4. Dla dobra ludzkości.

284 30 4
                                    

{JULIAN}

ŚRODA, 16 KWIETNIA

     Annabelle znów była zbyt blisko, ale tej dziewczynie w zasadzie nie dało się przemówić do rozumu. Była okropnie uparta... zresztą jak większość z nas. Odsunąłem więc ją od siebie, czując na plecach spojrzenie Zary i Dantego. Miałem ochotę wyjść z tego pomieszczenia, z tego domu. I przede wszystkim w końcu uciec od nieznośnej wielbicielki.

     Dziewczyna zrobiła nadąsaną minę, gdy stanąłem w pewnej odległości od niej.

     – Jules...

     – Jesteś moją siostrą, Annabelle.

     – Tylko przyrodnią – odpowiedziała słodkim głosikiem, który działał mi na nerwy. Znów się do mnie przysunęła i wtuliła w moje ramię, przyciskając do mnie swoją klatkę piersiową. – Poza tym... będziemy przecież żyć wiecznie. Nie sądzę, by kogokolwiek obchodziło, czy jesteśmy ze sobą spokrewnieni, czy nie.

     – Mnie by obchodziło.

     – Nie podobam ci się? – zapytała, wydymając usta i marszcząc brwi. Oczekiwała, że zaraz zapewnię ją, co do jej urody, którą miała niewątpliwie zjawiskową. – Hm? Jules?

     – Nie.

     Znów wyrwałem się z jej uścisku i ruszyłem w stronę Dantego i Zary, którzy uważnie nas obserwowali. W oczach starszego brata widziałem współczucie. Natomiast Zara z nienawiścią przyglądała się Annabelle, która nadąsana odrzuciła jasne włosy na plecy i obrzuciła mnie rozczarowanym spojrzeniem niebieskich oczu. Wiedziałem, że co bym jej nie powiedział, nie odpuści mi tak łatwo.

     – To jeszcze nie koniec, Jules.

     – Brzmi jak groźba – powiedział do mnie Dante, wodząc wzrokiem za Annabelle, która wyszła rozwścieczona z salonu, wpadając przy okazji na noszącego pudła Dereka. – Jesteś pewien, że nie będzie ci przeszkadzać w realizacji planu? Wydaje się... nieco napalona na ciebie.

     Zara prychnęła.

     – Jeszcze trochę, a poda ci numer swojej miseczki. – Jej oczy świeciły ze złością. – Zachowuje się tak, jakby w ogóle ją nie obchodziło, po co tu przyjechaliśmy. Czy ona zna powagę całej sytuacji, czy jest tu po to, by poderwać Juliana?

     Wzruszyłem obojętnie ramionami. Naprawdę nie interesowało mnie, w jakim celu Annabelle przybyła z nami do Mabsfield. Po prostu pragnąłem, by dała mi spokój. Nie lubiłem kobiet, nie interesowały mnie związki i miałem dość rozwydrzonych nastolatek, które w bezczelny sposób starały się wywrzeć na mnie wrażenie.

     Dante skrzyżował ramiona na piersi i przyjrzał się Derekowi, który opuścił pudła na ziemię.

     – Annabelle zdecydowała się nam pomóc i tylko to się w tej chwili liczy. Jej osobiste cele nie są aż tak istotne.

     – Chciałbym tylko, by dała mi spokój. Nie jarają mnie kazirodcze związki.

     – Aż nie mogę uwierzyć, że jestem z nią w najmniejszym stopniu spokrewniona – syknęła Zara. – Nienawidzę takich lasek. Uważają, że wszystko im się należy, bo ładnie wyglądają i potrafią kręcić tyłkiem. Mam nadzieję, że w nocy będą męczyć ją same koszmary.

     Dante odchrząknął.

     – Nie dajmy się zwariować. – Spojrzał znacząco na dziewczynę. – I nie stosujmy przeciwko sobie mocy. Zostawmy to na naszych wrogów.

The Witching HourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz