Rozdział 12

4.1K 143 2
                                    

Wyciągam telefon z kieszeni od spodni i odbieram.

-Tak?

-Gdzie ty jesteś?! - pyta rozgniewany Shawn.

-W galerii - odpowiadam beznamiętnie.

-W jakiej, kurwa, galerii?

Przewracam oczami i patrzę na przyjaciółki.

-W normalnej galerii i nie krzycz na mnie.

Kim on jest żeby podnosić na mnie głos. Nic złego nie robię. Wiem, że powinnam dać mu cynk, że tu jestem, ale jakoś wyleciało mi to zupełnie z głowy.

-Posłuchaj mała gówniaro, mam dość tego jak wszystkimi rządzisz i nic sobie z tego nie robisz. Jestem twoim jebanym ochroniarzem i mam cię pilnować jak jakiegoś bachora, a ty tymczasem poszłaś sobie do galerii?!I co, może mi powiesz, że wcale nie zachowujesz się jak księżniczka?!

-Chyba wiesz gdzie jest galeria, więc przyjedź po tego jebanego bachora, którego musisz pilnować - rozłączam się, będąc wyprowadzona z równowagi.

-Shawn? - śmieje się Natalie, ale widząc moją minę, od razu uśmiech znika z jej twarzy.

-Tak.

-Więc musisz jechać?

-Dopiero jak da mi znać, że już jest - przewracam oczami po raz kolejny.

-Ach - wzdycha tylko i patrzy na Jennifer, która uśmiecha się do telefonu.

-Dzięki za zakupy, pomogły mi - mówię po paru minutach ciszy.

-Spoko.

-To kiedu nocka u mnie?Jutro? - chichocze Jenny, a ja dołączam do niej.

-Zapytam rodziców, dam wam znać.

-Moja mama na pewno mi nie pozwoli - mówi zawiedziona Natalie.

-Pozwoli - przytulam ją. - A jak nie, to ja z nią porozmawiać.

-I tak się nie zgodzi - prycha.

-Oj, zgodzi się, zobaczysz - pocieszam ją.

Słyszę dźwięk smsa, więc wyciągam telefon z kieszeni.Shawn..

-Muszę już iść.

-Pozdrów go ode mnie - Nati przytula mnie mocno.

-Jasne - śmieje się. - Pewnie będzie zbyt wściekły na mnie.

-A ma powód?

-Chyba tak, ale się tym nie przejmuję - wzruszam ramieniem.

-Cóż, i tak go pozdrów - puszcza mi oczko, a ja przewracam oczami.

-Trzymaj się jakoś, zgadamy się na facebooku.

-Okej, pa.

Odchodzę od nich i kieruję się do wyjścia.

Kiedy zauważam biały samochód chłopaka, idę do niego. Chwytam za klamkę, chcąc otworzyć drzwi, ale są zamknięte.

Patrzę przez szybę i pukam w nią, a kiedy Shawn spogląda na mnie, podnosi brwi i wychodzi z auta.

-O, szybko się księżniczka zjawiła.

-Możesz otworzyć drzwi?

-Nie.

Cisnę w niego piorunujące spojrzenie.

-Dlaczego?

-Za twoje zachowanie.

Zakładam ręce na piersi i patrzę na niego wściekła.

-Przepraszam - mówię, myśląc, że to coś da.

-I myślisz, że teraz ci otworzę?

Prycham i podchodzę do niego. Zadzieram głowe i patrzę mu prosto w oczy.

-Otwórz mi drzwi.

-Magiczne słowo?

Znów prycham.

-Nie jestem dzieckiem i nie mam zamiaru cię..

-To nie jest magiczne słowo - ucisza mnie.

-Proszę? - mówię sarkastycznie.

-Co powiedziałaś?

Mrużę oczy i wypuszczam powietrzę.

-Proszę, otwórz mi drzwi, bo jak nie to zaraz ci coś zrobię - mówię jak najmilszym tonem, jakim potrafię mówić.

Shawn wybucha śmiechem, a ja to wykorzystuje i wsiadam do auta na miejsce kierowcy, a następnie na pasażera.

-Dupek - mruczę pod nosem.

-Słyszałem.

Wzruszam ramieniem i patrzę za szybę, ale to okazuję się być błędem, bo zauważam Drewa, który patrzy wprost na mnie. Jego wzrok przeszywa mnie na wskroś.

-Mógłbyś już jechać? - mówię wystraszona.

-Nie, nie mógłbym.

Patrzę na niego i widzę jak się ze mną drażni.

-Proszę, rusz już.

-Boisz się czegoś?

-Po prostu jedź - syczę.

Shawn tylko przewraca oczami i odpala auto.

Czasami czuję się rzeczywiście jak dziecko. Muszę mieć kogoś, kto musi mnie pilnować i wszędzie zawozić, odwozić. Nie mam prywatnego życia, nawet z przyjaciółkami nie mogę nigdzie wyjść.

-Nie nudzi cię ta praca? - wypalam.

Shawn spogląda na mnie i mówi:

-Teraz tak.

-A kiedyś nie?

-Kiedyś nie musiałem pilnować dzieci.

-Nie jestem dzieckiem - oburzam się, ale doskonale wiem, że Shawn ma rację.

-Jesteś, przeczysz sama sobie.

-Wiesz, że jesteś wkurzający?

-Wiem.Ale ty bardziej.

-Nieprawda.Nie znasz mnie.

-Chciałbym cię poznać, ale ty tego nie chcesz.

-Nie czuję potrzeby, żeby się z kimś poznawać, a tym bardzej z tobą.

-Jeżeli myślisz, że swoim nastawieniem zrazisz mnie do tej pracy, to się mylisz - zerka na mnie i obdarowywuje mnie groźnym spojrzeniem.

-Szkoda - burkam i odwracam od niego wzrok.

Kiedy jesteśmy już pod moim domem, wysiadam jak poparzona z samochodu.Nie chcę na niego patrzeć i z nim rozmawiać.Po prostu nie.

-Mandy?! - słyszę głos taty, kiedy przechodzę obok kuchni.

-Tak, to ja - mówię i wchodzę do pomieszczenia.

Tata siedzi na krześle przy stole i przegląda jakieś kartki.Od zawsze to robił.

-Czemu robisz to w kuchni, a nie w swoim gabinecie? - pytam go, a on zerka na mnie.

Słyszę dźwięk zamykanych drzwi, więc od razu się spinam.Po chwili widzę jak twarz mojego ojca promienieje, kiedy dostrzegam obok siebie Shawna.Przewracam oczami.

-Ponieważ chciałem być tutaj, czy to coś złego?

-Nie, tak tylko zapytałam - burczę. - Pójdę do siebie i raczej już nie zejdę, więc niech nikt po mnie nie przychodzi na kolację - ogłaszam i nie patrząc na nich idę na górę, do swojego królestwa.

Ochroniarz // s.g & s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz