-Rozalio!-zawołał Filip.
Odwróciłam się z uśmiechem na twarzy i rzuciłam się w jego stronę, aby go przytulić, ale zrobił unik.
-Wybacz mi, ale nie teraz. Musisz mi pokazać, w którą stronę mam się udać, aby Cię uwolnić.
Zaczęłam naprawdę brutalnie drapać się po ramionach, a on jedynie patrzył na to przerażony. Z bólu zaczęłam dyszeć. Złapał mnie za nadgarstki i odciągnął je od moich rąk. Wtedy przenieśliśmy się do nicości. Wybuchłam płaczem.
-Dlaczego to robisz? Co się dzieje?
Złapałam się za głowę i zaczęłam krzyczeć.
-Rozalia!-wrzasnął.
Zaprzestałam wszystkiego. Miał zmieszaną minę. Chwycił mnie za bark, ale szybko się wyrwałam.
-Przepraszam, nie chciałem krzyczeć... Wiem, że jesteś lękliwa...
Złapałam suknię i odbiegłam.
-Zaczekaj, Rozalio!-zawołał.
Echo powtórzyło moje imię przynajmniej sto razy.
Obudziłam się z ogromnym bólem na ramieniu. Spojrzałam na postać siedzącą przy mnie. Był nim Filip, który gniótł w dłoniach dwie maski.
-Przepraszam, że zdjąłem Ci stelaż-szepnął i złapał mnie za dłoń-zrobiłem to tylko dla Twojej wygody, nie chciałem Cię urazić.
Wokół unosiła się muzyka. Po rozejrzeniu się zauważyłam, że jestem w mojej starej komnacie z Woli Grzymaliny.
-Aleksander zaraz wróci, jeśli o tym myślisz.
Niczego nie rozumiałam.
-Co się stało? Co ja tu robię?-spytałam przerażona.
Zaczął tłumaczyć, ale nie byłam w stanie zrozumieć jego słów. Miał bardzo strapioną minę.-Znowu zaczęłaś beczeć, to się stało. A co tu robisz? Drzesz się i spać nie dajesz, dzieciaku. Cicho już-powiedziała Tatiana, wisząc mi nad głową.
Otworzyłam oczy i od razu schowałam twarz w dłonie.
-Przepraszam, miałam zły sen...-odparłam sennie.
-Trzymajcie mnie!-zawołała-już od dwóch tygodni się drzesz równo o drugiej, daj żyć.
Wzruszyłam ramionami, a ona westchnęła.
-Spać-rozkazała.
Skierowała się w stronę wyjścia.
-Możesz położyć się ze mną i o czymś mi poopowiadać?-poprosiłam.
Już po chwili służąca leżała obok mnie i mówiła kolejną historię, coś tam o niej i jej narzeczonym. Niegrzecznie ją zignorowałam i zasnęłam.-Toć trzymaj tą łapę prosto-skarciła mnie kobieta w chuście.
Spojrzałam w jej stronę, a potem na moją dłoń.
-To jest linia życia, widzisz?
Wyraźnie wskazywała zgięcie przechodzące przez środek. Przytaknęłam.
-Tu linia małżeńska.
Wskazała miejsce pod małym palcem. Przytaknęłam.
-Tu linia losu.
Przepołowiła moją dłoń na pół. Przytaknęłam.Otworzyłam oczy i kilka razy zamrugałam. Rosjanki nie było przy mnie, najpewniej już musiała wstać. Zjadłam z nią śniadanie i udawałam, że słucham jej opowieści. Tak po prostu wypada.
Po jedzeniu ubrałam się w zwiewną, białą chemisę i upięłam włosy z tyłu. Ubrałam kapelusz, żeby chronić głowę przed żarem, który lał się dzisiaj z nieba.
Wsunęłam na stopy pantofle, wzięłam wachlarz z półki i opuściłam pomieszczenie. Tatiana siedziała przy stole i haftowała wzór na ręczniku kuchennym. Podniosła wzrok nie przerywając czynności i uśmiechnęła się do mnie szeroko, ukazując swój dołeczek. Odwzajemniłam go niemrawo i usiadłam naprzeciwko niej.
-Jak się panienka czuje?-spytała.
Wróciła do ścierki, a uśmiech zszedł jej z twarzy. Bardzo skupiła się na nitce, która niefortunnie się zaplątała.
-Boli mnie głowa-odparłam cicho.
-Pewnie od niewyspania.
-Pewnie masz rację.
Zaczęłam masować skronie.
-Kto to przyjechał?
Podniosłam natychmiast głowę i wyjrzałam przez otwarte na oścież drzwi frontowe. Wstałam, a Rosjanka automatycznie za mną to powtórzyła. Odrzuciła ręcznik i wyszła za mną przed dom.
Pan nie żyje. Weronika znikła i muszę uciekać. Pan się zdenerwował i wyrzucił go z posiadłości. Pan oszalał. Tylko to przychodziło mi do głowy, kiedy widziałam Piotra zeskakującego z konia. Miał potargane włosy, a przez ramię przełożoną skórzaną torbę. Posłał nam przyjazny uśmiech, a Tatiana szeroko go odwzajemniła*.
Służka podeszła i pomogła zdjąć mu torbę.
-Co tu robisz?-spytała z zaciekawieniem.
-Przynoszę listy.
Chciałam coś powiedzieć, ale jedynie otworzyłam usta. Dlaczego oboje na mnie patrzyli?
Weszliśmy do środka. Tatiana przyniosła z biblioteki zestaw do otwierania i pisania listów. Delikatnie rozerwała list z pieczęcią, na której napisane było Woronow, ale cyrylicą. Przynajmniej tyle już potrafię odczytać. Wyjęła list zaadresowany do mnie i zaczęła go czytać.
-Tatiano!-zawołałam urażona i wyrwałam jej kartkę.
Uniosła ręce w geście obronnym i zabrała się do otwierania kolejnego. Zaśmiałam się cicho.
Przeszłam do biblioteki, gdzie usiadłam na pachnącym fotelu. Zapach był już mniej wyraźny, ale nadal go czułam.

CZYTASZ
Bestia
FantasyCo nas kształtuje? Historia ta opowiada historię młodziutkiej Rozalii, która pewnej ulewnej nocy traci pamięć: przeszłe wspomnienia ukryte są głęboko w jej podświadomości i nie jest w stanie przypomnieć sobie nawet w jakich okolicznościach trafiła d...