Ruszyłam pod rękę z Filipem. Mówił mi o czymś, jednakże nie potrafiłam skupić się na jego słowach.
Każda ciemna ulica.
Każdy cień.
W każdym z nich był Pan.Zbudziłam się, lecz nie byłam w stanie wstać. Bolała mnie głowa, a rana piekła i pulsowała. Uchyliłam powieki.
-Kto panienkę tak załatwił? Jakie zwierzę, czy co?-usłyszałam głos jakiejś starej kobiety.
Zerknęłam na moje ramię. To było... obrzydliwe i straszne.
-Doktora już zwołali, zara tu będzie-zapewniła mnie kobieta.
W tym momencie do chaty weszło parę osób. Starszy pan przystał przy mnie i obejrzał moją rękę. Zdjął jednym ruchem okulary i obejrzał się na wyczekujące osoby.
-To zakażenie-oznajmił, przenosząc wzrok na mnie-proszę zostawić nas samych.
Ludzie opuścili pokój, a doktor pobierznie mnie zbadał, zagajając przy tym rozmowę.
-Jak to się stało?
Gdy będziesz w miasteczku, nikomu nie możesz zdradzić swojego imienia ani tego, co tutaj się dzieje. Rozumiesz? Masz być bezimienna.-słowa pana rozbrzmiały w mojej głowie jak mantra.
-Ja... nie wiem-odparłam.
-Jestem lekarzem, możesz mi zaufać-powiedział i się zaśmiał się.
Zaczęłam gorączkowo myśleć, przez co jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa. Czułam się, jakby za stołem, na którym leżę, był Pan i sam wyczekiwał mojej odpowiedzi.
-Zahaczyłam o gałąź-rzekłam i syknęłam, gdy mężczyzna dotknął rany.
-Ah, gałąź? Mogło wdać się jakieś cholerstwo, ale gorzej byłoby, gdyby to jaki wilk czy niedźwiedź. Może być panienka spokojna.
Oblał mnie zimny pot. Medycyna to rzecz, w której ksiądz nigdy mnie nie szkolił… czy moje kłamstwo może odebrać mi życie? Ksiądz? Jaki ksiądz?
Lekarz wyczyścił i obmył ranę, po czym szczelnie ją zabandażował.
-Nie jesteś z tego miasteczka, nieprawdaż?-spytał, pakując swoje pudełko.
-Nie.
Zamknął torbę.
-Z daleka przybywasz?
Bezimienna.
-Tak.
-Wybacz, ale musisz przerwać swą podróż. Stara Klara chętnie przyjmie Cię do swojej chaty, jest bezdzietną wdową. Musisz leżeć tydzień, może więcej. Aż odzyskasz siły-powiadomił mnie.
-Ale ja nie mogę zostać-szepnęłam przerażona-ja muszę odejść.
Staruszek wzruszył ramionami.
-Nie jestem w stanie Cię zatrzymać, jednakże dla zdrowia powinnaś wybrać pozostanie tutaj.
Odwrócił się ostatni raz, po czym wyszedł. Wstałam i opuściłam dom zaraz po nim, zakładając kaptur i biegnąc w drogę powrotną.
I pamiętaj, by powrócić jutro przed zmrokiem.
W powietrzu unosiła się chłodna, jesienna noc, która musała moją skórę niczym ostrze z lodu. Wbiegłam do lasu, gdy usłyszałam za sobą rżenie konia. Odwróciłam się przestraszona.
-Gdzież uciekasz?
Zatrzymał ogiera.
-Filipie, muszę odejść. Zapomnij o mnie.
Przez chwilę patrzyłam w oczy chłopca oraz na to, jak radosne iskierki ich blasku marnieją i więdną, krojąc mi serce.
-Przepraszam…
Podwinęłam suknię i ruszyłam w dalszą drogę. Biegłam przerażona. Bałam się gniewu Pana.
Wiedziałam już, dlaczego rana zabandażowana przez Małgorzatę tak mnie męczyła. Ona to zrobiła specjalnie. Jest doświadczona. Wiedziała, że zostanę teraz ukarana. Jednak dla niej najlepszą opcją była moja śmierć. Chciała mnie zabić, gdyż chciała być na moim miejscu. Chciała zabić z zazdrości. Dlatego Liliana i Weronika nic przy niej nie mówiły. Nie chciała, bym była świadoma. By ta niewiedza mnie zabiła.
W każdym cieniu był Pan.
Za każdym zakrętem był Pan.
Do posiadłości dobiegłam po wieczności, dysząc z wyczerpania. Weszłam do środka, a drzwi mimo później godziny były otwarte.
Stanęłam w progu i ujrzałam przed sobą młodego mężczyznę. Miał na twarzy maskę, czarną jak wszystko wokół. Było zbyt ciemno, by dojrzeć cokolwiek. Podszedł do mnie gniewnie i szarpnął moimi włosami powalając mnie na ziemie.
-Jesteś zwykłą kurtyzaną!-wrzasnął-plugawą panienką do towarzystwa! Przyznaj się, chędożyłaś się z kimś, tak?!
Zaniosłam się płaczem.
-Przyznaj się, wszetecznico! Widziano Cię z jakimś facetem, z którym znikłaś po godzinie!-ryknął.
Podniósł mnie za gardło i przystawił do ściany, podduszając. Zamknęłam oczy, a moje policzki zalały łzy. Łapczywie usiłowałam brać oddech.
-Straciłem do Ciebie szacunek, Rozalio-rzekł przez zęby.
Puścił mnie, a ja upadłam na kolana. Odszedł ze zdenerwowaniem stąpając obcasami, a ja zaniosłam się płaczem. Zwinęłam się w kłębek i w pozycji embrionalnej łkałam, aż z wyczerpania zasnęłam.Kobieta podniosła walizki, a młody mężczyzna nie ruszył się nawet z miejsca. Odwróciła głowę w jego stronę, po czym wyszła z posiadłości.
A po jego twarzy spłynęła łza.Ten dzień był nieco cichszy, nieco bardziej smutny i nieznośny, ale i zadziwiający.
Pan zaczął schodzić na dół. Oczywiście żadna z nas nie śmiała na niego spojrzeć, jednak ja wiedziałam, że on spoglądał na mnie z pogardą. Nie potrafiłam znieść tego, że uważa, iż robiłam coś niewłaściwego. Lecz nie miałam pojęcia, jak wyjawić mu prawdę.
Ostatni raz słyszałam jego kroki w popołudnie, po czym znikł.
Wykonywałam zadanie, które zlecił mi Pan. Zajmowałam się biblioteką-jak na razie jedynie sprzątaniem, którego było bardzo dużo. Pomieszczenie to było ogromne, śmiem twierdzić, iż największe w całej tej budowli. A wszystko okurzone bądź pokryte pajęczyną. Światło wpadało jedynie przez małe okna przy suficie, gdyż wszystkie świece dawno się wygasiły. Wspomagałam się jedynie jednym świecznikiem.
-Kiedyś-ozwał się czyiś męski głos-było to najwspanialsze miejsce w całym zamku. Naturalnie, zaraz po sali balowej. Pan zbierał tutaj księgi odkąd sięgam pamięcią, robił to i jego dziad i pradziad. Są tutaj powieści sięgające dawnych czasów.
Spojrzałam na tę postać. Był to przedstawiciel gołoty w wieku czterdziestu lat. U biodra dumnie niósł miecz.
Powróciłam do wycierania stołu. Podszedł do mnie i podniósł pierwszą lepszą książkę. Przeczytał pierwsze zdanie i prychnął, odkładając ją z powrotem. Położył rękę na mojej talii, a ja spięłam się. Chciałam odejść, jednak nie pozwolił mi, przykuwając do regału. Wsunął dłoń pod moją sukienkę. Zaczęłam się nieskutecznie wyrywać. Złożył pacałunek na mojej szyi drażniąc mą skórę brodą. Zaszlochałam, po czym usłyszałam dźwięk wyciąganego oręża.
-Zostaw ją, Jarosławie-powiedział chłopak z pistoletem przystawionym do pleców napastnika.
Powoli odsunął się ode mnie z rękoma podniesionymi do góry.
-Wybacz mi, Jakubie. Sądziłem, że skoro nasz Pan nazwał tę dziewkę prostytutką, to przestała być damą-zaśmiał się obrzydliwie.
Odeszłam na bok zanosząc się cichym płaczem. Usiadłam podłamana w kącie pomieszczenia, nie zważając na kurz i pajęczyny.
-Odejdź-powiedział ostro młodzieniec.
Stary mężczyzna opuścił pokój. Jakub schował broń do pochwy i podszedł do mnie, wyciągając dłoń w moją stronę. Uniosłam wzrok na przystojnego chłopca.
-To… to nieprawda! Ja nic nie zrobiłam!-zakrzyknęłam i ponownie zaniosłam się płaczem.
Kucnął przy mnie.
-Wierzę Ci-rzekł-i w razie potrzeby wstawię się za Ciebie. Jesteś zbyt niewinna na ladacznicę.
Ponownie spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się do mnie przyjaźnie.
-Jakub.
Wyciągnął rękę, a ja podałam mu swoją. Ucałował ją.
-Rozalia.
Jakub był tym, czego potrzebowałam w tym zamku. Był pogodną twarzą.
Rycerz pomógł mi wstać, a ja odwdzięczyłam się mu uśmiechem.
Zabrałam się do swoich obowiązków, a chłopak chodził po pokoju.
-Dlaczego tak piękna kobieta jak ty zaciągnęła się do służby? Dlaczego nie wyszłaś bogato za mąż? Nawet, gdybyś miała złego mężczyznę, zawsze miałabyś lepiej, niż tutaj-położył dłoń na sercu-słowo rycerza.
Chciałam powiedzieć mu o tym, w jaki sposób tutaj się dostałam, jednak bałam się, że jedynie zrobię z siebie błazna. Wyrżnęłam ścierkę niepewna, co mam powiedzieć.
-Nie wiem dlaczego. Żałuję.
Młodzieniec otworzył usta, gdy ktoś zawołał jego imię.
-Muszę iść, miła. Widzimy się później.
Pokiwałam mu, a on pożegnał mnie uśmiechem.
Spędziłam tu kolejne, samotne i straszne, pięć godzin. Pod wieczór ogień ledwo się jarzył, toteż niemal wszystko robiłam po omacku. Gdy wybiła osiemnasta udałam się do komnaty i wzięłam pobieżną kąpiel, gdyż opatrunek uniemożliwiał mi zanurzyć się i odprężyć.
Byłam świadoma, że potrzebuję nowego bandażu, lecz nie wiedziałam, jak go uzyskać. Do Małgorzaty pójść się obawiam, a prosić Pana o wyjście do miasteczka było niewłaściwe, przynajmniej w sytuacji, w jakiej się teraz znalazłam.
Przebrana w kostium nocny ułożyłam się w łózku i zabrałam się do czytania powieści zapożyczonej z biblioteki. Znużona dzisiejszym dniem usnęłam.

CZYTASZ
Bestia
FantasiaCo nas kształtuje? Historia ta opowiada historię młodziutkiej Rozalii, która pewnej ulewnej nocy traci pamięć: przeszłe wspomnienia ukryte są głęboko w jej podświadomości i nie jest w stanie przypomnieć sobie nawet w jakich okolicznościach trafiła d...