{EMMELINE}
SOBOTA, 7 CZERWCA
Walka, którą odbywałam z wkurzającym blondynkiem, który chwilę wcześniej odważył się uderzyć we mnie telekinetyczną siłą, była całkiem podobna do tej stoczonej z Melissą w listopadzie. Tak jak wtedy czułam ogromne pokłady mocy zebrane w każdej komórce mojego ciała i niepohamowaną złość, która wraz z ogniem wylewała się z mojego ciała. Derek, bo tak nazywał się mój przeciwnik, był napędzany podobną siłą – takimi samymi szalonymi uczuciami, nie do poskromienia. Przez nie nie czułam nawet zmęczenia, gdy zdecydowanie zabrakło mi mocy na utworzenie kolejnych kul ognia. Skupiłam się tylko na Dereku i tej szalonej chęci, by go zlikwidować.
Nie zwracałam uwagi na otaczających mnie ludzi i czarownice. Melissa, Juliette i ta kobieta walczyły bez przerwy z Gregorym, który był od nich dużo silniejszy. Za każdym razem, gdy któraś atakowała go jakimś żywiołem lub gdy próbowały zmanipulować jego umysłem, ten stosował skuteczne uniki – albo się teleportował w ostatniej chwili, albo szczelnie zamykał na nie swoją głowę. Był dużo silniejszy niż wiedźmy. Oprócz nich na polu bitwy pojawiła się także blondynka, zaciekle walcząca z Hathawayem. Starałam się nie patrzeć w ich stronę, ale kątem oka dostrzegałam, że całkiem nieźle sobie z nią radził, władając błyskawicami.
Derek uderzył we mnie znienacka. Pod moimi stopami bruk rozstąpił się, a z ziemi wystrzeliły grube pnącza, które otoczyły moje nogi. Nim zdołały mnie całkowicie zgnieść, zaczęłam je palić. Rośliny skwierczały i dymiły, otaczając mnie niebieskimi płomieniami. Chwilę później stałam na środku kupki popiołu, a Derek posyłał mi irytujący uśmieszek. Wydawał się bardzo zadowolony z siebie.
– Z czego się śmiejesz, przygłupie? – warknęłam i uformowałam w dłoni kolejną kulę ognia. – Zaraz przerobię cię na grillowane warzywo, ty...
Wyprostował się i rozłożył ręce. Uśmiechnął się przy tym jeszcze szerzej.
– Lubię takie ostre dziewczyny jak ty.
– Lubię takich idiotów jak ty. Długo skwierczą na ogniu.
– Czy każda twoja riposta dotyczy ognia? – Parsknął śmiechem. – Nie jesteś ani trochę zaskakująca – zachichotał i rzucił się na mnie całym swoim cielskiem.
Padliśmy na ziemię, a siła uderzenia wydusiła z moich płuc całe powietrze. Prze chwilę straciłam orientację i nie wiedziałam, co się działo, dopóki nie odzyskałam jasności myślenia. Leżałam na ziemi i próbowałam się wyrwać spod chłopaka, ale był zbyt ciężki. Przycisnął mnie, a ręce przyszpilił do ziemi na wysokości mojej głowy. Byłam przerażona, adrenalina wypełniła całe moje ciało. Zaczęłam się wyrywać, mimo że byłam od niego dużo słabsza. Zebrałam w sobie moc i spróbowałam go oparzyć lub nawet coś mu podpalić – koszulkę, włosy, cokolwiek. Wyczerpałam jednak mój zapas magii. Byłam praktycznie bezbronna.
Derek nachylił się w moją stronę i zaśmiał mi się w twarz. Kilka kropelek śliny wylądowało na moim czole i powiekach. Aż się wzdrygnęłam i znów spróbowałam się uwolnić. Derek był za blisko. Dotykał mnie w zbyt wielu miejscach. Czułam od tego wszystkiego mdłości.
– No, no... Jednak jesteś tylko mocna w gębie, co, Emmeline? – Złapał mnie jedną ręką za nadgarstki i przycisnął je do ziemi nad moją głową. Palcami drugiej dłoni chwycił mnie za brodę i ją ścisnął. – Głupia suka z ciebie, wiesz? Takie jak ty... działają mi tylko na nerwy.
Po tych słowach gwałtownie się poruszył i zacisnął obie ręce na mojej szyi. Ścisnął ją tak mocno, że aż wywróciłam oczami. Powietrze nagle zniknęło z mojego ciała, płuca zaczęły mnie palić, a z ust wydostał się zduszony jęk. Moje ciało bezwiednie zaczęło chwytać resztki powietrza, ale zaciśnięte na mojej szyi dłonie Dereka mu to uniemożliwiały. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki, a ja w panice próbowałam go jakoś uderzyć. Z każdą chwilą słabłam jednak coraz bardziej. Moje cholerne ciało już ze mną nie współpracowało, niedotlenione. Pod powiekami poczułam łzy. Chyba zaraz mogłam umrzeć.

CZYTASZ
The Witching Hour
ParanormalDRUGI TOM SERII O IZOLOWANYCH Mabsfield ciężko jest się podnieść po tragedii, która nawiedziła miasto rok temu. Mieszkańcy patrzą na siebie z rosnącą nieufnością, a w rodzinie Maxwellów dochodzi do rozłamu, który może wpłynąć na całe miasteczko. Na...