28.

9K 384 10
                                    


23 września 2018

Dziś nareszcie pozbędziemy się Olivii. Wiem, że źle to zabrzmiało, ale po wczorajszej akcji naprawdę zaczęłam mieć jej dość. Poza tym opieka nad nią nie była wcale taka zła jak mi się z początku wydawało. Dzieci po prostu mają za dużo energii i zawsze pchają się tam gdzie nie trzeba. Dosłownie.

-Chyba już przyjechali -mruknął Dylan, wyglądając przez okno. Jemu też bardzo się spieszyło, żeby oddać siostrę rodzicom. Myślałam, że udusi ją poduszką gdy spała, ale nie zorbił tego, za co szczerze go podziwiam. Po kilku minutach rozległ się dźwięk dzwonka. Dziewczynka zostawiła psa samego na podłodze, wstała i z prędkością światła pobiegła do drzwi, przywitać się z rodzicami. Byłam pewna, że się za nimi stęskniła. Pies oczywiście pobiegł za nią, więc po chwili cała ,,rodzinka" zebrała się przy drzwiach. Dylan zaprosił swoich rodziców do środka, a oni ze zdziwieniem zarejestrowali małą kupkę sierści na podłodze. Wyjaśniłam im co i jak i po długich błaganiach i jękach Olivii niechętnie zgodzili się zabrać psa do siebie. Przynajmniej nic więcej już nie obsika, bo w ciągu tego tygodnia byłam zmuszona wyrzucić wszystkie dywany. Tak właściwie był to jedyny plus tej sytuacji, bo Dylan nie ma za grosz gustu i wszystkie były okropne. Powiedziałam mu już, że to ja wybiorę dywany do naszego domu jednorodzinnego, który swoją drogą jest już w trakcie budowy.

-Byłaś grzeczna?- Spytała pani Brown swojej córki, gdy tylko wzięła ją na ręce. To chyba najbardziej oklepane pytanie jakie mogą zadać rodzice swojemu dziecku. To chyba oczywiste, że było niegrzeczne ale się do tego nie przyzna.

-Tak- przytaknęła mała i roześmiała się głośno, a ja miałam ochotę przystąpić do wypisywania jej grzeszków na kartce. Trochę by się nazbierało do pierwszej spowiedzi.

-Skoro już jesteście, to może zostaniecie na kolacji- zaproponował Dylan od niechcenia. Jeśli mam być szczera to zostało nam po prostu trochę jedzenia z obiadu i nie chcieliśmy, żeby się zmarnowało, a sami aż tyle nie zjemy.

-Chętnie- powiedział pan Brown i zachęcony naszym zaproszeniem skierował się wprost do stołu. Od początku czułam, że to będzie ciężkie popołudnie, ale nie spodziewałam się, że aż tak, bo za każdym razem gdy mała Olivia
otwierała usta, bałam się, że wspomni o tym, co zastała wczoraj wchodząc do naszej sypialni. Wiem, że może wspomnieć o tym rodzicom, kiedy już będą w domu, lub nawet w czasie jazdy samochodem, ale wtedy przynajmniej nie będę musiała się wstydzić patrząc im prosto w twarz. Wiem, że seks to normalna rzecz, szczególnie wśród dorosłych a w dodatku małżonków, ale  państwo Brown znają relacje między mną a Dylanem i doskonale wiedzą, że tak naprawdę łączy nas tylko papier, więc mogliby sobie pomyśleć niewiadomo co na mój temat, a tego wolałabym uniknąć. Narazie jednak wszystko szło gładko, a dziewczynka ani słowem nie zająknęła się na temat wczorajszej nocy. Gdy już nasza wspólna kolacja dobiegła końca, miałam nadzieję, że pozbędę się gości z mieszkania i w końcu odetchnę, ale nic takiego się nie wydarzyło. Państwo Brown postanowili zostać na dłużej i nieco się rozgościli. Ojciec Dylana rozsiadł się na kanapie i włączył sobie telewizor, a jego matka zaczęła łazić po mieszkaniu i nie mam pojęcia czego szukała, ale chyba tego nie znalazła, bo wróciła do jadalni z nieodgadnionym wyrazem twarzy i przyglądała mi się jak sprzątam po kolacji. Oczywiście na to, że zaproponuje mi jakąkolwiek pomoc nawet nie miałam co liczyć, więc udawałam, że wcale jej tam nie ma. Dylan także się gdzieś zmył i przyznam szczerze, że byłam na niego zła. Zostawił mi swoją rodzinie na głowie i jak gdyby nigdy nic poszedł grać na komputerze. Jestem tego na milion procent pewna. Tak samo jak tego, że zaraz wystąpienia jego matce oczy, bo mam wrazenie, że jej spojrzenie wypali we mnie dziurę.

-Jesteś w ciąży?- kobieta w końcu przerwała panującą między nami ciszę, a ja puściłam trzymany przez siebie talerz na podłogę. Rozbił się na kilka części, a okruszki porcelany leżały na całej podłodze. Ja się chyba przesłyszałam.

-Nie- zaprzeczyłam tak pewnie i stanowczo, że aż ujrzałam zdziwienie na twarzy pani Brown. Po chwili zastąpiło ją rozczarowanie. Kiwnęła smętnie głową i poszła na kanapę do salonu oglądać telewizję, podobnie jak przedtem uczynił to jej mąż, którego już tam nie było. Co to w ogóle za chora akcja? Przyznam szczerze, że poczułam się bardzo dziwnie. Co więcej byłam trochę wkurzona i postanowiłam o tym jak najszybciej powiedzieć Dylanowi. Gdy tylko pozamiatałam podłogę i wyrzuciłam resztki talerza do kosza, udałam się w stronę pracowni komputerowej swojego męża. Zdziwiło mnie to, że drzwi były otwrte. Dylan zawsze narzeka, że wszyscy mu przeszkadzają, więc zwykle po prostu zamyka się na klucz, co osobiście uważam za totalną głupotę z jego strony, ale nie mam już siły na zbędne komentarze. Stanęłam pod ścianą i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie chłopaka z ojcem.

-Nie- rzucił z rozdrażnieniem chłopak. Widać, że są już na pewnym etapie rozmowy i byłam bardzo ciekawa co mnie do tej pory ominęło.

-To zrób coś z tym- warknął na niego pan Brown. Usłyszałam przeciągłe westchnienie z ust obu panów, a potem nastąpiła chwila ciszy.

-To moje życie. Zrobię co będę uważał za słuszne- stwierdził w końcu Dylan, a ja śmiało mogłam przyznać, że po raz pierwszy w życiu powiedział coś mądrego.

-Obiecałeś- rzucił pan Brown, co zabrzmiało niemal jak warknięcie.

-Wtedy jeszcze myślałem, że wiem czego chcę i że wszystko mi jedno. Teraz tak nie uważam i jestem pewien, że chcę jeszcze trochę poczekać- wyjaśnił chłopak, a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi.

-Synu ja nie młodnieje- przypomniał pan Brown, a jego ton nieco złagodniał- Mam już tyle lat, co babcia Jen, a to wcale nie dodaje mi otuchy. Chcę jeszcze zobaczyć swojego dziedzica- dodał, a mnie nagle olśniło. Już wiem skąd to nagle pytanie ze storny pani Brown, ale nadal nie wiem czemu tak na nas naciskają.

-Mówisz to tak, jakbyś miał umrzeć już jutro- prychnął Dylan lekceważąco i usłyszałam, jak odsuwa swoje krzesło od biurka- Jeśli to wszystko to moglibyście już sobie iść. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą Olivii- dodał kąśliwie.

-Tyle ci dałem, a ty nie masz nawet jaj, żeby zaciągnąć ją do łóżka- powiedział pan Brown jakby ze smutkiem, a ja poczułam się wykorzystywana, choć etap wykorzystywania mnie jeszcze się nie rozpoczął. Dobrze chociaż, że znałam ich plany. Nie mam zamiaru spełnić jego życzenia, choćby miał umrzeć już zaraz.

-A może już to zrobiłem- rzucił pewnie Dylan, a ja ponownie usłyszałam szuranie krzesła.

-Znając ciebie- mruknął mężczyzna, w międzyczasie podchodząc coraz bliżej drzwi- Wątpie- podsumował i wyszedł z pokoju, tym samym zderzając się ze mną. Chyba chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa.

-Chyba lepiej będzie jeśli państwo już pójdą- oznajmiłam oschle i bez dalszych wyjaśnień skierowałam się spowrotem do kuchni.

Tylko Nie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz