Podobizna.

1.4K 126 5
                                    

Znowu znalazłam się w innym miejscu. Dlaczego? Zauważyłam Filipa. Złapał mnie za łokcie i przyciągnął do siebie. Znaleźliśmy się w nicości. Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Ja już wszystko rozumiem! My naprawdę się spotykamy!
Zaśmiałam się.
-Idziesz w złą stronę, najmilszy.
Wyrwałam mu się jednym, zwinnym ruchem i odbiegłam.
-Zaczekaj, Rozalio!-zawołał.
Echo powtórzyło moje imię przynajmniej sto razy.
-Hrabia Sudek pytał mnie o Ciebie-powiedział tata.
-I co mu odpowiedziałeś?-spytałam, ale nie przerwałam obierania ziemniaków.
-Że się Ciebie o to spytam.
Westchnęłam.
-Znowu chodzi o małżeństwo, mam rację?
-Tak.
Wrzuciłam bulwę do garnka.
-Mi jest naprawdę obojętne, tatku. Postąpię według Twojej woli.

Obudziłam się i zwyczajowo zjadłam z Tatianą śniadanie.
-Jesteś pewna, że nie chcesz iść?-spytała kolejny raz.
Pokiwałam twierdząco głową. Od wczorajszego wieczora była trochę grzeczniejsza. Chyba nie sądziła, że ja też potrafię być stanowcza.
  Po śniadaniu uszykowałyśmy się. Pożegnałam ją niewylewnie i cierpiąc patrzyłam, jak odchodzi.
  Wróciłam do budynku i rozejrzałam się. Czułam się niekomfortowo... Dopiero teraz, gdy zostałam tu sama, kompletnie sama, bez odgłosów z ogrodu ani stuku obcasów Aleksandra zauważyłam, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłam. Musi być sposób na ominięcie zaklęcia, nie ma innej opcji.
  Po dłuższych rozważaniach postanowiłam zacząć poszukiwania od biblioteki. Zdejmowałam po jednej książce i pospiesznie ją przeglądałam, po czym bezlitośnie odrzucałam ją na ziemię. Po oględzinach dwudziestu trzech książek zamarłam. Przecież...
  Niemal wybiegłam z pomieszczenia, przeszłam do szklanej sali, w której były drzwi do sypialni Pana. Chwilę się zawahałam, ale w końcu nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
  W pierwszej kolejności odsunęłam ciężkie kotary, które zasłaniały okna. Gdy już miałam trochę oświetlenia, otworzyłam szafę i sprawdzałam wszystkie kieszenie jego ubrań. Gdy poszukiwania okazały się bezowocne, przeszłam do biurka. Miał w nim wiele papierów. Wyjęłam szufladę i położyłam ją na łóżku. Wyrzuciłam z niej wszystko i posegregowałam na mniej ważne i ważne. W pierwszej grupie znajdowały się wszystkie pisma urzędowe i tym podobne, a na drugiej prywatne notatki albo listy. Wszystkie rachunki wrzuciłam z powrotem, a konwersacje zaczęłam przeglądać.
  Niektóre były naprawdę stare i nie mogłam ich za bardzo rozczytać. Na domiar większość z tych staroci były cyrylicą. Jednak był jeden, zachowany w małej, skórzanej torebce.

Wybacz mi rodzino. Nie wy zawiniliście. Chciałabym wiele wam powiedzieć, ale nie potrafię na tyle języka pisanego. Proszę tylko: oddajcie to Aleksandrowi W. Niech pamięta.
Laura

  W środku oprócz wiadomości znajdowała się również podobizna. Widoczny był na niej młody brunet w masce. Czy to Pan? Na to by wychodziło... Jaka była historia tego zdjęcia? Dlaczego Laura je miała? Musiała dostać je od niego. Oh, jakże cierpiała... najpewniej uważała go już za swojego chłopca, a on ją odrzucił. Tylko dlaczego dał jej zdjęcie z okresu, kiedy miał maksymalnie piętnaście lat?
  Postanowiłam nie poświęcać temu więcej czasu i odrzuciłam wszystko na bok. Przeglądałam całą resztę chyba z godzinę, ale nie znalazłam niczego pożytecznego. Przewerterowałam resztę szafek, co zajęło mi kolejne kilka godzin. Wszystkie książki, wszystkie skrzynki. Pustka.
  Zrezygnowana zaczęłam sprzątać. Gdzie może trzymać informacje o magii? Jakiekolwiek?
  -Pani?-usłyszałam podczas wkładania szuflady na swoje miejsce.
  W panice szybko ją wsunęłam i zaczęłam gorączkowo rozglądać.
  Takim oto sposobem Tatiana zastała mnie leżącą na łóżku Pana wtuloną w jeden z jego płaszczy.
  -Rozalio?
  Weszła do środka i podeszła do mnie. Szturnęła mnie upewniając się, czy śpię. Po tej czynności westchnęłam.
  -Ciekawe co tutaj robiłaś...-powiedziała do siebie.
  Wyszła zamykając za sobą drzwi, a ja odetchnęłam z ulgą. Podejrzewa coś...
  Mocniej wtuliłam się w okrycie i po krótkim czasie zasnęłam, chociaż chciałam tylko chwilę poczekać i wyjść.

  -Nienawidzę miłości!-zawołałam rozzłoszczona i rzuciłam książką.
  Skrzyżowałam ramiona.
  -Czyżby?
  Odwróciłam się z lękiem.
  -Tatusia nie ma, proszę sobie iść-odrzekłam.
  Zaśmiał się pogodnie, ale wywołał u mnie gęsią skórkę.
  -Dlaczego nienawidzisz miłości, dziewczynko?
  -Bo ta dziewczyna pokochała nie tego, co miała!-odparłam oburzona.
  Usiadł obok mnie.
  -Oh, skarbie, Ty zrobisz tak samo.
  -Nigdy w życiu-odpowiedziałam obrażona.
  Objął mnie.
  -Kim w ogóle jesteś?
  -Twoim aniołem, Rozalio.

  Obudziłam się i od razu podniosłam.
  -Anioł...-powiedziałam nieświadomie.
  Miałam wrażenie, że już w jakimś śnie ktoś mi się przedstawił w ten sposób...
  Dokończyłam sprzątanie sypialni, zasłoniłan kotary i wyszłam z niej niepewnie. Już wymyśliłam teatr, który zagram przed służącą. Przytuliłam płaszcz do piersi i zmrużyłam oczy. Siedziała w jadalni z nogami na stole i coś cerowała. Szybko je zdjęła, gdy tylko mnie zauważyła. Usiadłam naprzeciw niej i podciągnęłam kolana do brody.
  -Co panienka tam robiła?-spytała o to, czego chciałam.
  -Tęsknię za nim po prostu, a tam nim pachnie.
  Uniosła wysoko brew i wróciła do pracy. Uwierzyła? Nie mam pojęcia.
  -Jak tam w miasteczku?-zagaiłam rozmowę.
  Przegryzła nitkę i odłożyła rajstopy na bok.
  -No... Dobrze.
  Wstała nie patrząc mi w oczy, chwyciła pończochy i ruszyła w stronę kuchni. Najpewniej chciała odejść do swojego pokoju, do którego można było się dostać jedynie przez drzwi znajdujące się tam.
  -I to tyle?-spytałam niepewnie.
  Nie mogłam uwierzyć, że ta wiecznie tarkocząca, wścibska kotka skomentowała cały dzień w krótkim "dobrze". Coś było nie w porządku.
  Przystanęła i zawahała się, po czym odwróciła. Marszczyła w dłoniach materiał.
  -Bo Piotr mi powiedział, że Pan kazał mi mieć na Ciebie oko. Dlaczego? I do tego jak wróciłam, bo się bałam, o co chodzi, to Ty byłaś w jego sypialni, a książki leżały na ziemii. Co tam robiłaś? W ogóle coś nie tak odkąd Ty tu jesteś. Przecież On nigdy taki nie był. Dlaczego on ma tą maskę? Wiesz może? Mi możesz przecież powiedzieć.
  Oh, ta dziewczyna nigdy mnie nie zawiedzie. Mówi wszystko jak z nut.
  -Po prostu za nim tęsknię, spokojnie-rzekłam ze sztucznym uśmiechem-a on jest nadopiekuńczy.
  Rozłożyła ramiona w nieporozumieniu.
  -Tęskni? A ten Twój narzeczony?
  Westchnęłam i odwróciłam wzrok gorączkowo myśląc nad wymówką.
  -Mnie i Twojego Pana łączy coś innego od miłości, ale też przyprawia mnie o tęsknotę.
  -No chyba Ciebie i jego, jak on się w Tobie kocha jak pewnie dwóch Twoich kochasiów.
  Zmarszczyłam brwi.
  -Skąd te przypuszczenia?
  -Gadałam z nim. To było tak...

  Rosjanka stojąca w kuchni usłyszała, jak mężczyzna siada w salonie. Odrzuciła szmatkę trzymaną dotychczas w dłoni i wyszła mu na powitanie.
  -Dzień dobry.
  Spojrzał na nią, ale równocześnie ją zignorował i odwrócił wzrok w stronę bramy, przy której stała Pani rozmawiająca z Piotrem.
  -Ładna, co?
  Podeszła bliżej. Zamaskowana postać ponownie jedynie obleciała służkę spojrzeniem i wróciła nim na Rozalię.
  -Piękna-szepnął.
  Tatiana uśmiechnęła się w triumfie.     Podeszła bliżej.
  -Słyszałam, że jakieś zbóje też doceniły jej urodę i chcą przyjść zrobić jej ała.
  Aleksander uaktywnił się i spojrzał przestraszony na Rosjankę.
  -Kto? Kiedy? O czym Ty mówisz?
  Zacisnął pięść w charakterystyczny dla siebie sposób. Kobieta uśmiechnęła się na ten widok, co bardziej rozzłościło Woronowa.
  -Mów-rozkazał.
  Patrzył na nią spod byka.
  -Spokojnie! Tylko chciałam sprawdzić Pana reakcję!-rzekła.
  Mimo, że nie ukazywał swoich uczuć i emocji w sposób jasny, to służka perfekcyjnie potrafiła je wywnioskować z mowy ciała. Wstał ze spuszczoną głową i delikatnym krokiem wkroczył do biblioteki, to oznacza zawstydzenie. Ktoś go przechytrzył.
  A ona wróciła do przygotowywania obiadu.

  Westchnęłam ciężko i schowałam na chwilę twarz w dłonie, ale szybko ją wyjęłam i sztucznie się uśmiechnęłam.
  -Wiesz co? Nie mówmy o nim aż do jego powrotu. Co Ty na to?
  Wzruszyła ramionami.
  -Mi tam obojętnie. Możemy pogadać o Piotrze.
  Zdziwiłam się.
  -Usiądź.
  Wykonała rozkaz, po czym odłożyła rajstopy na bok.
  -Co chcesz mi o nim powiedzieć?
  Krew przestała mi dopływać do nóg, więc spuściłam je na ziemię. Zaczęłam nimi kręcić pod stołem.
  -Nie no nie, tylko tak po prostu... Fajny, co? To znaczy, Ty wolisz tego swojego narzeczonego pewnie, albo Pana pewnie, ale no... Mi się tam podoba ten Piotr cały.
  Pierwszy raz widziałam ją taką... Niepewną?
  W każdym razie ta krótka, wydukana odpowiedź była iskrą, która dała początek późniejszym zdarzeniom.

BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz