Dziennik.

1.4K 118 21
                                    

  Rozejrzałam się i spostrzegłam, że jestem w jakimś bliżej nieokreślonym miasteczku. Znajdowałam się koło budynku, który pełnił funkcję sklepu. Filip właśnie rozwiązywał konia. Odwrócił się przez ramię i zamarł. Zamrugał kilka razy, puścił sznur i spojrzał na mnie.
  -Rozalio, czy Ty umarłaś i jesteś zjawą, która mnie nawiedza? Czy mamy jakieś nierozwiązane sprawy, które chcesz zakończyć?
  -Nie wiem.
  Westchnął głęboko.
  -Proszę, powiedz.
  Zaśmiałam się, a on podniósł brwi.
  -Czy przez niego zwariowałaś?
  Potwierdziłam.
  -Jak mogę Ci pomóc?
  -Przyjedź po mnie-odparłam z uśmiechem.
  -Powiedz mi tylko gdzie!-zawołał żałośnie-pojadę za Tobą na koniec świata. Tylko powiedz, gdzie jest ten koniec...
  Ze sklepu wyszedł jakiś mężczyzna.
  -Z kim rozmawiasz?-spytał Filipa.
  Przestraszony wskazał na mnie. Jakimś sposobem wiedziałam, że ten drugi mnie nie widzi. Złapałam szlachcica za dłoń i przeszliśmy do świata snu. Spojrzał na mnie zdziwiony.
  -Teraz odejdziesz, mam rację?
  Pokiwałam głową, a on ponownie westchnął.
  -Dlaczego jesteś taka wesoła? To jest tragiczne.
  Podeszłam bardzo blisko mojego rozmówcy i poprawiłam mu kołnierz. Spojrzałam mu w oczy.
  -Bo jesteś coraz bliżej-szepnęłam.
  Odbiegłam w nicość, nieco go popychając.
   -Zaczekaj, Rozalio!-zawołał.
  Echo powtórzyło moje imię przynajmniej sto razy.
  Reszta snu była zbyt niewyraźna, przez co nie byłam w stanie go opisać.

  Minął już jakiś tydzień od wyjazdu Aleksandra i Piotra. Muszę przyznać, że potwornie się nudziłam, a każdy dzień zaczął wyglądać tak samo. Wstawałam, jadłam z Tatianą, pomagałam jej w ogrodzie, przygotowywałyśmy razem obiad, jadłyśmy, czytałam książki albo po prostu rozmyślałam. Bardzo się wyciszyłam, ale i zaprzyjaźniłam z moją służącą. Często siadałyśmy po kolacji i rozmawiałyśmy na najróżniejsze tematy. Dużo się o niej dowiedziałam, a ona o mnie. Wiele mi się przypomniało. Może już wszystko?
  Nadal nie rozumiałam snów o Filipie i byłam bardzo poirytowana za każdym razem, gdy się z niego zbudziłam. Nie miałam żadnej władzy w nich. Czułam się obserwatorem tego wszystkiego. Co znaczyły moje własne słowa "bo jesteś coraz bliżej"?
  Było już popołudnie. Tatiana drzemała w altance, a ja przeglądałam biblioteczki Pana. Zauważyłam dziwną, zniszczoną, obłożoną skórą książkę. Bardzo wyróżniała się na tle zadbanych egzemplarzy, toteż poczułam chęć przeczytania jej.
  Jedyną przeszkodą było jej położenie-znajdowała się na najwyższej półce. Najpierw stawałam na palcach usiłując dosięgnąć, jednak zdało się to na nic. Jedyne, co zrobiłam, to strąciłam kilka książek.
  Przystawiłam fotel i stając na nim zdjęłam wybraną lekturą. Usiadłam na siedzisku bez odsuwania go i zsunęłam pantofle. Gdy się rozluźniłam, od razu poczułam, że materiał, z którego narzuta była wykonana, jest przesiąknięta pachnidłami Pana. Trochę zakręciło mi się w głowie i przez chwilę byłam niemal upojona tym zapachem. Nie, Rozalia-powiedziałam do siebie w myślach-nie tęsknisz za tym zapachem.
  Otrząsnęłam się i otworzyłam na pierwszej stronie, ale od razu zauważyłam, że jest napisana w cyrylicy. Wyglądała dla mnie w tamtym momencie niczym język diabła. Ksiądz zawsze kładł nacisk na niemiecki-omijał rosyjski szerokim łukiem. W tym czasie również stwierdziłam, że nauczę się go.
  Przeszukałam całą bibliotekę, ale nie znalazłam żadnego podobnego egzemplarza. Czy trafiłam na dziennik Pana? Zaniosłam książkę do swojej sypialni i schowałam głęboko do szafy.
   Wróciłam do biblioteki i usiadłam skulona na fotelu. Poczułam się bardzo samotna. Zdawało mi się, że nawet Tatiana odeszła, a ja jestem pozostawiona sama sobie na wieczne cierpienie w moim własnym więzieniu. W tym momencie postanowiłam pomyśleć o wszystkich osobach i na nowo je scharakteryzować.
  Na pierwszym miejscu oczywiście znalazł się Aleksander. Już naprawdę nie miałam pojęcia, co powinnam o nim sądzić. Jest skrzywdzony-to pewne. Nigdy nie kochał ani nie był kochany, przez co zgorzkniał i stworzył wokół siebie barierę. Był również bardzo dumny i nie cierpiał sprzeciwu. Jednakże coraz częściej widziałam w twarzy bestii wrażliwego chłopca. Taka była prawda-nie mam pojęcia, ile lat miał Pan, gdy przestał się starzeć, ale musiał być młody. Nie jestem pewna, czy do końca dojrzał. Może przez to jest taki wybuchowy? Może jest uwięziony w ciele wiecznego nastolatka?
  Kolejną postacią musiał być Filip, ale zapach Pana nie pozwalał mi się zbytnio na nim skupić. Ten chłopak był wesołą tajemnicą. Czułam się przy nim bardzo bezpiecznie i byłabym w stanie wyjść za niego w tamtych dniach. Gdyby nie urok na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej-uciekłabym z moim ukochanym, wzięlibyśmy ślub w jakimś lesie, zamieszkalibyśmy w jego posiadłości i wiedlibyśmy szczęśliwe i spokojne życie. O ile nie znalazłby nas Aleksander, oczywiście...
  Na następnej pozycji postawiłam moją przyjaciółkę Lilianę. Oh, co z nią? W tej sielance często o niej najzwyczajniej zapominałam. Najchętniej wysłałabym do niej list, ale nie mam nawet pojęcia, jak miałabym to zrobić będąc uwięzioną. W każdym razie-niech Bóg nad nią czuwa, o ile jeszcze nas nie opuścił...
  Kolejną zagadką była Weronika. Pakt z diabłem? Zakochana w Aleksandrze? Wydawało się to tak nierealne i szalone, że aż prawdziwe. Niestety ten świat, w którym każe uczestniczyć mi Pan, taki jest. Ale czy jest zagrożeniem? Raczej tak, w końcu już raz próbowała mnie udusić i gdyby nie Filip, już płonęłabym w piekle. Ale fakt, że zabiła Łucję... Przerażał mnie tym bardziej, gdy przypominałam sobie jej martwe oblicze. Wiem, że Aleksander już wtedy o wszystkim wiedział... Chociaż nadal nie wiem, co stało się z ciałem. Czy to na związek z piciem krwi...?
  Kolejne zagadnienie-Piotr. Nie byłam pewna, czy był prawą ręką Pana, czy po prostu jego niewolnikiem. Dlaczego jest mu taki posłuszny? Najpewniej ma to podłoże w tym, co mówił mi, gdy szłam się pożegnać z Filipem. Po prostu został wychowany na szmatę, którą Aleksander może pomiatać. Najpewniej nigdy się nie dowiedział nawet o definicji słów bunt, samodzielność czy o swoich prawach.
  Niespodziewanie przypomniałam sobie o Jakubie. Na śmierć o nim zapomniałam! Jedyne, co jeszcze o nim pamiętam to fakt, że był przyjazny, ale bardzo dumny i niekiedy agresywny. Przecież dwa razy zaatakował Filipa.
  O Tatianie nie poświęciłam zbyt wiele myśli, bo ostatnio dużo o niej myślałam. Wścibska, wesoła, prosta dziewczyna z niezbyt kolorową przeszłością. Po prostu.
  Nie miałam zamiaru zaprzątać sobie głowy takimi postaciami jak Ludwik, starszawy przyjaciel Filipa czy zmarłymi. Chociaż to naprawdę ciekawe... Kim był do cholery ten Ludwik? Niby kręcił się przy Aleksandrze, ale nie zamieniłam z nim nawet słowa.
  Mimo walki z samą sobą, myślami powróciłam do Pana. Przyzwyczaiłam się do tego drania, przez co rozłąka była czymś dziwnym i nieprzyjemnym. Do niedawna był tak naprawdę całym moim światem. Tym bardziej odkąd siedzę tu zamknięta.
  Przypomniałam sobie moją ostatnią wizytę w miasteczku. Bardzo jej nie doceniłam...
  U progu biblioteki stanęła Tatiana.
  -Co tu się stało?-spytała patrząc na porozrzucane książki.
  Pokiwałam głową i zaśmiałam się zawstydzona.
  -Nic takiego.
  Podrapała się po karku, wzruszyła ramionami i weszła do środka.
  -Mogłabyś nauczyć mnie rosyjskiego i odczytywania cyrylicy?
  Zmarszczyła brwi.
  -Po co?
  Bo chcę przeczytać dziennik Pana.
  -Tak po prostu, zawsze chciałam umieć.
  -No dobra.
  Uśmiechnęłam się triumfująco.
  -Jutro Boże Ciało, idziemy do wioski-oznajmiła dziewczyna.
  Zrobiłam wielkie oczy, a serce przyspieszyło mi rytmu.
  -Ja nie mogę-powiedziałam spanikowana.
  -Dlaczego? Toć nie świruj, że Pan Ci zabronił...
  -Ja... Ja... Ja jestem niewierząca-wypaliłam.
  Zauważyłam na jej twarzy grymas niezadowolenia.
  -Ale wypada iść. Ja też nie jestem jakaś mocno wierząca, a idę.
  -Nie idę, po prostu-odrzekłam twardo i stanowczo.
  Podniosła dłonie w geście obronnym i opuściła pomieszczenie. Odetchnęłam z ulgą i znowu wygodnie ułożyłam się na pachnącym fotelu.

BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz