Rozdział 26.

676 22 0
                                    

Elizabeth - obecnie

Od kilku dni między mną a Nashem panowało ciche porozumienie.
Żadne z nas nie chciało wracać do tematu Ricka czy wojska, a już tym bardziej analizować powodów naszego rozstania. Choć sprawa dalej wisiała między nami niezałatwiona, dając poczucie trwania w zawieszeniu.

Usłyszałam odgłos opon na podjeździe, wiec wyszłam na ganek. Nasha nie było w domu, miał coś do załatwienia w sprawie stadniny. Widok Tommiego nie powinien mnie dziwić, gdyby nie to, że byłam święcie przekonana iż pojechał z Nashem. Może coś źle zrozumiałam.

- Cześć Tom. Nasha nie ma, jeśli to coś ważnego to lepiej zadzwoń, bo nie wiadomo, kiedy wróci. - zaczęłam wyjaśniać, ale kolega nie wydawał się tym w ogóle zainteresowany.

- Elizabeth, tak właściwie to ja do Ciebie. Mogę wejść? - próbowałam ukryć zaskoczenie i grzecznie zaprosiłam go do środka. Zaproponowałam kawę.

- Dzięki, ale nie jestem tu jedynie w celach towarzyskich. To ważna sprawa i chciałem z Tobą porozmawiać w cztery oczy. - zarówno ton jak i mina mojego rozmówcy przyprawiła mnie o szybsze bicie serca, gdy adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach.

- O co chodzi? - przeszłam do konkretów.

Tommie zaczerpnął haust powietrza i rzekł:

- Chodzi o Nasha. - zabrzmiało to dość lakonicznie i czekałam na szczegóły.

- Nie wiem co Ci do tej pory zdążył powiedzieć, ale znając go, na pewno nie przyznał się do nawet połowy istotnych rzeczy.

Jasne, mogłam się tego spodziewać,  ale w dalszym ciągu nie byłam pewna, co mężczyzna takiego przede mną mógł ukrywać, a już tym bardziej co jego przyjaciel miał do tego.

- Zatem słucham. Co takiego masz mi do powiedzenia? - możliwe że zabrzmiało to nieco ostrzej niż zamierzałam, ale nerwy powoli dawały o sobie znać.

- Losy waszej rodziny to wasza prywatna sprawa i nie miałem zamiaru się wtrącać. Jednak Nash jest moim najlepszym przyjacielem i już zbyt długo patrzyłem jak rujnuje sobie życie. Częściowo jest to wina bezwzględnego losu, a częściowo, nie ma co ukrywać, jego własna.

- W dalszym ciągu nie rozumiem, co takiego przede mną ukrywa? - ponaglilam Toma.

Będąc szczera wobec samej siebie, muszę przyznać, że ja też mam wiele tajemnic i zdecydowanej większości nie zamierzam nigdy wyjawiać. Czy mogę w takim razie domagać się wyznania sekretów mojego męża, zwłaszcza, gdy robię to za jego plecami? Ale to przecież Tom dobrowolnie do mnie przyszedł, nie na odwrót.

Mężczyzna drapie się po głowie, wciąż się wahając. Nagle podejmuje decyzję.

- Nash prawie w ogóle nie mówi o wojnie. Nikt kto tego nie widział na własne oczy nie zrozumie jak tam jest, ani ja, ani ty. Wiele razy próbowałem coś z niego wyciągnąć, z marnym skutkiem. Zawsze na wzmiankę o Afganistanie odcina się od świata i traci kontakt z rzeczywistością. Podobnie zresztą było, gdy ktokolwiek przez te lata wspominał o Tobie.

Przerwał na moment, gdy głośno zaczerpnęłam powietrza. Ból i rozczarowanie zakłuło w moim niby od dawna znieczulonym sercu.

- Nash wrócił jako złamany człowiek. Wrak samego siebie. Twoje odejście było dla niego, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, gwoździem do trumny.

Zakręciło mi się w głowie. Przed oczyma ujrzałam mgłę i gdybym nie siedziała bardzo możliwe, że w tym momencie osunęłabym się na ziemię. Co się stało z moim silnym, niezłomnym ukochanym mężczyzną?

- Przerażasz mnie, Tom. - zdołałam wydusić.

- Mówię jedynie jak było. Wiem, że miałaś swoje powody, i to jakie, żeby wyjechać, ale próbuję jedynie sprawić byś zrozumiała, że przeszłość odbiła się również echem na życiu Nasha. - Tommy wyglądał na smutnego, prawie rozdartego. Dla niego też nie była to łatwa sytuacja, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że z Nashem byli jak bracia.

- Co takiego odkryłeś? - dopytywałam, bo skoro zaczął temat to musiał wiedzieć coś więcej.

- Dopiero kilka miesięcy po powrocie z misji zdecydował się podjąć leczenie i rehabilitację. Był nieźle pogruchotany, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nikogo nie chciał słuchać, nie przyjmował żadnej pomocy. Popadł w czarną rozpacz i zamknął się w swoim świecie. Bez Ricka, Ciebie, matki. Wyprowadziła się krótko po twoim odejściu i od tamtej pory unika kontaktu z synem. - słowa uderzyły we mnie, przyprawiając o szybsze bicie serca.
Dlaczego Olivia odwróciła się od jedynego syna, który jej pozostał? Jak mogła go opuścić w tak ciężkich chwilach? Nie mogę w to uwierzyć.

- Co spowodowało, że Nash jednak zmienił zdanie i podjął terapię? - zapytałam zamiast tego.

- Pewna młoda dziewczyna, Kelsy. Jestem przekonany, że Nash nie wspomniał Ci o niej, prawda? - kolejny raz zaniemówiłam.

Czy w życiu mojego męża była inna kobieta? Ktoś ważny, kto miał na niego większy wpływ niż rodzina i przyjaciele? Kim jest Kelsy i co się z nią stało?

Dowiem się.

Nash

To był ciężki dzień. Musiałem tłuc się ponad pięćdziesiąt mil do zaprzyjaźnionego sklepu, by zamówić potrzebne mi materiały do budowy ogrodzenia dla koni. Obecne wymaga naprawy, a fragmentami wręcz wstawienia nowych przęseł.
Za to boksy w stajniach zostały w ostatnich czasach odremontowane, z czego jestem cholernie dumny, bo własnoręcznie odwaliłem robotę. Miałem co prawda pomocników, ale wolałem się tym zająć osobiście. I nie chodzi tu o brak zaufania wobec pracowników, lecz o to, że musiałem oczyścić myśli, a praca i wysiłek fizyczny pomagały mi w tym.

Po kilku godzinach załatwiłem wszystko jak należy i wreszcie mogłem wrócić do domu.

Do domu. Jakie to dziwne uczucie znów mieć gdzie wracać? Niby budynek ten sam, ale odkąd Elizabeth wróciła mam wrażenie, że wiele się zmieniło. Na lepsze, chyba.

Nie chcę analizować swojego zachowania ani dziwnej radości na myśl o powrocie do żony, lecz nie mogę powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. To silniejsze ode mnie.

Trasę powrotną pokonuję w zaskakująco krótkim czasie i wolę myśleć, że jest to zasługa mojego sportowego Camaro niż po prostu... To przez ten samochód, nic innego.

Ku mojemu zdziwieniu na podjeździe dostrzegam zaparkowane auto mojego przyjaciela. Co Tom tu robi o tej porze? Powinien być przecież na siłowni.

Wchodzę po cichu, ale wcale nie miałem zamiaru się skradać. Musieli nie zauważyć mojej obecności, bo wtedy na pewno nie padłyby słowa, które mnie sparaliżowały. Usłyszałem imię, którego za nic w świecie nie chciałem słuchać z ust moich bliskich - Kelsy.

- Co do chuja? - ciskam się od progu. Elizabeth wzdryga się na mój widok, a Tom wydaje się zawstydzony, że został złapany na gorącym uczynku.

Tylko raz podzieliłem się z kumplem bolesnymi przeżyciami. Zaufałem mu, prosząc by zatrzymał to dla siebie. I co on teraz niby robi? Zdradza mnie.

- Stary, wyluzuj. Przykro mi, że to właśnie ja musiałem wtajemniczyć Lizzy, ale ona musi znać prawdę. Zasługuje na szansę, by móc do Ciebie dotrzeć. Ty też na to zasługujesz. - posłał mi współczujące spojrzenie, ale byłem tak podminowany, że nawet nie chciałem go słuchać.

- Wynoś się! Nie chcę Cię teraz widzieć. - krzyknąłem ostatkiem sił panując nad sobą, zanim bym zrobił coś znacznie gorszego, jak na przykład przywalenie mu w mordę.

A co mnie uderzyło najbardziej? To że nazwał moją żonę "Lizzy". Tylko ja mam prawo tak się do niej zwracać.
Sukinsyn!

- Nash, uspokój się. - próbowała załagodzić sytuację Elizabeth. Jej błękitne oczy wyrażały przerażenie. Czyżby bała się? Mnie?

I bardzo, kurwa, dobrze!






Promise Me No Promises (cz.3.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz