Rozdział 49

2.5K 89 15
                                    

W drodze do domu nie odzywam się do niego, bo jestem za bardzo wściekła na niego jak i na siebie.

Wiążąc się z nim ponownie, nie przemyślałam jednego.Czy on nie ma żadnych długów i czy jestem z nim naprawdę bezpieczna?

-Dlaczego nic nie mówisz?Jesteś zła? – pyta ze smutkiem w głosie.

-Owszem, jestem wkurwiona.

Wzdycha głośno i dodaje gazu.

-Zwolnij, bo nas zabijesz – warczę. – Słyszysz? – patrzę na niego, a on zaciska mocno szczęki i palce na kierownicy.

-Możesz mi powiedzieć o co jesteś zła? – spogląda na mnie i pyta spokojnie.

Yhyyy..zaczyna się.

-Masz jakieś długi u nich? – pytam, nie zamierzając owijać w bawełnę.

-Co? – śmieje się ironicznie. – Jakie, kurwa, długi?Nie mam u nikogo długów, Man.

-Aha, to dlaczego cię zaczepili?Nie wiedzieli, że skończyłeś z tym?

Krzyżuję ręce na piersiach.

-Nie, nie wiedzieli.Dawno mnie nie widzieli..nie wiem czego chcieli, ale już nie będą nas zaczepiać, bo się mnie boją.

-Jasne, ciebie się każdy boi – parskam i przewracam oczami.

-Może nie każdy, ale są tacy.

-Drew..czy jestem z tobą bezpieczna? – pytam, trochę się uspokajając.

Zatrzymuje się gwałtownie, a ja odrywam się od fotela i lecę do przodu, ale na szczęście pasy blokują mój ruch.

-Co, do cholery?! – podnosi głos i wyłącza silnik.

Rozglądam się i zauważam, że jestem w umówionym miejscu z Shawnem.Patrzę na deskę rozdzielczą i orientuje się, że jestem 10 minut przed czasem.Zajebiście.Czeka mnie trudna rozmowa..

-No..bo trochę się bałam tamtych typów i obawiam się, że wiesz..

-Nie, Mandy, nie musisz się bać – wzdycha i łapie moje kolano. – Jesteś przy mnie bezpieczna, nic ci nie grozi – uśmiecha się szeroko i przybliża do mnie.

Ja robię to samo i złączam nasze usta w pocałunku.

Po chwili ktoś puka do szyby i oboje wystraszeni podskakujemy.Patrzę za siebie i widzę tego idiotę, który ma zadowolony uśmieszek na twarzy.

-Zajebe go zaraz – mówi Drew, będąc rozdrażnionym. – Gdyby nie to, że obiecałem ci, że już go nie dotknę, uwierz, z chęcią bym mu wpierdolił.

Przewracam oczami i chwytam za klamkę od drzwi.

-Wiem, ale obiecałeś i tego nie zrobisz – wysiadam z auta na mroźne powietrze.

Zasuwam kurtkę i podchodzę do Drewa, który także wysiadł ze swojego auta.Przytulam się do niego, a on głaska mnie po głowie.Dobrze wiem, że patrzy na Shawna i wymierza mu zabójczy wzrok, a Shawna bierze cholera, patrząc jak się przytulamy.

Podnoszę głowę, aby na niego spojrzeć i całuje go mocno.

-Dobra, dość tego przedstawienia, Mandy, chodź – mówi Shawn.

-Co już z chłopakiem się nie może pożegnać? – odcina się Drew.

-Drew – upominam go. – Przestań.

Odrywam się od mojego chłopaka i mówię:

-Obiecałeś coś.

Zerka na mnie.

-Tak, wiem, ale.. – wzdycha. –Okej, nieważne.

-Do zobaczenia – ostatni raz złączam nasze usta i wracam z Shawnem do domu.

>>>

Schodzę na dół i zastaję matkę w kuchni, która gada ze Sophie.Zajebiście.

Podchodzę do lodówki i wyciągam byle jaki jogurt.

-Nie je panienka obiadu? – pyta Sophie.

-Nie, później zjem – uśmiecham się do niej.

Lubię tę kobietę.Jest taka szczera, uśmiechnięta i nie ocenia mnie, mimo tego, że wie jaka jestem i co robiłam i robię, widzi wszystko co się dzieję między mną, a rodzicami, ale jeszcze nigdy nie usłyszałam od niej upomnienia.Mogłaby być spokojnie moją trzecią babcią.

-Co, znowu się głodzisz? – zagaduje moja matka.

Odchrząkuje i siadam naprzeciwko niej.

-Nie, nie mam do tego powodów – uśmiecham się do niej fałszywie.

-Ach..jasne.Może opowiesz mi co u ciebie słychać?

Powstrzymuję się od złośliwego komentarza.

-Wszystko układa się idealnie.Mam kogoś.

Postanowiłam, że powiem rodzicom o Drewie.Shawn miał rację.Nie ma sensu ich okłamywać.Przecież z czasem na pewno by się dowiedzieli, a wtedy byłoby jeszcze gorzej.

Moja matka wydaje z siebie jakby śmiech łączony z kaszlem.

-Że co takiego?

Patrzę na nią wyzywająco.

-To co usłyszałaś.Zeszłam się z Drewem.

Co ma być to będzie.To moje życie i rodzice mogą sobie mówić co chcą, ja zdania nie zmienię.Czuję się przy Drewie wyjątkowo i chcę z nim być, nie patrząc co powiedzą ludzie.Przeżyliśmy razem dwa lata i chce z nim przeżyć kolejne.Taka jest prawda.

-Co ty powiedziałaś?! – krzyczy.

Otwieram jogurt i wzdycham, kręcąc głową.

-No co ty głucha jesteś?Może idź do lekarza.

-Nie pyskuj!

-Sama mnie do tego prowokujesz.

Wymierzam jej zabójcze spojrzenie, a ona wstaje z krzesła i wychodzi z kuchni.Pewnie poszła po ojca.Pięknie, szykuje się drama time.

Po chwili, tak jak myślałam, przychodzi z ojcem.Oboje stają w progu i patrzą na mnie, jakbym miała im coś powiedzieć.Ja tylko wzruszam ramieniem i popijam jogurt.

-Może ty z nią jakoś porozmawiasz, bo ja już nie mam siły!

-Ty wiecznie nie miałaś i nie masz siły na nic!Co z ciebie za matka?!Mam was dosyć! – wstaje od stołu. – Możecie sobie gadać co chcecie i mnie zamknąć w pokoju, ale uczuć do Drewa mi nie zabierzecie, do jasnej cholery! – nie wytrzymuje i wybucham płaczem, uciekając do swojego pokoju.

-Mandy, zaczekaj! – woła tata. – Nie uciekaj, chcemy tylko porozmawiać!

-Zostawcie mnie, do kurwy, wszyscy! – trzaskam głośno drzwiami i zamykam je na klucz.

Kładę się na łóżko i nie mogę powstrzymać łez.Jakbym straciła kontrolę nad swoim ciałem.

-Mówiłam, że coś się święci?!Ja zawsze czuję takie sytuację! – wrzeszczy matka.

Nawet z dołu ich słychać..

-Może zamiast się na nią wydzierać, mogłaś spokojnie z nią porozmawiać?!

-Ale z nią się nie da spokojnie porozmawiać, bo ona jest taka..chamska!Kogo my wychowaliśmy?!Ona taka nie była!On znowu ją zniszczy!Nie boisz się o nią?!Przecież ona może nawet w szpitalu wylądować, do jasnej cholery!

Rzecz w tym moi kochani rodzice, że w tej chwili to wy mnie niszczycie..





___________________

Powoli wracam do was z rozdziałami..przepraszam, że was zaniedbałam, ale postaram się to wynagrodzić!

Ochroniarz // s.g & s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz