Wzdrygnęłam się po usłyszeniu głośnego uderzenia kufla o stół. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na źródło dźwięku. Ten czyn wykonał jakiś rosły chłop.
-Jeszcze jedno-oznajmił.
Dopiero teraz, gdy kelnerka odeszła pod stolika dostrzegłam, że przed nim siedział Filip. Wyglądał miernie w porównaniu ze swoim towarzyszem: chociaż bardzo bogato. Był ubrany po szlachecku.
-Widział pan taką dziewczynę?-spytał.
-A widziałem. Ale co mi po tym, żeby takiemu chłoptasiowi to mówić?-stwierdził głosem alkoholika.
Filip splótł palce ze sobą i się rozejrzał. Po chwili wyjął zza pazuchy sakiewkę i wyjął z niego monetę czterodukatową.
Wieśniak spojrzał na pieniądz, wziął go i obrócił w palcach, po czym mocno ugryzł. Schował do kieszeni.
-Jeszcze jeden-zażądał.
Kelnerka postawiła kufel, więc nie zobaczyłam reakcji mojego narzeczonego. Najpewniej ustąpił, bo grubas zaczął mówić.
-Była na rynku w...
Ktoś trzasnął drzwiami, przez co nie usłyszałam części wypowiedzi.
-... więcej nie wiem. O, jeszcze mogę powiedzieć, że była z jakimś chłopem, więc niezbyt wierna ta pana dziewucha.
-Z chłopem czy szlachcicem?
-Z jakimś bogatym chamem.
Wziął porządny łyk piwska i otarł gębę.
-Co tam robiłeś? To dzień drogi stąd!-zauważył szlachcic.
Beknął obrzydliwie.
-Nie tylko wy młodzi się zakochujecie. Do baby pojechałem.
Filip zmarszczył nos i pokiwał głową.
-Dziękuję, niech Bóg będzie z Tobą, dobry człowieku-oznajmił na pożegnanie.
Grubas pokiwał wielkim łapskiem na do widzenia. Młody wstał i elegancko opuścił bar. Jego jasny, przeplatany złotą nitką frak bardzo kontrastował z brudem dookoła. Ruszyłam za nim. Niespodziewanie usłyszałam odgłos bardzo głośnego wstawania.
-Te, Pioter!-zawołał grubas do jakiegoś dzieciaka. Okazało się, że był to mały obdartus stojący przy drzwiach.-Zawołaj tego co właśnie wylazł. Bo ta jego panienka tu jest.
Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam w stronę faceta. Patrzał prosto na mnie.-O czym ty bredzisz, Rozalina?-spytała zaspana Tatiana.
Usiadłam i przetarłam oczy.
-Co mówiłam?-spytałam zachrypniętym głosem.
Odkaszlnęłam.
-Coś o tym, że ktoś jest blisko, że niedługo Cię uratuje czy coś takiego. Co ci się śni po nocach?
Zaśmiałam się cichutko.
-Nie... Nieważne, Tatiano. Idź spać.
Służąca bez słowa sprzeciwu wyszła z mojej sypialni. Gdy usłyszałam, że kładzie się na łóżku w swoim kąciku, wstałam. Wsunęłam płaszczyk na ramiona i wyszłam na ganek.
Nie wierzę, żebym śniła daremnie. On jest niedaleko. On się zbliża. Niedługo zanurzę się w ramionach mojego ukochanego i odejdę z tego piekła. Była jednak ostatnia sprawa, której nie rozwiąże jedynie nasza silna miłość.
Bariera. Muszę ją usunąć, a żeby na spokojnie rozwikłać jej zagadkę, muszę pozbyć się wszelkich przeszkód. Tą przeszkodą był Aleksander, a pośrednią niedogodnością-Tatiana i Piotr. Musiałam się ich pozbyć. Jak najszybciej. Miałam zdecydowanie za mało czasu na przemyślenia. Musiałam dotrzeć do miasteczka nieopodal w ciągu dwudziestu czterech godzin, żeby wyjść na spotkanie z narzeczonym. To moja ostatnia nadzieja. Spóźniając się stracę wszystko. Będę mogła umrzeć.
Kilka godzin później wstała Rosjanka, która zaczęła szukać mnie po całym domu. Bardzo zganiła mnie za siedzenie przed domem i zapędziła do środka. Dlatego spoczęłam w szklanej sali i obmyślałam jak najlepszy plan. Nie wymyśliłam go do pory śniadania, lecz w tym momencie musiałam zacząć. Tam więc wzięłam pierścionek, głęboki oddech i usiadłam do stołu. Przez ściśnięty żołądek nie byłam w stanie nic przełknąć.
-Co jest panience?-zauważył Piotr.
Tatiana przestała jeść i spojrzała na mnie.
-No jakaś markotna. Niewyspana?
Westchnęłam i wyjęłam z kieszeni woreczek, którym zaczęłam się bawić w dłoniach.
-Piotrze, Tatiano-zaczęłam oficjalnie-widzę, co się dzieje między wami. Wiem to tak samo jak wy wiecie, że Pan nadał mi tytuł waszej Pani, mam rację?
Spojrzałam na nich wymownie, a oni się speszyli. Speszyli!
-Czy mówi panienka...-zaczął Piotr-że... Pani to przeszkadza?
Tatiana wyglądała na zdenerwowaną, więc najpogodniej jak potrafiłam, uśmiechnęłam się.
-Skądże takie przypuszczenia! Wręcz przeciwnie. Chcę wam pomóc.
Położyłam satynę na środek stołu i wysunęłam z niej pierścień. Tatiana złapała go w palce i zaczęła oglądać. Piotr ukradkiem też się mu przyglądał.
-Weź go, Piotrze. To, czy go sprzedasz, czy podarujesz Tatianie w zrękowinach, to już Twoja sprawa. Poza tym dostaniecie pańskiego, czarnego ogiera.
Nie odzywali się, podziwiając złoto i kryształy.
-Ale... Na cóż nam to, skoro mamy tu zostać?-zauważył Piotr i odwrócił na mnie oczy.
Pokiwałam przecząco głową.
-Zwracam wam wolność.
Zrobił niemal przerażoną minę. Tatiana przymierzała pierścionek.
-Przepraszam, ale ja... Co na to Pan...-zaczął marudzić.
-Nie.-odparłam stanowczo-Czy nie wspomniałam, że jestem waszą Panią? Czy nie macie i mnie się słuchać?
-Ale to bardzo poważna sprawa. Nie w każdym wypadku powinienem panienki słuchać, to słowa Pana...
Tatiana, pozornie niezainteresowana rozmową, nielekko uderzyła Piotra w głowę.
-Nie gadaj od rzeczy!
Wcisnęła mu do rąk pierścień. Wstała i po podejściu do mojego krzesła, nachyliła się i przytuliła do mnie.
-Dziękujemy, po stokroć dziękujemy! Niechby Ci sam Pan Bóg w dzieciach wynagrodził!-powiedziała czule.
-Jestem z Bogiem na bakier, ale dziękuję-odparłam z uśmiechem.
Wstałam z miejsca, żeby pójść za Tatianą do jej sypialni i pomóc jej w przygotowaniach do ucieczki, jednakże w tym samym momencie Piotr upadł na kolana przede mną i schylił głowę.
-Dziękujemy, Pani. Jeśli jeszcze kiedyś nasze losy się skrzyżują, odrobię twą miłość. Przyrzekam.
Uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam dłoń na jego głowie.
-Dobrze.
Już po dwóch godzinach Piotr zapinał ostatnie pasy na koniu, które miały trzymać bagaże, a Tatiana kończyła gotować zupę. Po kolejnych sześćdziesięciu minutach staliśmy przy bramie wyjazdowej z Piotrem, oczekując służki.
-Może Pani chce odejść z nami?
Pogłaskała go po ramieniu. Nawet nie wiedział, jak bardzo tego pragnęłam.
-Co zrobisz z pierścionkiem?
Sięgnął do kieszeni po woreczek, który począł oglądać.
-Nie wiem. Najpewniej i tak nie mam wiele do gadania, bo ta wiedźma i tak mnie przegada.
Zachichotałam, a on mi zawtórował.
-Tak, to logiczne.
Po chwili przybyła Tatiana.
-Nagotowałam zupy na dzisiaj i jutro i uprałam co było do uprania, dżemy i inne wyroby są w szafce w rogu. Mam nadzieję, że Pani sobie poradzi...
-Tatiano-uciszyłam jej monolog-dam sobie radę. Byłam przecież rok w służbie Pana. Nie jestem nieporadna.
Skinęła rozkojarzona głową. Nie uśmiechali się nazbyt, ale widziałam ich szczęście. To było bardzo miłe uczucie. Przez to, że byłam tu więziona i spędzałam z nimi cały mój czas, utworzyliśmy swego rodzaju, nierozerwalną więź. Uszczęśliwiając kogokolwiek, z kim miałam jakąś głębszą relację, radowałam również własne serce.
Piotr posadził ukochaną na ogierze, po czym wskoczył na przód i ruszył. Moja dłoń, która głaskała pysk konia, wyswobodziła się z dotyku.
Zadrżałam. Dreszcz sięgnął wszystkich moich członków, bo... Zostałam sama. Odwróciłam się z odrętwieniem i zastałam tylko pustkę. Żadnego śladu życia. Nawet koń nie prychał, a kury nie gdakały. Piotr nie rąbał drewna na deski, którymi byłoby palone zimą. Tatiana na krzyczała w jego stronę uszczypliwych komentarzy podczas pielenia. Nie było nawet obrzydliwego szeptu napalonej gołoty z Woli Grzymaliny; nie było krzyku szlachtowanej Małgorzaty; nie było rechotu Łucji, gdy jeszcze była szczęśliwa; nie było komentarzy Liliany o chłopcach; nie było rozmowy z obłąkaną Weroniką; nie było wesołych oświadczyn Filipa; i nie było stuku obcasów...
To strasznie mnie przybiło, ale pamiętałam o moim zadaniu. Poszłam do sypialni Pana i zaczęłam wyrzucać stamtąd wszystko.
-Obiecuję Ci, Aleksandrze, że jeżeli teraz wrócisz, znienawidzę Cię nienawiścią najczystszą. Czystszą od mojej cnoty.
Zaśmiałam się na wydźwięk ostatniego zdania i zrzuciłam na ziemię spodnie.
Wyrzucałam i wertowałam wszystko, co tylko znalazło się w zasięgu mojego wzroku. Sypialnia Pana była przepełniona różnego rodzaju notatkami, a niemal wszystkie były zapisane cyrylicą. Także rozczytanie tego zajmowało mi dużo czasu i wyszłam z pierwszego pomieszczenia bardzo późnym popołudniem.
Drugim miejscem na mojej liście była oczywiście biblioteka. Skoro nie miejsce najbliższe sercu Aleksandra, to miejsce do notatek przeznaczone. Na początku chciałam zostawiać przeczytane książki (oczywiście sprawdzałam jedynie to, o czym były, nie zapoznawałam się dokładnie z treścią) na półkach, ale kilka razy się pomyliłam i straciłam kilkanaście cennych minut. Tak więc wszystkie księgi zrzucałam bezlitośnie na ziemię.
-Czarnoksiężnik musi mieć jakieś magiczne książki. Musi!-powiedziałam zirytowana.
Było w tym miejscu dziesięć półek wypchanych książkami z każdego kraju. Jeżeli zaklęcia były zapisywane w języku innym niż polski, łaciński, niemiecki lub cyrylicą... To mogłam od razu położyć się do mogiły.
Wieczorem, wyczerpana pracą, leniwie zrzuciłam ostatni egzemplarz na ziemię.
-Pusto-szepnęłam.
Wzięłam głęboki wdech i poszłam do szklanej sali. Przeszukałam kilka skrytek, ale nie przypuszczałam nawet, że cokolwiek tam znajdę. Nie myliłam się.
Salon połączony z jadalnią również obfitował w szafki, ale nie znalazłam w nich niczego oprócz zestawu do pisania listów, ozdobnych sztućców, srebrnej zastawy i podobnych rzeczy.
Była już noc. Przejrzałam kuchnię w blasku dwóch lamp naftowych, ale niczego nie znalazłam. W przypływie szału rozbiłam dwa słoiki z konfiturą truskawkową.
Przeniołam światło do pokoju służącej. Nie było tutaj niczego oprócz zaścielonego łóżka, okna, małej komody i biurka z krzesłem. Mimo to wszystko perfekcyjnie obejrzałam i ruszyłam dalej.
Mój pokój też niczego nie skrywał. Nie wiem nawet, czemu tam szukałam. Wpadałam w paranoję. Powoli nastawał nowy dzień.
Łazienka była pusta. Pokój Piotra był pusty. Ganek był pusty. Szopa była pusta. Stajnia była pusta. Altana była pusta. Kurnik był pusty. Ogród był pusty.
Nigdzie nie znalazłam nic. Dwadzieścia cztery godziny upływały niemiłosiernie szybko, a ja byłam coraz bardziej zrozpaczona.
Postanowiłam wrócić do biblioteki i przejrzeć podejrzane książki jeszcze raz. Ułożyłam się wygodniez fotelu pachnącym Panem i...
Zasnęłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/106339322-288-k642704.jpg)
CZYTASZ
Bestia
FantasíaCo nas kształtuje? Historia ta opowiada historię młodziutkiej Rozalii, która pewnej ulewnej nocy traci pamięć: przeszłe wspomnienia ukryte są głęboko w jej podświadomości i nie jest w stanie przypomnieć sobie nawet w jakich okolicznościach trafiła d...