chciałabym w pełni wykorzystać swój pierwszy w życiu wyjazd za granicę.

Tylko Nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz