Eren Jaeger x reader

1.8K 80 30
                                    

Zwiadowcy to cudowna grupa, którą od zawsze podziwiałaś. Walka o lepsze jutro, o łatwiejsze życie po za murami. Chciałaś, aby dzień, w którym tytani zginą co do jednego nastąpił. Pamiętasz ten dzień, gdy wstąpiłaś do oddziału? Gdy Levi podał Ci twoją pelerynę i powiedział, abyś nie przerywała treningu. Tamtego roku wyruszyliście na wiele wypraw za mury, zwiad, nie mieliście większego celu, bo do końca nie wiedzieliście czego szukacie, gdzie znaleźć trop. Pamiętasz to...? A może już zapomniałaś jak to na swojej piętnastej wyprawie naraziłaś wszystkich na niebezpieczeństwo? Jasne, odświeżę Ci tą pamięć, jak koszmarny sen, z którego chociażbyś bardzo chciała to i tak się nie obudzisz...

- [T.I], - trzymaj się planu! Działanie na własną rękę nic ci nie da. - Levi mówił jak zwykle swoim lodowatym tonem.

- Jasne krasnalu! - Krzyknęłaś i dalej robiłaś swoje. Na waszej drodze wówczas wyrósł praktycznie znikąd tytan, którego kapitan nakazał ominąć. Ach... [T.n], ty nigdy nie zrozumiesz. Rzuciłaś się na tytana zabijając go poprzez idealnie wbity mieczyk w kark. Szybko wróciłaś na swojego konia, który gnał jak najszybciej się dało, by nie burzyć ustawienia.

- W tym tempie stracisz cały gaz bachorze. - Kapitan starał się ciebie ochrzanić, a jednocześnie dalej przewodzić wyprawą.

- Spokojnie, nic mi nie będzie. - Zaśmiałaś się. Uważałaś się za perfekcjonistkę, w końcu mało kto był tak dobry w władaniu sprzętem do trójwymiarowego manewru. 

Droga dalej wyglądała dostatecznie spokojnie, w pewnym momencie natknęliście się na jakąś wioskę.

- Ludzie? - Zapytałaś niesamowicie cicho, aby nikt tego nie usłyszał.

- Nie powiedziałabym. - Hanji poprawiła swoje okulary na nosie.

- Rozejrzyjcie się, w razie niebezpieczeństwa odpalcie flarę. - Nakazał Ackermann.

- Tak jest kapitanie. - Przewróciłaś oczami i zeszłaś z konia, przywiązałaś go do pobliskiego drzewa. Co jak co, ale te zwierzęta bywają płochliwe.

Wioskę i miejsce waszego postoju dzielił niewielki mostek, który sprawnie pokonaliście, po czym każde z was rozeszło się, ponieważ w pojedynkę szybciej sprawdzicie to miejsce i się wyniesiecie. Przeszłaś się kawałek i nie miałaś wątpliwości, że nie było tutaj ludności, jednak jak to nakazano, musiałaś obrać sobie za cel któryś domek. Wybrałaś piętrową, drewnianą chatkę z spróchniałymi drzwiami w kolorze czerwonym. Wszystko tutaj wyglądało niesamowicie, można to nazwać zabytkowym, ponieważ niewiele takich osad się ostało po za murami.

Weszłaś na podest, podwyższenie, na którym znajdowało się wejście do domku. Rozejrzałaś się w około, ale nie spostrzegłaś nikogo, łącznie z pozostałymi zwiadowcami. Zapewne sprawdzali wnętrza innych domków. Drzwi były dość mocne, więc otworzyłaś je solidnym kopniakiem i weszłaś ostrożnie do środka. Co niespodziewane w środku widniały resztki mebli, kurz na nich zalegał zapewne od lat. Otwierałaś kolejne szuflady, dopóki w jednej z nich nie natknęłaś się na fotografie pewnego chłopca o czekoladowych włosach i seledynowych oczach wraz z dwójką dorosłych ludzi, prawdopodobnie małżeństwa. Przetarłaś rękawem ramkę i szkło ochronne ponownie i przyglądałaś się temu dłuższą chwilę. W pewnym momencie jednak skamieniałaś, zaczęłaś czuć czyjś oddech na swoim karku. Powolnie się odwróciłaś, po części tego żałowałaś, bo twoje śniadanie zaczęło się cofać, a krew odpływać z żył. Nie byłaś zdolna użyć sprzętu, ponieważ dach był wyjątkowo niski i nie przedarłabyś się przez drzwi, w których stał pięciometrowy tytan. Starałaś się nie ruszać, zacisnąć pięści i mieć nadzieję, że jednak odejdzie. Jednak.. kto by tak myślał, chyba tylko tak naiwna osoba w momencie zagrożenia. Tytan już sięgał łapskiem po ciebie, a jedyne co ci się udało zrobić to pochwycić czerwoną flarę i wystrzelić. Trafiłaś w okno, ale na szczęście było od dawna bez szyb, więc dym poleciał gdzieś na zewnątrz. W tym czasie kreatura chwyciła ciebie, a ty zaczęłaś krzyczeć i się wyrywać. Wtedy kreatura zrobiła po części swoje, ponieważ odgryzła twoje ramię, zmawiałaś już ostatnie modły, jednak nie spodziewałaś się tego co nastąpiło później. Tytan szybko padł przed tobą i wyparował, uprzednio wypuszczając twoje ciało na podłogę. Zapewne mieszkaniec tego domu byłby wściekły, gdyby musiał teraz zmywać te podłogi. Otworzyłaś powolnie oczy i ujrzałaś Leviego przed sobą.

- Nic nie mów, oszczędzaj siły. - Mężczyzna od razu zabrał się za robienie opatrunku uciskowego. Poczułaś ulgę, a jednocześnie przeszywający ból.

Tak stałaś się kaleką, śmieciem. Czy to jednak znaczyło, że opuściłaś swoje życie i zwiadowców na zawsze? Nie, jasne, że nie... Co prawda od tamtej chwili twoim zajęciem stało się układanie papierów i pilnowanie treningów nowych rekrutów, ale nie przeszkadzało Ci to. Cieszyłaś się, że nadal możesz być przydatna...

- Jaeger! Co to ma być?! Zrób jeszcze pięć kółek! - Krzyknęłaś do chłopaka, który najwidoczniej wyglądał jakby przyszedł na spacer, a nie trening.

- Masz za swoje śmieciu! - Krzyknął Jean, a ty spojrzałaś na niego krzywo.

- Kirschtein! Dziesięć kółek w nagrodę. - Uśmiechnęłaś się dumna z siebie. - Eren jak już skończysz to staw się u mnie w biurze. - Odeszłaś nie czekając na odpowiedź.

***

Usłyszałaś pukanie do drzwi.

- Wejść. - Nakazałaś i wstałaś z miejsca. - Dobrze Ci poszło. - Uśmiechnęłaś się ciepło na widok bruneta.

- [T.I], ile czasu mamy się jeszcze ukrywać. - Chłopak spojrzał na bok lekko zawstydzony.

- Aż ludzkość wybaczy mi moje przewinienia do końca lub chociaż na tyle, bym nie naraziła Ciebie na niebezpieczeństwo. - Podparłaś się o biurko nerwowo - Eren.. Nie przeszkadza tobie to, że nie posiadam ręki?

- Nie. Chociaż gdybyś miała obydwie to mógłbym dać jednej i drugiej więcej całusów. - Zaśmiał się słodko, na swój sposób.

- Jesteś naprawdę cudownym zwiadowcom i mam nadzieję, że będziesz zawsze walczyć w słusznej sprawie, jak to ja.. chciałam za młodu. - Odpowiedziałaś z uśmiechem.

- Zawsze. A w myślach.. z piękną kobietą u boku. - Chłopak poprawił grzywkę.

- Kim ona jest? - Wyszłaś zza biurka.

- Stoi przede mną. - Położył dłoń na twojej talii i przytulił Ciebie. - Zawsze walczysz ze mną i mnie wspierasz, chyba przez to tak za tobą szaleję. - Zaśmiał się, a ty odpowiedziałaś jedynie tym samym, słodkim śmiechem.

Anime - One shot'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz