Rozdział 17

3.8K 124 6
                                    

Kiedy spoglądam na jego twarz, czuję jak mój żołądek się wykręca. Podchodzę do Jenny, bo jest najdalej od niego.

Patrzy na mnie i posyła mi uśmiech, pełen współczucia.

-Mandy!Weź ją! - słyszę.

Zagryzam wargę i wzdycham.

-Natalie, chodź. To nie ma sensu. On przyszedł do mnie! - wydzieram się na nią.

Odwraca się do mnie i wzrusza ramieniem. Nadal coś mamrocze do niego.

Czuję się niekomfortowo, bo niektóre osoby zebrały się przed szkołę i oglądają ten cały cyrk.

-Zrób coś, Mandy.Ja się o nią boję - mówi Jennifer.

Ja tylko wypuszczam ze świstem powietrze.

Zbieram w sobie siły i podchodzę do Natalie, ciągnę ją za ramię.

-Chodź!

-Jeszcze raz do niej napiszesz, to stracisz swoje genitalia, kutasie! - wrzeszczy na niego.

-Zamknij się, nie do ciebie przyszedłem!

Zatrzymuje się przy blondynce i daje jej do zrozumienia, żeby zajęła się Nati.

Patrzę lodowatym wzrokiem na szatyna i posyłam mu wściekłe spojrzenie.

-Idź stąd!Albo zaraz pójdę po dyrektora!

-Możesz sobie pójść i tak mi nic nie zrobi!

Zaciskam dłonie w pięści i podchodzę do niego wyzywająco.

-Czego chcesz? - syczę.

Uśmiecha się łobuzersko.

-Ciebie.

-Wypieprzaj stąd.

-Ale tylko z tobą - uśmiecha się szeroko.

-Czego chcesz?! - powtarzam.

-Pogadać.

-Nie mamy o czym - kręce głową. - A teraz się wynoś!

Podchodzi do mnie bliżej, ale ja się nie ruszam, aby nie dać mu tej satysfakcji, że ma nade mną jakąkolwiek przewagę.

-Chociaż łaskawie odpisuj - prycha i odchodzi.

W momencie, kiedy nie mam już go w zasięgu wzroku, czuję jak bardzo kręci mi się w głowie.

>>>

Nieznajomy: Odbierz, jak będę dzwonić

Ja: Nie mam zamiaru

Nieznajomy: To otwórz mi balkon

Ja: ŻE CO KURWA

Nieznajomy: Otwórz mi balkon

Jak poparzona rzucam telefon na łóżko i wstaje z niego. Podchodzę do drzwi od balkonu i otwieram je.

-Nie wierzyłaś? - słyszę.

Podskakuję i łapie się za klatkę piersiową.

Drew zaczyna się śmiać, a ja próbuje nabrać powietrza.

-To nie było śmieszne, debilu - syczę.

Patrzę na niego i zauważam, że siedzi sobie na moim leżaku. Krzyżuje ręce na piersiach i opieram się pupą o poręcz.

-Ładna bluzka.

Prycham.

-Czego chcesz?

-Pogadać.

-To słucham.

-Przepraszam.

Wybucham śmiechem.

-Chyba cię popieprzyło.

-Nie, naprawdę przepraszam.

-Jasne.

Nie wierzę mu. Po takim czasie moja ufność do tego człowieka się skończyła.

-Przykro mi, że tak to się wszystko potoczyło..

-Przestań! - wrzeszczę. - Nic nie wiesz i się nie odzywaj!

Wstaje i podchodzi do mnie, a ja nie ruszam się.

-Jesteś strasznie odważna - uśmiecha się.

Wzruszam ramieniem i mówię mroźnym tonem:

-Wynoś się stąd, albo mój ochroniarz cię pogoni.

Tym razem Drew się śmieje.

-Ten laluś?Proszę cię.

-Jeszcze jedno słowo...

Drew zatyka moje usta swoją dużą dłonią, a ja patrzę oszołomiona w jego oczy.

-Za dużo mówisz.

Popycham go i wchodzę do pokoju. Zamykam drzwi i patrzę zwycięsko na niego.

-Otwórz - mówi.

-Nie.

-Będę krzyczał.

-Spierdalaj!

-Jesteś niegrzeczna. Skąd wziął się u ciebie ten cięty języczek?

-Chuj ci do tego - syczę. - Odejdź i już daj mi spokój - mój głos się załamuje. - Proszę.

Patrzy przez chwilę na mnie, a potem robi coś, czego nigdy nie zrobił.Przynajmniej jak był ze mną.

Odciskuje swoje usta na szybie i odsuwa się od niej. Zostaje ślad jego warg.

-Będziesz mył tą szybę! - krzyczę. - A teraz wynoś się stąd i daj mi święty spokój! - walę w nią.

-To jeszcze nie koniec - puszcza mi oczko i schodzi z balkonu.

Zamykam oczy i wypuszczam powietrze.

-Mandy?Wszystko w porządku? - słyszę pukanie do drzwi.

-Tak!

Kładę się z wielkim hukiem na łóżko.Zakrywam twarz dłońmi i powstrzymuje moje łzy, żeby się nie wydostały.

-Słyszałem jak z kimś rozmawiałaś.

-Mówiłam sama do siebie!Daj mi święty spokój! - wydzieram się.

Po chwili moje drzwi otwierają się, a do pokoju wchodzi Shawn.

-Mówiłam, żebyś dał mi święty... - patrzę na niego.

-Możesz się nie wydzierać?

-Nie.

-Dlaczego krzyczałaś?

Przewracam oczami.

-Nie mogę?Jestem u siebie.

-Dobra, ale..

-Wyjdź, proszę.

Bez słowa znika z mojego pokoju.

Okej, a teraz czas na moje rozkminy.

Dlaczego Drew mnie nachodzi?Dlaczego nie da mi świętego spokoju?Co ja mu takiego zrobiłam?To nie ja złamałam mu serce..

Może nie ma już kogo pieprzyć, więc pomyślał, że pójdzie do Mandy i wszystko będzie tak jak dawniej. Mylił się, ja nie jestem naiwna i nie mam Alzheimera.

Ale przysięgam, że jak jeszcze raz go zobaczę to mój mur pęknie i wszystko pójdzie w cholere. Po co ja się tak starałam, jak on go za chwilę zniszczy? Nienawidzę go za to, co mi zrobił i jakiego człowieka ze mnie uczynił. Nie, nie jestem taka jak on, nie biorę narkotyków ani nie pije ogromnych ilości alkoholu. Tylko on zabrał moje serce i już nie oddał. Przywłaszczył je sobie. Zabrał.

A ja stałam się taką osobą jaką obecnie jestem.

Ochroniarz // s.g & s.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz