Niezidentyfikowana postać.
Stwierdziłem, że nim zwrócę mojej córce oddech, pozbędę się tego młodzieńca... Jak mu było? Ah tak, Filipa. Odleciałem z głośnym trzepotem skrzydeł i poleciałem do Krześniczki, po drugiej stronie Warty od Słońska. Wleciałem do sieni przez okno. Usiadłem na krześle i zmaterializowałem się w ludzkiej postaci. Przybrałem postać strarca, ponieważ taka twarz była odpowiednia do manipulowania młodym człowiekiem.
-Witaj, Filipie.
Chłopaczyna przeląkł się, wylewając zawartość szklanki na podłogę i spodnie. Odwrócił się gwałtownie i oparł tylnymi dłońmi o blat.
-Jesteś panem tego domu?-spytał.
Pokręciłem przecząco głową i zaśmiałem się.
-Gość pani Heleny?
-Też nie.
Wziął szmatę i począł wycierać rozlany kompot.
-Kim więc?
-Nazywam się Piotr... Piotr Jaworski.-Chciałem nazwać się jak ten pocieszny służący Aleksandra, ale najpewniej to dziecko zna jego nazwisko.-Chciałbym powiedzieć Ci coś bardzo ważnego.
-Mianowicie?
-Twoja luba, Rozalia Berezowska...-ukradkiem spojrzałem na reakcję chłopaka. Zastygł.-Nie żyje. Oszalała i zagłodziła się na śmierć.
Zobaczyłem, jak wszystkie jego mięśnie, jeden po drugim, rozluźniają się. Niemal upadł, ale w porę utrzymał się na łokciach.
-Nie...-szepnął i zachichotał-myli się pan. Ona nie miała tak na nazwisko.
Zaśmiałem się, a szlachcic gniewnie się naprężył.
-Nie? Więc jak?-zapytałem radośnie.-Czyżby Woronow? Z tego co mi wiadomo, to owszem, byli szczęśliwie narzeczeni, ale dziewczyna w przedmałżeńskim szale... Oszalała!-zawołałem dramatycznie.
Przerażona twarz młodzieńca odwróciła się w moją stronę. Zachichotałem.
-Narzeczeni?
Uspokoiłem się pozornie.
-Owszem, celnie panicz zauważył. Narzeczeni.
Zacisnął szczękę w niezadowoleniu. Pokiwał zrezygnowany głową.
-Nie wierzę panu-oznajmił.
Zamrugałem trzy razy, po czym wstałem, podeszłam do chłopca i wyjąłem z kieszeni jego szustokoru kobiecą rękawiczkę. Rzuciłem ją na ziemię i zaśmiałem się mu prosto w twarz.
-Może pan już się tego pozbyć. Zabawa skończona.
Młody człowiek rzucił się za ziemię po pozostałość młodzieńczej miłości, a ja korzystając z sytuacji przemieniłem się w motyla. Usiadłem na lampie. Filip nie podniósł się z ziemi, tylko żałośnie leżał i tulił Rozalię do serca. Gdy weszła, domniemam, pani Helena, nachyliła się do szlachcica.
-Co panu jest?-spytała z przestrachem.
-Ona nie żyje...-szepnął.
-Kto? Kto nie żyje?
-Moja narzeczona...
W pogardzie dla romantyzmu sytuacji wyleciałem przez okno. Nie obchodziło mnie, czy zorientuje się, iż niespodziewanie zniknąłem albo czy zastanowi się nad tym, że w magiczny sposób znałem jego imię.
Poleciałem do leśnej rezydencji. Rozalia leżała nieżywa w łóżku Aleksandra, zaś jego właściciel siedział na pniu do rąbania drewna nieopodal szopy. Nigdy nie widziałem go bardziej pustego. A czy nie tego właśnie pragnął? Wolności?
Poleciałem do biblioteki i wleciałem do niedostępnego dla reszty ludzi pomieszczenia. Jak Woronow to cudownie wymyślił! Usiadłem w owadziej postaci na oparciu fotela i rozejrzałem się po celi. Znajdował się tam jedynie fotel, globus, półka i piedestał na książki. Ah, gdyby tylko tu moja córa zajrzała! To tutaj, na tym drewnie, leży cały czas sentencja, która zwróci jej wolność. Gdyby tylko wiedziała...
Ale nie wie.
Wyleciałem przez szparę i poleciałem do pokoju sypialnianego. Zmaterializowałem się w postaci młodego mężczyzny, nachyliłem się do zwłok Berezowskiej, szepnąłem magiczne słowa i ucałowałem ją w usta. Pogłaskałem jej lodowate czoło i z uśmiechem oglądałem, jak trup budzi się do życia. Odszedłem od łóżka nim otworzyła oczy. Przemieniłem się w motyla i usiadłem na szafie. Obserwowałem jak dziewczę przeciera oczy i nabiera uważnie powietrza. Gdy znudziło mi się patrzenie w bezruchu, uleciałem przed dom. Zmaterializowałem się w znanej dla Aleksandra formie i stworzyłem ostrze, które włożyłem sobie w dłoń. Spojrzałem na pochylonego Woronowa, który zbierał coś z ziemi. Wyprostował się, a ja przyłożyłem mu miecz do pleców. Znieruchomiał.
-Nie jesteś sobą, Aleksandrze. Wszystko dobrze?-spytałem.
Nie potrafiłem opanować zgryźliwego uśmiechu. Jaki on bezbronny!
Upadł na kolana i zgarbił się.
-Pchnij.
Z pomocą broni niewerbalnie rozkazałem mu powstać. Gdy już stał zwrócony do mnie twarzą, podłożyłem mu stal pod brodę.
-Już zapomniałem, jak gładką masz buzię... Nawet nie masz na niej śladów po ospie. Ah, ale jakie miałeś na ramionach! Pamiętasz to jeszcze, Aleksandrze?
Jego twarz nie wyrażała żadnej emocji. Nawet ja sam się zląkłem. Czyż zbytnio z nim pogrywałem? Lepiej przejdę do rzeczy. Przeciąłem jego lewą cześć twarzy od linii włosów po żuchwę, wyłączając z tej linii oko. Jedynie skrzywił się niewyraźnie.
-Nie mogę patrzeć na twoje cierpienie, kochany. Mam dla ciebie propozycję.
Pokręcił głową w prawo i przód.
-Nie, nie chcę więcej twoich...
-Oddam ci Rozalię.
Zacisnął groźnie szczęki.
-Nie wierzę ci. Właśnie mi ją zabrałeś, dlaczego miałbyś mi ją zwracać?
Złapał się boleśnie za ranę ciętą.
-Ja oddam ci to kruche stworzenie, a ty oddasz mi siebie-złożyłem propozycję.
Rozmazał sobie nieumyślnie ciecz na twarzy i spojrzał na mnie z niezadowoleniem.
Jaki on zabawny, gdy się złości! Tak, Aleksandrze, powtarzam propozycję sprzed niemal wieku. Powtarzam propozycję, którą składałem ci przy Laurze. A ty wiesz, że jeżeli się nie zgodzisz, to po prostu odbiorę ci wolność siłą. Irytowało mnie to, że nie miałem w tym momencie wpływu na decyzję tego nieudacznika. Tak samo zdenerwowany byłem, gdy Rozalia się zabiła. Cóż za niemądra dziewka! Nie potrafiła nawet z moją pomocą ściągnąć w swoje strony tego nieszczęsnego Filipa!
-Ona będzie żyła, lecz ty nie. Podarujesz mi swoją duszę.
Zrobiłem krok w jego stronę. Wyglądał na bardzo nieszczęśliwego.
-Wolę spocząć w nią w jednej mogile, niźli oddać ją tobie-syknął.
Wyrwał mi miecz i wbił go sobie w okolice żołądka.
-Głupiec!-zawołałem.
Wyjąłem mu ostrze z brzucha, a ten upadł. Wyszeptałem magiczne słowa. Ponownie uczyniłem z niego swoją marionetkę, lecz za jego nieposłuszeństwo odebrałem mu nieśmiertelność.
-Ostatni raz składam ci tą propozycję: oddaj mi w posiadanie swoje ciało i duszę, a ja uczynię cię najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!
-Zabij mnie...
-Udzielisz mi pozwolenia, bym w każdym możliwym momencie wszedł do twojej głowy i wybrał za ciebie.
-Zabij mnie...
-Pozwolisz mi podarować ci moc, o której nie śniłeś w najbardziej namiętnych snach.
-Zabij mnie...
-Dasz mi dostęp do tego, bym zarządzał twoimi czynami.
-Zabij mnie...
-Podaruję ci miłość Rozalii-obiecałem zrozpaczony-tylko daj mi to, co dla mnie cenne! Rozalia będzie twoja w każdym calu, będzie gotowa na każde poświęcenie, tylko daj mi swoje życie!
-Dlaczego ja?-spytał półszeptem.
Wziąłem głęboki wdech. Nie mogę przecież mu powiedzieć, że jest ofiarą mojej zemsty na jego ojcu. Nie mogę wspomnieć o ukochanej, którą którą jego ojciec mi odebrał...
Przywołałem myślą Rozalię, podniosłem mocą spojrzenia Aleksandra i odszedłem.

CZYTASZ
Bestia
FantasyCo nas kształtuje? Historia ta opowiada historię młodziutkiej Rozalii, która pewnej ulewnej nocy traci pamięć: przeszłe wspomnienia ukryte są głęboko w jej podświadomości i nie jest w stanie przypomnieć sobie nawet w jakich okolicznościach trafiła d...