40. Klątwa Maxwellów.

171 21 8
                                    

{MIRANDA}

SOBOTA, 24 MAJA

     – Jeżeli zyskasz jakiekolwiek informacje na temat pobytu Emmeline Warner, niezwłocznie daj nam znać, dobrze? To jest poważniejsza sprawa, niż ci się wydaje, Mirando. Czaisz? – Szeryf Derrick Wright posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Wraz z jego charakterystycznym „czaisz?" poczułam się, jakbym gadała z jakimś zbyt rozentuzjazmowanym skatem. – Ta dziewczyna jest tak samo uciążliwa jak komary w letnią noc. Bez przerwy lata i szuka problemów.

    Emmeline pewnie by się uśmiała, gdyby usłyszała, że ktoś przyrównuje ją do komara, pomyślałam. Albo naplułaby temu komuś w twarz. To też jest możliwe. Aż przypomniał mi się Ren i ich ciągłe sprzeczki.

    Od kilku dni bez przerwy znosiłam wszelkie przesłuchania w związku ze zniknięciem Emmeline. Powoli miałam już dość tego tematu i powtarzania w kółko, że nie miałam pojęcia o jej planach oraz miejscu pobytu. Gliniarze chyba jednak mi nie wierzyli. Byłam jedyną osobą, z którą Emmeline rozmawiała na w miarę koleżeńskiej stopie (choć moim zdaniem to nie tak do końca była prawda). Widziałam krzywe spojrzenia ludzi, którzy uważali, że spiskowałam z dziewczyną, że planowałam zniszczyć miasteczko wraz z „tą wariatką". I cóż... prawdą było, że zawarłam z nią sojusz, ale nie posiadałam aż tak daleko idących ambicji. Trzymałam się Emmeline, bo jako jedyna potrafiła wyprowadzić mnie z przygnębienia i nie pozwalała mi zanurzyć się w smutku. Nie dopisywałam temu żadnych głębszych ideologii. Gliniarze jak i moja rodzina nie byli chyba jednak przekonani.

    Kiedy Wright w końcu wyszedł z salonu w domu madame Millins, odetchnęłam z ulgą. Dorothy grzecznie odprowadziła go do drzwi, umożliwiając mojej babce, dziadkowi i mnie rozmowę. Thomas również pojawił się w pomieszczeniu i obserwował mnie uważnie. Był nieswój. Babcia zaciskała usta, a dziadek wydawał się raczej zrezygnowany. Chyba od początku wiedział, kim tak naprawdę byłam.

    Babcia upiła łyk gorącej herbaty. Oparzyła sobie przy tym prawdopodobnie wargi i język, ale nie pisnęła nawet słówkiem. Wzrok wlepiła w moje włosy i całą sylwetkę – starannie omijała oczy. Pomimo że wyjawiłam jej prawdę pięć dni temu, chyba nadal nie mogła dojść do siebie.

    – Zastanawiam się, czy znajdą Emmeline – zagaiłam, nie mając pojęcia, w jaki sposób zainicjować z własną babcią rozmowę na temat tego, że jej najmłodsza córka urodziła dziecko w wieku zaledwie siedemnastu lat. Chociaż... Josephine świętowała urodziny w listopadzie, a ja przyszłam na świat na początku lipca. Miała więc szesnaście i pół. – Jest chyba dość sprytna. I niebezpieczna. No, ciekawe, ciekawe.

    Naprawdę nie miałam pojęcia, co powiedzieć. I nie wiedziałam, czy w ogóle chciałam wracać do tego tematu. Jak dla mnie był dość zamknięty.

    Babcia wbiła wzrok w podłogę.

    – Jak mogłam niczego nie zauważyć? Przecież to moja córka. Obie są moimi córkami. Jak mogłam nic nie zobaczyć?

    – Dużo się wtedy działo, Elanie – mruknął dziadek i dotknął jej ramienia. Na jego nastoletniej twarzy dostrzegałam dużą dozę czułości. – Nie byłaś w stanie ogarnąć wszystkiego umysłem. Po prostu... przeoczyłaś to.

    Dziadek był prawdziwym dyplomatą. Babcia po prostu „przeoczyła" ciążę szesnastoletniej córki.

    Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie mogłam milczeć.

    – Wiedziałeś od początku, prawda? Już wtedy byłeś duchem i wszystko wiedziałeś.

    – Mira...

The Witching HourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz