Sasha x reader (SNK)

876 27 11
                                    

- [T.I], dzisiaj przyjadą nowi kadeci, a twoim zadaniem jest im rozdzielić pokoje i oprowadzić po obiekcie, jutro dopiero poznają mnie, Hanji oraz Erwina. - Levi rzucił chłodnym, typowym dla siebie tonem i spojrzał na ciebie groźnie.
- W porządku kapitanie. - Odparłeś i salutując wyszedłeś z gabinetu, by udać się na główny dziedziniec, gdzie lada chwila powinni się zjawić nowi ochotnicy na zwiadowców.

- Stresujesz się? - Hanji nagle jakby wyrosła spod ziemi, a ty byłeś na tyle zagapiony, że nie zauważyłeś jej obecności wcześniej.
- Być może trochę, wcześniej nie oprowadzałem nowych zwiadowców, co więcej nie miałem opcji się z nimi zobaczyć jako pierwszy. - Westchnąłeś.
- Zostałeś wyznaczony jako tymczasowy opiekun tej gromady, więc to poważne zadanie. Dasz radę. - Kobieta poklepała ciebie po ramieniu, a ty wziąłeś głęboki wdech. Karoca ciągnięta przez dwa konie wjechała na podwórze, a za nią kolejna. Woźnicy zatrzymali zwierzęta i wkrótce ludzie wysiadali już z powozu. Chwile minęło zanim ustawili się w szeregu, oczywiście przodem do ciebie.

- Witajcie. Nazywam się [T.I], będę tymczasowo waszym kapitanem. Wszelkie skargi, pytania, problemy możecie zgłaszać do mnie. - Patrzyli na ciebie w skupieniu, ale zapewne też w strachu. - Jutro poznacie resztę swoich przełożonych oraz zapewne przejdziecie pierwsze ćwiczenia pod ich opieką, a teraz chodźcie po proszę wszystkich panów za mną, przydzielę wam pokoje. Panie proszę o zaczekanie. 

W ten sposób po około piętnastu minutach udało ci się rozdzielić pokoje w męskiej części mieszkalnej oraz poinformować wszystkich o planie na jutro. Teraz nadeszła pora by rozdzielić pokoje dam. Prowadziłeś je, a gdy zatrzymywaliście się przy kolejnych pokojach to wyczytywałeś z długiej listy nazwiska i patrząc dość groźnym wzrokiem nakazywałeś, by zajęły miejsce w pokoju, oczywiście ponowiłeś czynność z przekazywaniem im planu dnia na jutro. 

- Mam pytanie. - Ujrzałeś przed sobą urokliwą młodą kadetkę, o kasztanowych włosach. Była wyraźnie zawstydzona, ale jednocześnie niesamowicie pewna tego, że chce nawiązać z tobą kontakt.
- Coś nie tak? - Spytałeś i spojrzałeś na nią unosząc lekko jedną brew.
- Przewidziana jest dzisiaj jakaś kolacja? - Spytała wyraźnie pewna siebie, a ciebie lekko zamurowało, że ze wszystkich pytań, które mogła teraz wykorzystać spytała akurat o to.
- Jest już późno, dopiero jutro jest posiłek. - Westchnąłeś i kątem oka zauważyłeś, że dziewczyna wyraźnie posmutniała. - Jednak wydaje mi się, że jestem wstanie coś załatwić, skoro tak ci zależy. Chodź za mną. - Fuknąłeś i gestem ręki dodatkowo zachęciłeś by poszła za tobą. Był już wieczór, tak więc teraz wszyscy mieli czas na wieczorną toaletę i położenie się do snu, w oczekiwaniu na jutrzejszy, pracowity dzień.

Zaprowadziłeś kadetkę do kuchni dla załogi, gdzie zawsze było trochę jedzenia.
- Pamiętaj. Tutaj nie ma wstępu dla wszystkich, ale skoro jesteś ze mną to można na to przymknąć oko. - Wyjąłeś z lodówki trochę wędliny, kawałek sera i podałeś dziewczynie, która zajadała się z ochotą.
- Jak się nazywasz? - Zapytałeś w końcu, by jakoś zachęcić ją do rozmowy.
- Sasha Braus. - Odpowiedziała przerywając jedzenie.
- Ładne imię. - Uśmiechnąłeś się delikatnie. - Dobra idziemy. Odprowadzę Ciebie do pokoju. - Skinęła głową i wyszliście, jednakże daleko nie zaszliście, a ty usłyszałeś kroki. 'Cholera' - Przeklnąłeś w myślach. Jeśli to Hanji lub Levi to dostaniesz zaraz baty, w końcu jak to wygląda? Jesteś w nocy z nową kadetką gdzieś w budynku.
- Zmiana planów. - Położyłeś jej palec na ustach i pociągnąłeś za sobą do części mieszkalnej załogi. Kroki stawały się cichsze, ale nie było opcji nawet by teraz odprowadzić dziewczynę do pokoju.
- Co w takim razie teraz mam zrobić? Jutro jest zbiórka na placu, a ja powinnam być w formie. - Westchnęła dość smutno.
- W pokojach załogi są osobne łazienki, także i tym. - Westchnąłeś i zamknąłeś drzwi na klucz. - Nikt tu nie może wleść, bo obydwoje będziemy mieć kłopoty. Idź się wykąpać. - Fuknąłeś.
- Boje się. - Powiedziała lekko zestresowana.
- Wody się boisz czy czego? - Warknąłeś dość groźnie.
- Nie chce by ktoś wiedział, że byłam w pokoju kapitana, a jednocześnie nie chcę być jutro nie w formie. - Wyjaśniła.
- Koniec gadania. - Szarpnąłeś ją ostro za sobą i zaciągnąłeś do łazienki. Nie protestowała, bo wiedziała, że jak się odezwie zbyt głośno to zaraz ktoś tu przyleci. Zdjąłeś jej kurtkę i rozpiąłeś pasy od sprzętu. Reszty ciuchów pozbyła się sama i rzuciła je na umywalkę. Miała szczupłe ciało, lekkie zadrapania od linek od sprzętu do trójwymiarowego manewru. Wyszedłeś z łazienki, by zaczepać w pokoju.

Po dwudziestu minutach wyszła z łazienki zawinięta w  ręcznik.

- Weź to. - Rzuciłeś swoją koszulką w jej stronę, w końcu musi się w coś ubrać.
- Dziękuję, doceniam to. - Westchnęła i założyła tshirt na siebie.

- Chodź ze mną. - Dałeś polecenie.
- Nie mam spodni. - Wyjaśniła wyraźnie zawstydzona.
- W takim razie to twój problem. - Uśmiechnąłeś się chytrze pod nosem, cieszyła ciebie jej zawstydzona mina.
Dziewczyna poszła za tobą do drugiego pokoiku, gdzie znajdywało się łóżko.

- Kładź się spać, bo masz jutro zdaje się robotę, Sasho, tak? - Wydałeś jej polecenie.
- A pan gdzie będzie spać? - Zdziwiła się.
- Z Tobą. - Warknąłeś. - Powiedziałem ci byś się kładła. - Sasha wystraszona położyła się na łóżku i naciągała koszulę jak najbardziej to możliwe.
Miałeś lekki uśmieszek na twarzy, jednak reputacja była ważna, więc nie mogłeś jej sobie popsuć całkowicie, położyłeś się obok niej, twarzą do ściany.

- Dobranoc Sasho. - Zaśmiałeś się pod nosem. A w głowie miałeś przeróżne myśli, co gdyby dziewczyna tak zasypiała każdego dnia, u twego boku? Nie byłaby to taka zła opcja.

- Dobranoc Kapitanie. - Odparła.

- [T.I], tak mi możesz mówić, gdy jesteśmy sami. - Wyjaśniłeś.

- W takim razie, dobranoc [T.I].

Anime - One shot'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz