Rozdział 14

4.5K 124 15
                                    

Mandy POV

Dwa tygodnie później

Podczas gdy idę z Natalie do biblioteki, słyszę za sobą ciche śmiechy.Marszczę brwi i patrzę na szatynkę, na co ona wzrusza tylko ramionami.

-Po co dokładnie idziesz? - pyta.

-Chciałabym jakąś książkę o wilkołakach. Taką jak zmierzch. Cóż, coś podobnego.

Natalie śmieje się.

-Proszę cię, chcesz uwierzyć w te wszystkie brednie?

Daje jej kuksiańca w ramię.

-Nie, po prostu tak mnie jakoś naszło, żeby bardziej się w to zagłębić - wyjaśniam.

-Jasne - prycha. - A potem będę słyszała, że widzisz jakieś wilkołaki pod swoim balkonem.

-Nie przesadzaj, to tylko książki.

-Niby tak, ale..

Przerywa jej jakiś głośny śmiech.

Odwracamy się, a ja doznaje szoku, kiedy widzę kto idzie za nami. Mam ochotę uciec i zaszyć się pod ziemię.

-Cześć - Shawn wita się z nami.

Patrzę na niego i kręcę głową.

-Znasz ją? - odzywa się chłopak, którego nie zauważyłam.

Marszczę brwi i spoglądam na Natalie.

-Tak, to moje dziecko, które muszę pilnować - odpowiada, nie patrząc na mnie.

-Dziecko? - pytam, warcząc.

-Chyba słyszałaś, co nie?

Och, zaraz się doigra.

-Ty jesteś Natalie, prawda? - zwraca się do niej.

Szatynka oniemiała i uśmiecha się tylko, a następnie skina głową.

-Chyba jest niemową - parska kolejny znajomy Shawna, którego także nie zauważyłam.

Przyglądam mu się i patrzę w jego oczy. Coś w nich jest takiego..magicznego?

-Nie, mam głos - prycha przyjaciółka.

-A jednak.

-Gdzie się wybieracie? - pyta szatyn.

-Nie twój interes - syczę.

-Shawn, daj spokój, ona nie jest zainteresowana naszym towarzystwem.

-Cam, nie wcinaj się, okej? - patrzy na niego, a potem na mnie.

-Wiesz, że jutro mnie nie będzie? - pyta.

-Nie wiem.

-Muszę jechać do swojego domu, mama mnie potrzebuje - wyjaśnia.

-Nie interesuje mnie to - mówię i łapie Natalie za łokieć, odwracając nas od nich, a następnie ruszam z nią.

-Co cię opętało? - pyta.

Spoglądam na nią.

-Nic.Po prostu miałam ich dość.

-Poczekajcie! - słyszę.

-Och, boże, Natalie, chodź! - ciągne ją, ale ona zwalnia.

-Mandy, puść mnie.

-Nie.

-Mandy! - wrzeszczy, a ja dębieje.

Nigdy Natalie nie podnosiła głosu, tym bardziej na mnie. Puszczam ją, a ona odwraca się od razu w stronę chłopaków, którzy zatrzymują się przed nami.

Ochroniarz // s.g & s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz