Niezidentyfikowana postać
Minęło kilka dni. Udało mi się zaprowadzić Rozalię wprost w ręce zakonnika, który teraz opiekuje się nią w klasztorze wraz z innymi osobami związanymi z tym miejscem. Odjęło mi to troszczenia się o położenie tej niewiasty i zabezpieczyło jej żywot, jednakże nadal musiałem ją obserwować, gdyby postanowiła odejść w bliżej nieokreślonym kierunku. Przez fakt, że Rozalia weszła w pewnym momencie do lasu, mężczyźni zgubili jej trop. Nie zależało mi na szybkim ich złączeniu, toteż biernie przyglądałem się współpracy tej dwójki.
Wleciałem do niedużej posiadłości w postaci komara. Nigdzie nie dostrzegłem Aleksandra, zaś drugi z nich usiłował zasnąć w ich sypialni. Długo nie czekałem: Filip podniósł się z łóżka i począł szukać swojego towarzysza. Zastał go na placu przed domem. Wlatywałem oknem za budynkiem, co było powodem mojego niedopatrzenia.
Narzeczony Rozalii, którego zwykłem w myślach nazywać już Intruzem, ubrany był tak, jakby przed ułożeniem się do snu jedynie zrzucił z siebie wysokie buty, szustokor i żabot. Zarzucił na siebie płaszcz i włożył buty, po czym wyszedł przed budynek. Ujrzał tam Woronowa przybranego w wysokie buty, spodnie, koszulę i niedbale wyglądający żabot. Nie prezentował się w ten sposób dumnie; a jeszcze więcej honoru ujmował mu fakt, że zabawiał się ze swoim psem. Udawał, że usiłuje go złapać, co bardzo bawiło Eosforosa. Aleksander spostrzegł widza dopiero po kilku minutach. Speszony gwałtownie się zatrzymał i poprawił górną ozdobę.
-Słucham?-rzekł kulturalnie Woronow.
-Cóż robisz?-spytał rozbawiony Intruz.
-Trenuję Eosforosa.
Filip zagryzł wargę, żeby niegrzecznie nie wybuchnąć śmiechem.
-Rozumiem.
Nastał moment przyjmującej ciszy.
-A pan?
-Ja co?
-Co pan tu robi?
Grabowski się zastanowił.
-Stoję.
-Niewątpliwie. A poza tym?
Wzruszył ramionami.
-Nie jestem w stanie zasnąć, toteż chciałem się przewietrzyć.
Duma kazała mu skłamać? Ewidentnie szukał mojej marionetki.
-Rozumiem.
Woronow onieśmielony publiką przywołał przyjaciela do siebie. Kucnął przed nim, szepnął coś i czule pogłaskał. Po tych namiętnościach zaprowadził go do szopy. Wrócił na plac i udał się w stronę posiadłości. Przekroczył próg, a Filip za nim. Ruszył w stronę salonu-Grabowski nie ustępował go na krok. Usiedli na dwóch różnych fotelach przy kominku.
-Co pan robi?-spytał grzecznie Woronow po kilku minutach milczenia.
-Siedzę-zauważył trafnie jego rozmówca.
-Ta noc jest ciężka dla mnie. Pozwoliłby pan, abym spędził ją samotnie?
Filip zmieszał się, a Aleksander wręcz natarczywie wypraszał go spojrzeniem.
-Dlaczego taką jest?
Podleciałem bliżej. Czyżby między nimi miał nawiązać się dialog?
-Z powodu naszego wspólnego.
Magnat odwrócił nieśmiale wzrok.
-Objaśnij mi to.
Strzyga westchnęła ciężko.
-Nie przystoi mi mówić takie rzeczy, a tym bardziej panu.
-O godzinie czwartej nad ranem można wylewać z siebie każdą gorycz-zauważył sarkastycznie.
Woronow wyglądał jakby naprawdę wziął te słowa do siebie, a po minucie zaczął prawić:
-Chodzi o potrzeby serca, przyjacielu. Potrafię być nieczuły przez większość dni, lecz w noce jak te czuję się tak zatrważająco samotny, że trudno mi sobie poradzić, rozumie pan? Jest to jeden z powodów, przez które pokochałem pańską narzeczona. Koiła moją samotność niczym wróżka.
Pomiędzy każdą ich wypowiedzią był moment ciszy.
-Mógłby pan przynajmniej poinformować mnie o tym w sposób mniej dosadny. Mówi pan o mojej przyszłej żonie.
Aleksander spojrzał na niego zastanawiając się, w którym momencie uraził jej dobre imię.
-Pan źle mnie zrozumiał. Żyję już wystarczająco długo, żebym mógł sprawy natury fizycznej odsunąć na bok. Nie są dla mnie już takie ważne.
-Czyli Rozalia jest dziewicą?
Woronow najpierw cicho się zaśmiał z ciekawości swojego rozmówcy, lecz za moment znowu się skupił.
-O ile państwo nigdy się do siebie nie zbliżyliście, to bardzo prawdopodobne. Na początku naszej, to jest mojej i jej znajomości, taką była.
Ta dwójka bardzo mnie rozbawiała. Jedną z takich sytuacji była ta, która miała miejsce po wypowiedzi Woronowa: spojrzeli sobie w oczy oboje przekonani, że pierwsza miłość z tą kobietą należy do nich. Nikt jednak tych myśli nie ujawnił, bo były przynajmniej niegrzeczne.
-A co jest powodem pańskiej bezsenności?
-Nie jest ona tak głęboka. Po prostu boli mnie noga. Chociaż, gdy teraz pan o Niej wspomniał, to i mnie nawiedza ból serca.
-Patrzał pan kiedyś na swoją narzeczoną, gdy śpi?-spytał nagle Woronow.
-Czasem zdarzało mi się ujrzeć ją w czasie spoczynku, jednakże nigdy jej nie obserwowałem-odparł zdziwiony.
Woronow uśmiechnął się ciepło.
-Wtedy wygląda najpiękniej.
Filip gniewnie zmarszczył brwi.
-Rozalia wygląda równie atrakcyjnie cały czas.
-Wyruszmy teraz-zaproponował magnat i żywo się wyprostował.
-Teraz? Do świtu jeszcze trochę.
-To prawda. Może jej się teraz coś nieprzyjemnego przydarzać.
-To myśli paranoiczne.
Aleksander zganił go wzrokiem.
-Dlaczego jest pan tak spokojny?-spytał.
-To po prostu pan jest szalony.
Strzyga szybko wstała i wyszła z pokoju. Grabowski ruszył za nim.
-Zostaw mnie samego.
-Nie ufam ci.
-Nie wyruszę bez ciebie-Woronow zlustrował go wzrokiem.-A teraz idź, odpocznij. Postaraj się pozbyć bólu do rana.
-Ty tak samo.
Marionetka podniosła wzrok z jego butów na jego twarz. Skinęła głową i wyszła.
Bestia
-Aniele!-zawołałem w nadziei, że mnie usłyszy.
Rozejrzałem się dookoła. Po chwili zmaterializował się przede mną.Niezidentyfikowana postać
Nagle coś w niego wstąpiło i chwycił mnie agresywnie za płaszcz.
-Gdzie ona jest?-spytał wzruszony.
-Puść mnie, szaleńcze-rzekłem rozbawiony.
Wykonał moje polecenie. Poprawiłem narzutę.
-Gdzie jest Rozalia?
-Po cóż ci ta informacja?
Bestia westchnęła.
-Oboje chcemy pozbyć się tego Filipa. Po prostu mi powiedz, a ja stąd odejdę.
Zaśmiałem się gromko.
-Nie prościej go zabić?
-Rozalia by mnie znienawidziła.
-Czyli nic do stracenia, przecież już chętnie udusiłaby cię swoimi delikatnymi dłońmi.
Patrzyłem jak zaciska szczęki i mruży oczy. Od zawsze był wrażliwy na słowa "delikatne dłonie", a tym bardziej na ich dotyk.
-Powiedz. Jest już w Knyszynie?
-Zimno-oznajmiłem według zasad zabawy "ciepło-zimno".
-W Grabowie?
-Zimno.
-W Woli Grzymalinie?
-Oh, lodowato!
-Po prostu powiedz-rzekł zmęczony.
-A co z tego będę miał?-spytałem z uśmiechem.
Westchnął.
-Cokolwiek chcesz.
Spojrzałem na gwieździste niebo.
-Nie odchodź bez Filipa. Trzymaj się go do końca-oznajmiłem.
-Co?-spytał zaskoczony.-Naprawdę tego chcesz w zamian?
-Owszem.
Przyczyną mojego wyboru była po prostu nuda, a Grabowski swoją obecnością wprowadzał przynajmniej jakieś emocje.
-Poprzystanę na to-oznajmił.-Tak więc, gdzie powinniśmy się udać?
Powiedziałem mu nazwę klasztoru, w którym aktualnie urzęduje jego ukochana. Skinął głową, a ja przemieniony w nietoperza odleciałem, aby sprawdzić, czy na pewno nadal się tam znajduje.*Za wszelkie błędy przepraszam. Pisałam rozdział zmęczona. Poprawię je, gdy znajdę czas.

CZYTASZ
Bestia
FantasiCo nas kształtuje? Historia ta opowiada historię młodziutkiej Rozalii, która pewnej ulewnej nocy traci pamięć: przeszłe wspomnienia ukryte są głęboko w jej podświadomości i nie jest w stanie przypomnieć sobie nawet w jakich okolicznościach trafiła d...