Rozdział 38

3.1K 118 26
                                    

Wchodzę do domu w bojowym nastroju i idę od razu do swojego pokoju. Chcę się w nim zamknąć i pouczyć się na zakichaną kartkówkę z maty, bez tego dupka. Dam sobie radę. Wierzę w to.

-Gdzie ty idziesz? - słyszę za sobą.

Nie odwracając się, odpowiadam:

-Pouczyć się.

-Mieliśmy to robić razem - mówi oskarżycielskim tonem.

Zaciskam pięści i wstrzymuję powietrze.

-Obejdzie się bez tego - syczę.

Wchodzę po dwa schodki na górę, nie słysząc już jego wkurzającego głosu. Wymądrza się, idiotka. Ugh..jak ja go nie trawie..

Gdy jestem już w pokoju, wyciągam z szafki papierosy i odpalam jednego.

Po chwili bez pukania wchodzi ojciec.

Patrzę w jego stronę i bezwstydnie zaciągam się.

-Czyś ty zwariowała?! - wrzeszczy, podchodzi do mnie i wyrywa z mojej ręki truciznę. - Co w ciebie wstąpiło?!

-Gó.. - zaczynam, ale uciszam się.

-Marsz na dół do Shawna.

-Nie - prycham i biorę się pod boki.

-Nawet mnie nie denerwuj - zaciska zęby i marszczy brwi.

-Nie zamierzam się z nim uczyć. Dam radę sama.

-Bez dyskusji, Shawn zaraz tutaj przyjdzie - wychodzi, trzaskając drzwiami.

Wypuszczam powietrze i przymykam powieki. Nie mam siły się spierać z ojcem, ale widać, że pod tym względem z nim nie wygram.

Po 3 minutach szatyn wchodzi do mojego pokoju. Patrzę na niego spod przymrużonych powiek i zaciskam pięści.

-No to dawaj tą matmę - mówi i siada obok mnie na łóżku.

-Nie zamierzam się z tobą uczyć - prycham.

-Mandy..rozumiem, że jesteś oburzona ostatnią sytuacją, ale to robi się nudne i dziecinne. Dorośnij.

Wryło mnie w ziemię. JA mam dorosnąć?!

-Idź stąd - syczę pod nosem.

-Nie zaczynaj znowu..

-Powiedziałam, wypieprzaj! - wrzeszczę, schodząc z łóżka.

-Myślisz, że jak sobie pokrzyczysz to sobie pójdę? - kpi.

Śmieje się i łapie za głowę.

-Nie potrzebuję twojej pomocy, panie dorosły.

-Och, czyżbym cię uraził? - uśmiecha się.

-Tak.

-Może mam klęczeć przed tobą i błagać o wybaczenie, czy zwykłe przepraszam wystarczy?

-Wypierdalaj z mojego pokoju - warczę.

Igra sobie ze mną, ale to nie potrwa długo. Nienawidzę, gdy ktoś ze mnie kpi.

-Oj, Mandy, dobrze. Daj tą matę - kręci głową i wstaje z łóżka, stając naprzeciwko mnie.

I tak jest wyższy, więc muszę zadzierać głowę.

-Nie, powiedziałam, żebyś wypier..

-Przestań - przerywa i dotyka mojego ramienia, a ja zastygam.

Czuję jak mnie dotyka, po moim ciele przechodzi dreszcz.

-Musisz być taka? - pyta, sunąc swoimi długimi palcami po mojej ręce, a następnie dotyka mojej dłoni i splata swoje palce z moimi.

Ochroniarz // s.g & s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz