{EMMELINE}
SOBOTA, 24 MAJA
Lata pomieszkiwania w luksusach z Warnerami sprawiły, że zapomniałam o uczuciu głodu, zimna czy niewygody. W pewnym momencie mojego życia, kiedy codziennie starałam się związać jakoś koniec z końcem, burczenie w brzuchu i wory pod oczami śmiało mogli nazwać się moimi dobrymi przyjaciółmi. Teraz jednak, kompletnie nieprzystosowana do zadrapań na jasnych dłoniach i spożywania minimalnej ilości kalorii, przeklinałam swoją dumę, która nie pozwoliła mi wspominać o tamtych czasach, kiedy jeszcze mieszkałam z Warnerami. Wszystkie cenne rady z tamtego okresu bardzo by mi się przydały w momencie ucieczki od irytujących władz Mabsfield.
Słone Jezioropod nocnym niebem i rozświetlonymi gwiazdami przypominało czarną plamę. Kojarzyło mi się z przytulną szczeliną gotową uchować mnie od zła i plugastw tego świata. Doskonale jednak pamiętałam listopad i Yvonne Ross, więc nie poddałam się pokusom. Nie zbliżyłam się do spokojnej tafli wody, wciąż mieląc w głowie obraz Susannah unoszącej ręce nad głową i ogromnej kuli wody nad suchym dnem akwenu. Rany po tamtym wydarzeniu nadal wydawały mi się zbyt świeże.
Jadłam batonika proteinowego, kryjąc się w cieniu jednego z domków letniskowych. Z mojej pozycji miałam doskonały widok na brzeg jeziora i drogę, która w swoim końcowym punkcie łączyła się z ulicą prowadzącą prosto do Mabsfield. Nie spodziewałam się już dzisiaj gliniarzy przeczesujących okolicę – odwiedzili to miejsce już w południe tego dnia, poszukując jakichkolwiek poszlak. To jezioro prawdopodobnie było ich pierwszym typem, tu spodziewali się mnie napotkać. I nie mylili się, co doprowadzało mnie do furii. Kiedy tylko spostrzegłam policyjne samochody, udało mi się odsunąć kilka chwiejących się deseczek w konstrukcji werandy jednego z domków letniskowych i zwinnie się pod nią wsunąć, dzięki czemu mnie nie znaleźli. Od tamtej pory przestrzeń pod skrzypiącymi deskami stanowiła moją bazę wypadową. Tam też miałam spać.
Uważałam, że szeryf nie rozpocznie kolejnych poszukiwań nad jeziorem. Sądził, że zniknięcie Susannah i bariera wokół miasteczka dawały mu pewną gwarancję, że nie uciekłam z okręgu Mabsfield. I to oczywiście było prawdą. Mimo mojej ucieczki nad karkiem nadal zwisał mi miecz kata gotowego spuścić mi go na głowę w każdej chwili. Warnerowie i władze miasteczka zapędziły mnie w kozi róg, ale nie mogłam pozwolić złapać się bez walki.
Potrzebowałam działać. Ale nie własnymi rękami. Patrząc na nieruchomą powierzchnię wody, wiedziałam, że musiałam użyć niewłasnych rączek, tylko tych niewidzialnych i nieuchwytnych nawet dla mnie. Niestety, każda próba kontaktu z Mirandą Davenport mogłaby się dla mnie skończyć nieprzyjemnym spotkaniem z Derrickiem Wrightem i jego ludźmi. Byłam w kropce. Nie miałam kogo wysłać do Mirandy, a każdy jej ruch zapewne był obserwowany ze względu na naszą skomplikowaną relację. Moje myśli ciągle kręciły się wokół tego problemu, kiedy zajadałam się batonikiem. Wcześniej sądziłam, że ucieknę prosto w stronę willi Millinsów, ale przeliczyłam się. Ilość wojskowych na drogach zgasiła mój entuzjazm.
Postanowiłam dać sobie trochę czasu. Pośpiech w tym przypadku mógł być zgubny, a ja szóstym zmysłem czułam, że jakoś się z tego wykaraskam. Nie takie przeciwności losu pokonywałam.
Kiedy już się posiliłam, napiłam się wody. Moje suche gardło przyjęło z wdzięcznością każdą kropelkę cieczy. Zapasy, które zrobiłam przed ucieczką z domu Warnerów, bardzo szybko się wyczerpywały. Nie przygotowałam się na to, że głód, który poczuje, będzie o wiele bardziej wymagający w takich warunkach. Nie sądziłam, że tak szybko zatęsknię za prysznicem, ciepłym łóżkiem i moim czerwonym winem. Prawdopodobnie do tej pory nie zdawałam sobie nawet sprawy, jaka wygodnicka się zrobiłam.

CZYTASZ
The Witching Hour
ParanormalDRUGI TOM SERII O IZOLOWANYCH Mabsfield ciężko jest się podnieść po tragedii, która nawiedziła miasto rok temu. Mieszkańcy patrzą na siebie z rosnącą nieufnością, a w rodzinie Maxwellów dochodzi do rozłamu, który może wpłynąć na całe miasteczko. Na...