Idę korytarzem w szkole do biblioteki.Ludzie patrzą na mnie i nie zastanawią się jak mam na imię, co u mnie słychać, jak się czuję..nikt mnie nie zauważa.
Jestem jak powietrze. Jest tu tyle ludzi i znam każdego z widzenia, a oni nawet nie wiedzą, że taki ktoś jak ja istnieje na tym świecie.
Tak, wiem, że nie jestem pępkiem świata.
Jak byłam mała myślałam, że mieć tatę biznesmana i mamę lekarza to jest coś wspaniałego. Będę szczęśliwa do końca życia, będę miała wszystko czego zapragnę, wszyscy będą mnie lubili, będę rozpoznawalna w szkole i tak dalej, ale to tylko była moja głupia wyobraźnia.W sumie się nie dziwie, to było 12 lat temu..-Ej, Mandy poczekaj! - słyszę za sobą.
Odwracam się i gdy widzę Natalie uśmiecham się szeroko.
-Cześć - przytulam ją. - nie masz przypadkiem lekcji dopiero za godzinę?
-Mam, ale nie chciało mi się siedzieć w domu, wiesz jak to u mnie bywa - wzdycha.
-A no, wiem - wchodzimy do biblioteki.
-Czego tutaj dokładnie szukasz?
-Hm, czegoś..co odciągnie moje myśli od wiesz kogo - patrzę na nią i uśmiecham się delikatnie.
-Mandy, zapomnij.
To słowo słyszę ciągle w swojej głowie. Jakby to było takie proste.. Wiem, że moja przyjaciółka martwi się o mnie, bardzo ją za to kocham.
-Ja..próbuje.Naprawdę, staram się, ale widocznie mi to nie wychodzi - kręce głową i idę do działu z literaturą fantasy.
-Nie czytasz takich książek - zauważa szatynka.
-Może czas to zmienić.
-Boże, jak ja nienawidzę jak masz taki humor! - łapie mnie za ramiona i obraca w swoją stronę. - co się dzieje?
Patrzę na nią oszołomiona i robię skwaszoną minę.
-Puść mnie.
-Znowu rodzice?
-Natalie, puść mnie!
Kiedy podnoszę ton głosu, puszcza moje ramiona. Poprawiam bluzkę i rozglądam się po regałach. Kocham, gdy moje przyjaciółki dają mi rady i starają się poprawić humor, lecz nie umiem opowiadać o swoich problemach. Wolę chyba sama ze sobą rozmawiać i je rozwiązywać.
-Odpowiesz mi? - niecierpliwi się.
-Codziennie jest to samo, przecież wiesz - prycham.
-Ja się nie dziwię, że codziennie masz awantury. Powinnaś jeść. Nie dociera do ciebie to, że oni się martwią? Przecież zaraz znikniesz z tego świata, jak tak dalej pójdzie.
Może o to mi chodzi - myślę sobie.
-Tak, rozumiem, ale oni nie rozumieją tego, że ja po prostu nie jestem głodna.
-To jakiś absurd - prycha i krzyżuje ręce na piersiach. - ktoś musi z tobą coś wreszcie zrobić!
-Mów głośniej, niech każdy wie, że nie jem i mam pojebaną rodzinę - patrzę na nią.
-Sorry, ale spokojnie to się z tobą nie da rozmawiać.
-To co tu robisz?Hm?
Przewraca oczami i odchodzi ode mnie.
Zawsze działa - myślę.
Wiem, że ranię ją w ten sposób. Ale inaczej nie umiem reagować, gdy ktoś mnie wkurza. Myślę, że mam poważny z tym problem.
Po skończonych lekcjach udaję się do szatni. Biorę szybko moją kurtkę oraz buty i wychodzę z niej.
Kurde, mogli zrobić większą tą szatnie. Ledwo się tam wszyscy mieszczą.-Kończysz już?
Odwracam się za siebie.
-Mhm.
-Jesteś zła? - widzę skruchę na jej twarzy.
-Nie.
Natalie wzdycha.
-Naprawdę nie jestem zła - mówię przekonywująco.
-Martwię się o ciebie.
-To przestań.
Przestać to bym chciała tęsknić za tym dupkiem.
-To ty przestań - pokazuje mi język, a ja śmieje się.
-Boże, brakowało mi twojego śmiechu.
-A mnie brakuje Jennifer.
-Wraca dopiero za tydzień.
-Tak, pamiętam.Koniecznie jak przyjedzie to musimy iść na lody! - uśmiecham się szeroko.
-Dobry pomysł.
Patrzę jak wszyscy wychodzą ze szkoły.
-Już po ciebie przyjechali?
-Nie wiem - wzruszam ramionem. - chętnie bym się przeszła, ale mama nie chce o tym słyszeć.
-Rozumiem. Chyba przyjechał twój szofer.
Śmieje się.
-To nie jest mój szofer, idiotko - przytulam ją. - do zobaczenia jutro - całuje ją w policzek.
-Zadzwonie dzisiaj do ciebie - uśmiecha się.
-Spoko! - krzyczę, kiedy już jestem przy drzwiach.
Wychodzę na zewnątrz i od razu czuję świeżo skoszoną trawę. Nienawidzę tego zapachu.
Podchodzę do auta i uśmiecham się do Jonasa.-Dzień dobry, Mandy.
-Witaj, Jonasie - chichoczę i wsiadam do środka.
Wieczorem, kiedy siedzę przy laptopie i piszę pracę z historii, słyszę jak woła mnie mama. Schodzę więc na dół i idę do kuchni.
Od razu wyczuwam napiętą atmosfere.-Wołałaś mnie? - pytam.
-Tak, usiądź proszę.
Siadam naprzeciwko niej. Czuję, że to nie będzie miła rozmowa. Wisi coś niedobrego w powietrzu.
-Gdzie tata?
-W pracy jeszcze. Chcę ci o czymś powiedzieć.
Przełykam ciężko ślinę. Obym nie miała rodzeństwa.
-O czym?
-Będziesz miała ochroniarza.
Otwieram szerzej oczy.
-Co?!
-Firma taty ma problemy i chcemy być ostrożniejsza. Konkurencja jest strasznie zaborcza i dlatego stąd ten ochroniarz. Na początku nie byłam też tym faktem zadowolona, ale tata nalegał.
-Ale..przecież chyba nic mi nie grozi?
Zajebiście.
-Jakby ci nic nie groziło to byś nie miała ochrony - wzdycha mama.
Nic nie mówię. Nawet nie wiem co teraz czuję.
-Jutro go poznasz.
-Jakiś fajny chociaż?
-Szczerze nie wiem, to tata go zatrudnił.
-Oby był dobrze wykwalifikowany, bo nie chcę żeby jakiś kretyn mnie pilnował.
-Przy śniadaniu wszystko obgadamy, możesz iść do siebie.
-Dzięki - wstaje i idę na górę.
Czytałam wiele książek o takich typu sytuacjach, gdzie nastolatka dostaje młodego, przystojnego ochroniarza, zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, miłość, niebezpieczeństwo i tak dalej, ale znając swoje szczęście to ja dostanę jakiegoś starego faceta.
Poza tym, nie mam siły na nowy związek.
Ostatni zrujnował całą mnie. I do tej pory nie mogę się pozbierać.
CZYTASZ
Ochroniarz // s.g & s.m
FanfictionKiedy Mandy próbuje wyleczyć swoje złamane serce, na jej drodze zjawia się on - Shawn. Chłopak zostaje jej ochroniarzem. On, próbuje się do niej zbliżyć, a ona go odtrąca. Niespodziewanie przeszłość ją dopada. Były chłopak znów mąci w jej życiu, gło...