Levi x reader

3.5K 128 57
                                    

Zimny ton głosu, kobaltowe oczy. Niewidoczny uśmiech. Ból i cierpienie ukryte gdzieś głęboko w sercu. Ciekawił ciebie ten jeden człowiek, ten wiecznie smutny, ten którego ranga była tak wysoka, że mogłaś jedynie pomarzyć o zbliżeniu się do niego. Chciałaś poznać mroczne sekrety tego zwiadowcy, kaprala Leviego...

***

Piękny zimowy dzień, być może kiedyś bywały ładniejsze. Przynajmniej do tego fatalnego czasu, aż zjawiły się bestie zwane tytanami. W końcu, gdy temperatura spada poniżej zera, to ucieczka i przetrwanie stało się zdecydowanie trudniejsze, wręcz niemożliwe. Jesteś słaby? Umrzesz. Jesteś silny, wyjątkowy? Ocalisz siebie i pozostałych. Oto droga do przetrwania. Kolejne zimowe dni mijały, a oddział zwiadowców trwał w zawieszeniu. W końcu ekspedycje w takich warunkach były niesamowicie ryzykowne. Tego dnia.... okropnego, śnieżnego dnia, gdy wszystko miało być piękne, a wy mieliście spędzić czas na zabawach i treningu... właśnie wtedy Erwin wpadł do stołówki wraz z Levim u boku. Przekazał nam nowinę. Ludzie z góry nakazali nam wyruszyć po za mury, znaleźć coś i pokazać, że nie stoimy bezczynnie w miejscu. Jaka była stawka? Honor, być może to najważniejsza, chociaż kapral zrozumiał to jako "Rozwiążemy cały ten śmieszny oddział pajaców w pelerynach, chyba że dowiedziecie iż macie jakiś cel, po co istniejecie.", Levi należał do osób, które nie mają zamiary wysłuchiwać głosów starców nabijających się z bandy dzieciaków, młodziaków z marzeniami. To właśnie w nim tak uwielbiałam, zawziętość w drodze do celu.

- Spakujcie rzeczy na wyprawę. Wyruszamy z samego rana! Lepiej zjedźcie dobrze i się wyśpijcie, bo nie będzie to łatwe zadanie. - Erwin powiedział nam wszystko co trzeba i zamierzał wyjść z jadalni.

- [T.i], zjaw się u mnie w biurze za dziesięć minut. - Usłyszałam ten zimny głos i spotkałam się z wzrokiem kobaltowych oczu.

- Tak jest kapralu. - Odparłam. Strach, niepewność, zaciekawienie... czy to te uczucia zamieszkały w moim sercu? To właśnie czułam, gdy Ackermann był w pobliżu.

- Levi na co czekasz! - Krzyknął Smith stojąc w drzwiach, na co "krasnal" od razu się obudził z transu i poszedł w jego stronę.

- Zdecydowanie podobasz się swojemu przełożonemu [T.i]. - Czekolado włosy położył dłoń na twoim ramieniu i wyszczerzył zęby.

- Zaraz nie będzie ci do śmiechy Eren! - Wydarłaś się a jednocześnie rumieniłaś na samą myśl o tym co usłyszałaś od niego. - Nie jest to możliwe, w końcu nie wierzę, by kapral kogoś lubił w ten sposób. - Wzięłaś głęboki oddech. - Dobra lepiej już pójdę, nie chciałabym za kare sprzątać stajni. 

Pospiesznie wstałaś od stołu i opuściłaś pomieszczenie. Udałaś się prosto do gabinetu kaprala, gdzie mało kto miał wstęp. Zapukałaś dwa razy, było to na styl hasła "to ja", "wpuść mnie". Usłyszałaś tylko cichą komendę mówiącą o tym byś weszła do środka. Przekręciłaś lekko gałkę drzwi i je otworzyłaś.

- Kapral chciał mnie widzieć. - Chciałaś jakoś zacząć rozmowę.

- Tak, usiądź proszę. - Usiadłaś na krześle obok jego biurka. Levi podszedł do ciebie i okrążył kilka razy mierząc cie wzrokiem. - Daje ci warunek. - W tym momencie chwycił twoją brodę i delikatnie uniósł do góry. Wasze oczy się spotkały, a twoje serce zabiło mocniej. - Masz przeżyć. To rozkaz [T.i]. Nie chcę widzieć tych [kolor] oczu po raz ostatni. - Schylił się i ucałował twoje czoło. Czyżby Ackermann naprawdę coś do ciebie czuł? ...

***

W dniu wyprawy byłaś niesamowicie zestresowana. Chciałaś mieć to za sobą, a jednocześnie słowa kaprala cały czas dudniły w twojej głowie.

"Trzeba to skończyć, znaleźć dowód na to, że zwiadowcy są potrzebni, na to, że ludzie mogą na nas polegać" - Pomyślałaś dodając sobie otuchy. Wrota miasta się otworzyły a wy wyjechaliście na koniach. Wasze zielone peleryny powiewały na wietrze. Widziałaś wzrok ludzi, martwili się, widzieli tych idiotów, którzy z każdą kolejną wyprawą wracają z mniejszym składzie. Tych... którzy tak wiele ryzykują dla przyszłości. Śnieg chwilowo ustał dzięki czemu widoczność stała się lepsza.

Konie biegły ile sił w nogach. Byłaś szczęśliwa, ponieważ ta misja była wyjątkowa. Krajobraz spoza murów był cudowny, czegoś takiego nie można widzieć nie będąc zwiadowcom. Zagapiłaś się i nie zauważyłaś tego olbrzyma, tego który biegł prosto na ciebie. Crawler... tytan zwierzęcy chwycił ciebie prosto w swoją paszczę przebijając przy tym brzuch na wylot. Zgniótł większość partii twojego ciała. "Wybacz Levi, byłam nieostrożna", powiedziałaś sama do siebie. Chciałaś tylko, aby ci wybaczył... twoją śmierć. Zamknęłaś oczy i czekałaś na dłoń, która pociągnie twoją duszę za sobą. Do piekieł? Chyba to się należało takiej osobie.

***Levi Pov.***

- [T.i]!! - Krzyk pełen strachu i smutku. Chciałem myśleć, że wszystko z nią w porządku. Wiedziałem, że zapewne tak nie jest. Wykonałem kilka manewrów przy pomocy sprzętu i kręcąc się w powietrzu uderzyłem w tytana odcinając mu fragment karku.

Pobiegłem prosto w stronę jego paszczy. Moja kochana [T.i], a raczej to co z niej zostało. Upadłem na kolana i dotknąłem jej twarzy. Zimna, biała... Jej [kolor] oczy były otwarte i kierowały się w niewiadomy punkt w oddali. Po moich polikach spłynęły łzy. Byłem zakochany? Obiecałem sobie, że to się nie powtórzy, ale nie da się zmusić do nienawiści osoby, którą kochasz. To był ostatni raz, gdy ujrzałem te piękne oczy, ostatni.



_____________

Witajta! Moja motywacja, pomysł i wszystko do tego shota?

Ten soundtrack mix:

>>> https://youtu.be/Aly8mmRsFuQ <<<

Reklama jak nic XDDDD

Anime - One shot'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz