*niesprawdzony*
~Ola pov.~
Od tego zdarzenia minęły 2 tygodnie.
A wiecie co to oznacza? WIGILIA! Tak, dzisiaj jest wigilia i módlmy się, żeby Krzysiu i Kuba wrócili szybko z trasy, bo chce spędzić wigilię z nim.
Obudziłam się o 10 i musiałam od razu wstawać, bo trzeba wszystko przygotować na wigilię, a mam do pomocy tylko Sylwię.
Obie zabrałyśmy się za przygotowania.
Oczywiście jak zwykle musiałam coś zjebać. No bo dzień bez faila to dzień stracony.
Na przykład podczas robienia pierogów wysypałam całą mąkę na ziemię. Brawo ja.
—-
Dzięki Bogu wyrobiliśmy się...tylko niestety ktoś inny się nie wyrobił...~Kuba pov.~
-No KURWA! Kolejny korek! Ja pierdole! Do tego do domu mamy jeszcze 2 godziny! Fak!-wydarłem się wkurwiony na cały świat.
-Kuba, przestań drzeć ryja bo mi uszy pękną! Poza tym i tak krzycząc jak opętany nic nie zdziałasz.-powiedział Krzychu
-No ale obiecałem Sylwi że zdążę na wigilię!-powiedziałem jeszcze bardziej wkurwiony.
-Rozumiem Cię, ja przecież też obiecałem Oli, ale to nie nasza wina. Też chciałbym siedzieć już w domu z Olą, ale nic z tym nie zrobię.-powiedział Krzychu równie załamany jak ja.
-Dobra, zadzwonię do niej, że nie przyjedziemy...FAK! Nie ma zasięgu..-powiedziałem zestresowany
-Wytłumaczymy im wszystko jak dojedziemy.-powiedział Krzychu.
Nie chcę jej zawieść. To miały być pierwsze wspólne święta. Nie chcę ich spędzić w korku.
~Sylwia pov.~
-Ola, to nie ma sensu. Oni już nie przyjadą dzisiaj. Odpuśćmy sobie i cóż, zjedzmy Wigilię razem. W końcu lepsze to niż samemu.-powiedziałam smutna.
To miała być najlepsza Wigilia w moim życiu. A teraz nawet nie odbierają telefonu.
-No więc...Wesołych Świąt.-Powiedziałam do Oli.
-Nawzajem.
Jakoś żadna z nas nie miała ochoty jeść. Było nam strasznie przykro.
-Wiesz co...może chodźmy po wino.-powiedziała Ola, po czym odeszliśmy od stołu.
-Okej.
Otworzyłyśmy butelkę wina. Na szczęście tylko jedną, nie chciałyśmy się dzisiaj upić.
Była już 23:30. Nadal nie spałyśmy, nie mogłyśmy. Nadal było nam przykro. Czemu nie odbierali nawet telefonu? Może mają inne na boku?
Usłyszałyśmy z Olą, że ktoś wchodzi do mieszkania. Kolejny złodziej? Nawet jeśli to tym razem nie wzięłam patelni, bo jakby to był ktoś znajomy, to byłby przypał.
Tym razem wzięłyśmy gaz pieprzowy. Przecież jakby to był ktoś znajomy to zawołałyby nas.
-Ola!-krzyknęłam do dziewczyny.
-Co?-zapytała
-Jakby to był Krzysiek, Kuba czy ktokolwiek kogo znamy nie wszedłby w butach do domu!-teraz to byłam na maksa przerażona. To muszą być złodzieje! Krzychu i Kuba wiedzą, że nie mogą wchodzić do domu w butach!
-O fak! Faktycznie! I co teraz? Bierzemy patelnię?-zapytała przestraszona Ola
-Nie! Mamy gaz pieprzowy. Jak ich popsikamy to walimy w „to miejsce" i uciekamy!-co nie, że dobry plan?
CZYTASZ
I'm sorry, i can't.//QUEBONAFIDE
Fanfiction„Puste życie odkąd nie mam już o kogo walczyć..." To nie jest zwykły romans, bo takich na wattpadzie jest za dużo żebym dołożyła się do tej sterty romansów. To jest książka o życiu. Zdradach, kłótniach, miłości, nienawiści. UCZUCIACH Głowni bohater...