{VICTORIA}
ŚRODA, 21 MAJA
– Hm, wyglądasz trochę jak podróbka twojej starszej siostry.
Wkurzyło mnie to stwierdzenie.
– A ty wyglądasz jak tania podróbka Neila Armstronga. Może gdyby rodzice nazwali cię Louis, miałoby to trochę więcej sensu. – Wzięłam się pod boki i zmierzyłam się z nim wzrokiem. – Bo teraz to wygląda jak nieśmieszny żart. Przepuścisz mnie w końcu, czy mam tu stać tak w nieskończoność?
– Vicky? To ty?
Wyjrzałam za Armstronga i moje spojrzenie spotkało się z Claire. Dziewczyna była blada, wydawała się przerażona. Trafiłam pod dobry adres.
– Suń się, Armstrong.
Przecisnęłam się obok niego i wpadłam do obcego mieszkania, ściskając w dłoni telefon komórkowy. Byłam na granicy wytrzymałości, bo moje życie z każdym dniem zaczynało się coraz bardziej psuć, a moi przyjaciele mi tego nie ułatwiali. Kiedy jakieś półgodziny temu Will zadzwonił do mnie, że przyszli z wizytą do Meghan Maxwell, byłam w szoku. Kiedy obwieścił, że sama powinnam pojawić się w mieszkaniu studentów, by wysłuchać tego, co kretynka od Maxwellów miała do powiedzenia, myślałam, że coś mnie strzeli. Widząc jednak minę Claire, zdałam sobie sprawę, że powinnam trochę ochłonąć. Każdy z nas był zanurzony w tym bagnie po uszy.
Wpadłam do salonu w bojowym nastroju. Claire niepewnie stanęła obok mnie, kiedy reszta zgromadzonych mierzyła nas uważnym wzrokiem. Rozejrzałam się dookoła. Wnętrze było przytulne, ale nieco zagracone. Pudełka po pizzy piętrzyły się w kącie, stół w połączonej z salonem kuchni niemal załamywał się od ilości stojących na nim kubków. Zebrani mieli niemrawe miny, ale w gruncie rzeczy się nie dziwiłam. Znałam tylko niektórych – ponurego Michaela, irytującego Neila i oczywiście panią Zimną Sukę, Meghan. Meksykanina i okularnicy nie kojarzyłam.
Will siedział na kanapie między Meghan a Michaelem. Przyglądał mi się uważnie, zapewne odczytując moje uczucia. Skrzywił się, kiedy z kurtuazją pokazałam mu środkowy palec. Wszyscy przyglądali mi się zaskoczeni.
– Szkoda, że nie powiedziałeś mi wcześniej o swoich planach, kretynie – warknęłam. – Przygotowałabym się mentalnie na spotkanie z frajerskimi znajomymi Meghan Maxwell.
Meksykanin prawie zakrztusił się śliną i spojrzał na swoich znajomych.
– Ej, kto to jest? Co to za laska?
– Victoria Daly – mruknął Neil, przystając obok mnie. Zerknął na mnie. – Kawy? Herbaty?
– Kawy? Na noc?
– To będzie długa noc – oznajmiła Meghan Maxwell irytująco beznamiętnym tonem. – Kawa zapewne przyda się większości z nas.
Prychnęłam. Nie miałam ochoty spędzać tu długich godzin na pogawędkach z Maxwellówną i jej dziwnymi kumplami. Miałam zamiar zaraz stąd spadać.
Will trafnie odczytał towarzyszące mi odczucia.
– Uspokój się, Vicky. To poważniejsze, niż ci się wydaje.
– Nie będziesz mi mówić, co mam robić, do jasnej cholery. – Wzięłam się pod boki i westchnęłam głęboko. – Musiałam uciec z domu pod osłoną nocy. Prawie złapali mnie gliniarze. Nie mam ochoty na przedłużające się wstępy, więc niech ktoś mi szybko opowie, o co tu chodzi, bo inaczej coś rozniosę. Dzwoniłam też do Lucie i Grace, a one zgodnie stwierdziły, że spotykanie się w tym samym mieszkaniu z nią – wskazałam na Meghan Maxwell – jest durne. Powiedz mi więc, Willy, czemu zrobiłam z siebie idiotkę, przychodząc tu.
![](https://img.wattpad.com/cover/117981202-288-k638684.jpg)
CZYTASZ
The Witching Hour
ParanormalDRUGI TOM SERII O IZOLOWANYCH Mabsfield ciężko jest się podnieść po tragedii, która nawiedziła miasto rok temu. Mieszkańcy patrzą na siebie z rosnącą nieufnością, a w rodzinie Maxwellów dochodzi do rozłamu, który może wpłynąć na całe miasteczko. Na...