Rozdział 51

2.3K 78 6
                                    

Wchodzę z nim do mojego pokoju i głośno trzaskam drzwiami.
Drew patrzy na mnie podejrzliwie, a ja poddenerwowana wkładam ręce do kieszeni.
-Coś się stało? - pyta.
Wzdycham głośno i podchodzę do niego. Zawieszam mu ręce na ramionach i patrzę w jego elektryzujące oczy.
-Nie - uśmiecham się słodko i całuję go w policzek.
Wiem, że zachowuje się jak suka, okłamując go, ale przecież nie powiem mu prawdy. Po prostu zapomnę o tym co się stało i będę żyć dalej, tym razem naprawdę daleko od Shawna.
-Obejrzymy jakiś film? - cmoka mnie w usta, co pobudza moje hormony, które niespełna 20 minut temu rozbudził Shawn.
-Możemy.. Ale też możemy porobić coś innego - proponuję zmysłowym głosem, a on w zamian łapie mnie w talii i przybliża gwałtownie moje ciało do swojego.
-Czyżby? - widzę narastające podniecenie w jego oczach.
Zagryzam wargę, a on wydostaje się z uścisku.Niecierpliwym gestem zdejmuje koszulkę przez głowę. Kiedy rzuca ją na podłogę, włosy ma potargane, dzięki czemu wygląda, jakby dopiero wstał z łóżka. Oddech więźnie mi w gardle, pieszczę dłońmi jego twardy tors, przebiegam palcami po jego bicepsach.
Ujmuje moją twarz w dłonie i nachyla się, aby pocałować mnie w usta. Oddaje mu je bez żadnych protestów.
Jego pocałunek rozpala we mnie co najgorsze. Zawsze tak było i chyba pozostanie.
Pozwalam mu pieścić się, jego język lekko napiera na mój, chwilę później całuję gorączkowo moją szyję. Cofa się w stronę łóżka, siadając na nim, pociągając mnie za sobą. Szybko jednak przekręca się tak, że to on jest na górze. Podpiera się na łokciach i patrzy na mnie z góry. Widzę, że oczy ma ciemne z pożądania. Unoszę głowę i napieram na jego usta, a nasze języki toczą ze sobą bitwę. Drew leży na mnie i stara się nie zgnieść. Unoszę ręce i gładzę jego umięśnione plecy, ciesząc się, że właśnie to mnie przypadło mieć takie szczęście, jakim jest oto ten chłopak.

>>>

Trzy tygodnie później wchodzę do szkoły i już mam dość tego dnia. Nie wyspałam się, bo oczywiście Drew u mnie został.. Resztę pominę.
Gdy na korytarzu widzę Natalie i Jenny, pędze do nich. One jednak, kiedy mnie zauważają, uciekają przede mną.
Wzdycham zirytowana tym dziecinnym zachowaniem i idę na lekcję matematyki, mając gdzieś moje przyjaciółki i resztę świata.
Oczywiście na lekcji nie obyłoby się bez jedynki. Super.
Po okropnej lekcji wychodzę rozdrażniona z sali i wpadam na Mike'a.
-O, hej! - uśmiecha się szeroko.
-Cześć - bąkam.
-Słaby dzień?
-Jak widzisz - uśmiecham się ironicznie.
Mike robi współczującą minę i mówi:
-Pokłóciłaś się z przyjaciółkami, musi być ci trudno.
-A skąd ty o tym do cholery wiesz?
Biorę się pod boki, a on uśmiecha się.
-Jesteś nawet słodka, gdy tak się wściekasz, Mandy.
-Wal się - przewracam oczami.
-Rozmawiałem z nimi dzisiaj i wszystko wiem. One bardzo za tobą tęsknią i martwią się o ciebie. Nie chcą dla ciebie źle, tylko jak najlepiej.
A ten to co adwokat?
-Szkoda, że same mi tego nie powiedzą.
-Powinnaś wiedzieć, że są tak samo uparte jak ty. Czekają na twój ruch.
-To się nie doczekają. Myślą, że nie boli mnie to, jak mnie unikają? To w chuj boli, ale nieważne. Mandy zawsze da radę.
-Wyciągnij sama do nich rękę, co ci szkodzi?
-Moja duma by na tym ucierpiała.
Mike przewraca oczami, a ja się śmieje.
-Mówię serio. Jeżeli zależy ci na tej przyjaźni to postaraj się, zamiast czekać aż ta sytuacja sama się rozwiąże.
Po czym odchodzi, zostawiając mnie samą z kompletnym bałaganem w głowie.
Po dwóch godzinach, zbieram się na odwagę i idę szukać Natalie oraz Jenny. Mike ma rację. Nie mogę czekać na cud, muszę wziąć sprawy w swoje ręce. W końcu znamy się tyle lat..
Znajduje je na stołówce. Podchodzę do stolika i mówię:
-Miło, że mnie zaprosiłyście.
Obie spoglądają na mnie, ale potem szybko patrzą na siebie.
-Co chciałaś? - pyta Jenny.
-Wiem, że jesteście na mnie złe o to wszystko, ale.. Nieważne. Chciałam przeprosić i wrócić do tego co było wcześniej.
Nati wybucha śmiechem.
-Do tego co było wcześniej? Nie sądzisz, że wybierając Drewa skazałaś naszą przyjaźń na.. klęskę?
Co one pieprzą?
-Co ty wygadujesz? Oczywiście, że nie! Nadal chcę się z wami przyjaźnić i powrót do Drewa nic nie zmienił.
Jenny parsknęła i wymierzyla mi zabójcze spojrzenie.
-Pamiętasz jak traktowałaś Sama? Nienawidziłaś go. Twierdziłaś, że wszyscy faceci to świnie, po czym wróciłaś do tego dupka, który tak cię skrzywdził. I nawet o tym nam nie powiedziałaś! Nawet nie stać cię na odrobinę szczerości?
Nie powiem, jej słowa mną wstrząsnęły.
-Ale wy nie rozumiecie, Drew się zmienił. Już nie bierze, nie pali, nie pije. Jest zupełnie innym chłopakiem.
-Ani ja ani Natalie mu nie ufamy.
-Przykro mi, że tak uważacie, ale proszę. Pogódźmy się wreszcie, bo tak mi bez was smutno.. Przepraszam was jeszcze raz.
Spuszczam głowę i żałuję swojego zachowania.

Popełniłam błąd, nie mówiąc o zejściu się z Drewem moim przyjaciołkom. Szkoda tylko, że po czasie to zrozumiałam.
Obie wydają z siebie ciche jęki i wstają od stołu. Przybliżają się do mnie i przytulają.
Może jednak ten dzień nie jest taki najgorszy..

Ochroniarz // s.g & s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz