10. Sabat czarownic.

287 26 6
                                    

{RUBY}

CZWARTEK, 24 KWIETNIA

     Erica Holland popatrzyła na swoje świeżo pomalowane paznokcie, które aż biły po oczach czerwienią. Szybkim, płynnym ruchem poprawiła kok na czubku głowy, i spojrzała na mnie z wyzwaniem w oczach. Ech, chyba przegrałam tę bitwę.

     Westchnęłam.

     – Ostatnim razem prawie się udusił, gdy do niego tak znienacka zagadałaś. Jesteś pewna, że chcesz go znów torturować?

     Wydęła wargi. Stałyśmy pod posterunkiem policji, w którym mieściło się biuro mojego pracodawcy, szeryfa miasteczka, Derricka Wrighta. Erica ubrana w luźną, czerwoną bluzkę i ołówkową spódnicę prezentowała się świetnie. Nawet niedbale narzucona na ramiona dżinsowa kurtka dobrze na niej leżała. Erica jednak stale coś poprawiała w swoim wyglądzie.

     – To nie dziecko, Mała Ruby – mruknęła, grzebiąc w swojej torebce. Zaraz wyjęła z niej małe, składane lustereczko. – To dwudziestokilkuletni mężczyzna, który powinien sobie poradzić w starciu z seksowną studentką. No chyba że masz co do tego wątpliwości.

     – Nie możesz go sobie odpuścić? Chociaż dzisiaj?

     – Czemu miałabym dzisiaj mu odpuszczać?

     – Bo to ważny dzień. – W głowie szukałam jakiejś wymówki, by Erica nie domyśliła się, o co tak naprawdę chodziło. – A on powinien być skupiony na swoim zadaniu.

     Erica przewróciła oczami.

     Od listopada spędzałyśmy ze sobą więcej czasu, a jej towarzystwo okazało się kojące. Byłam szczerze zaskoczona, że dobrze czułam się przy niej. Erica była moim kompletnym przeciwieństwem, ale z jej strony płynęła czysta akceptacja. Pomimo jej temperamentu, upartości i psotnej natury, dogadywałyśmy się całkiem nieźle. Chwilami nawet miałam wrażenie, że moja relacja z Nathalie w pewien sposób wróciła na ziemię w postaci Eriki. Przy niej, mimo tego, że byłyśmy w tym samym wieku, znów czułam się niczym młodsza siostra. To było odświeżające doświadczenie.

     Jednak w takich momentach jak ten byłam zirytowana naszą relacją.

     – Nie samą pracą żyje człowiek – skwitowała moje słowa. Ruszyła w stronę drzwi wejściowych, ale zagrodziłam jej drogę. Aż sapnęła z irytacją. – Matko, Mała Ruby, przecież nie wykradnę waszych tajnych dokumentów. Po prostu chwilę z nim pogadam i...

     – Nie dziś. Proszę cię, Erico.

     – Niby czemu? Co takiego się dziś dzieje, że... – Przyjrzała mi się uważnie i zawiesiła głos. W jej oczach ujrzałam podejrzliwość. – Nie chcesz chyba powiedzieć, że...

     Przełknęłam głośno ślinę.

     – Dobrze wiesz, po co zostałam zatrudniona w policji, prawda? Masz świadomość, czym się tutaj zajmuję... Więc pomyśl, dlaczego tak bardzo nie chcę, byś tu dziś wchodziła. Czego mogę się tak bać?

     Erica oparła jedną dłoń na biodrze.

     – Dlaczego nie powiesz tego na głos?

     – Nie mogę o tym nikomu mówić.

     – Michael zapewne wie wszystko o tym, co robisz w policji. Wie też, że spotykasz się z laską, która ukradła ciało jego byłej dziewczyny.

     – Ty... – Trochę zaskoczyła mnie tym, co powiedziała.

     – Udajecie, że w Mabsfield nigdy nie było nikogo takiego jak Hanna Addams? Że żadna wiedźma o imieniu Yvonne nie zabrała jej ciała? – Przechyliła głowę i odrzuciła włosy do tyłu. Mimo wszystko Erica była bardzo inteligentną dziewczyną i dobrze wiedziała, co działo się w tamtej chwili w moim umyśle. – To bezcelowe. Wszyscy wiedzą, jak się sprawy mają, Ruby. Miasteczko będzie pamiętać, co się wydarzyło. I o Hannie i Yvonne. Nie musisz przede mną ukrywać, że z nią rozmawiasz, Ruby.

The Witching HourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz