Rozalia
Wymieniłam się z przyjaciółką partnerami i całą czwórką ruszyliśmy przed siebie.
-Coś jest nie tak-stwierdził Woronow nieufnie spoglądając na uśmiechnięte twarze.
-Też to czujesz?
Spojrzał na mnie z niepokojem.
-Jakby ktoś tu ciągle był, jakiś zły duch-sprostowałam.
-Duch...-mruknął pod nosem.
Stanęła przed nami jakaś kobieta w średnim wieku.
-Czy mogłabym prosić pana na słówko? O ile pańska urocza narzeczona pozwoli...-powiedziała tonem starej kokiety.
-Pozwalam, chociaż nie jesteśmy narzeczeństwem-wyjaśniłam.
-Ah, kuzynka?
Spojrzałam na partnera.
-Przyjaciółka. Dotrzymuje mi towarzystwa, ponieważ mój narzeczony nie mógł się zjawić.
Zaskoczyłam ich obu. On pomyślał, że może mówię prawdę, a ją zniesmaczyłam podejściem-byłam pewna. Oddałam jej Woronowa, a sama ruszyłam z przyjaciółmi w stronę przekąsek. Pan wciąż miał nas na widoku. To może i lepiej, bo my również mogliśmy go obserwować. Po kilku minutach stanął obok nas pan na biało, którego fałszywie przedstawił mi Jakub. Filip ucałował moją dłoń; Aleksander uznał to za przywitanie, ja za bardzo miły gest.
-Uważajcie, patrzy-ostrzegł nas przyjaciel.
-Przez te wasze schadzki szansa mojego mariażu spada do zera-fuknęła sfrustrowana Liliana.
Grabowski zaśmiał się.
-Tęskniłem-szepnął, jakby bał się, że usłyszy go mój oprawca.
-Jaki masz plan?-spytałam.
Odczuwałam stres na samą myśl o kolejnej ucieczce. Nie miałam sił na następny powrót.
-O północy spotkamy się przy drzwiach. Kazałem woźnicy ciągle być gotowym. Znikniemy, on nawet tego nie zauważy. Już mam kupione bilety na statek. To jest powód, dla którego zjawiłem się dopiero tego wieczora.
Skinęłam głową. W tle usłyszeć można było trzeci walc. Ten ostatni taniec oddałam drugiej części mojej duszy.
Gdy teraz o tym myślę, to uważam te trzy tańce za najpiękniejsze w moim życiu i reprezentujące coś wyższego. Pierwszy był uosobieniem piękna i tajemnicy. Tę rolę pełnił Aleksander w moim sercu. Był zakazanym owocem, po który nie sięgnęłam. Było to zarazem racjonalne i puste z mojej strony.
Drugi, spędzony w objęciach Jakuba, niósł za sobą przyjaźń i ekscytację. Było w nim wszystko i jednocześnie nie było nic. Nie powodował łez, nie był tęskliwy. Był dniem powszednim, był czymś, co się dostaje, a nie bierze.
Trzeci był miłością i bezpieczeństwem. Był tym, który chciałabym tańczyć całe życie. Czystą postacią zaufania. Kołysałam się w objęciach mężczyzny, który, gdybym mu się nie wyrwała, nie pozwoliłby mi odtańczyć kolejnego walca z inną osobą bez swojego czujnego spojrzenia.
Bardzo mnie to wzruszyło. Uświadomiłam sobie, że miałam opuścić ten świat. Piękno, przyjaźń i miłość miało zniknąć.
Zganiłam siebie w myślach za nazwanie Aleksandra moim pierwszym walcem. Dziewiczym był ten oddany ojcu. Zamknęłam oczy i przeniosłam się do wspomnień lat dziecięcych. Tato nucił melodię, która miała przypominać sztukę i mocno trzymając mnie w objęciach kręcił się. Moja świętej pamięci mamka tupała w rytm naszego tańca, a ja ponownie poczułam tę przejmującą beztroskę. Znowu kręciło mi się w głowie, jak w latach, kiedy walc nie wymagał ode mnie nawet trzymania stóp na ziemi.
Wtedy muzyka się skończyła, a ja spojrzałam na ukochanego. Chciał odejść, ale jeszcze na moment go powstrzymałam. Chyba zauważył łzy w moich oczach. Wskazał na wielki zegar wiszący nad wejściem.
-Piętnaście minut. Będę czekał.
Ścisnął moje dłonie, a ja puściłam go. Odszedł w tłum, a ja wzruszona wróciłam do przyjaciół.
-Za piętnaście minut mnie tu nie będzie-oznajmiłam bez wyrazu.
Liliana przytuliła mnie czule. Przeklinałam tych wszystkich ludzi za to, że nie mogłam bez skrępowania uściskać na pożegnanie drogiego przyjaciela.
-Płyniecie do Ameryki?-spytał.
-Tak-odparłam krótko.
W gardle czułam ucisk, a brzuch nieprzyjemnie mnie bolał. Minuty dłużyły się w wieczność. W każdym momencie Aleksander mógł przestać rozmawiać...
Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt pięć. Bez oglądania się ruszyłam przed siebie. Zdawało mi się, że każdy wzrok mnie żegna. Najpewniej po prostu szłam za szybko.
Minutę przed północą wyrwałam się z tłumu zamaskowanych twarzy. Ujrzałam białą postać, która patrzyła na zegar. Rozanielona ruszyłam przed siebie. Filip spojrzał na mnie, a na jego młodej twarzy rozkwitł piękny uśmiech. Północ wybiła z hukiem, a mój czas został wtedy policzony.
Poczułam mocne pchnięcie ostrza, a ból sparaliżował moje ciało. Wszystko zaczęło dziać się w spowolnionym tempie. Zobaczyłam, jak miła mi twarz wykrzywia się pod wpływem gniewu i rozpaczy. Po prawej dostrzegłam czarną postać, która trzyma zakrwawiony sztylet. Rzuciła się na nią inna ciemna osoba i zrzuciła jej mroczny kaptur. Najpierw ujrzałam długi warkocz, a dopiero potem twarz Weroniki. Moje nogi się ugięły, a przed upadkiem uchronił mnie jedynie ukochany. Wokół było mnóstwo wrzasku, który stopniowo cichł, aż ucichł całkowicie.

CZYTASZ
Bestia
FantasíaCo nas kształtuje? Historia ta opowiada historię młodziutkiej Rozalii, która pewnej ulewnej nocy traci pamięć: przeszłe wspomnienia ukryte są głęboko w jej podświadomości i nie jest w stanie przypomnieć sobie nawet w jakich okolicznościach trafiła d...