Rozdział 23.

666 21 0
                                    

Nash - 18 lat

- Co tu się dzieje?

Z niezbyt spokojnego snu wyrywa mnie poddenerwowany głos ojca. Przecieram zaspane oczy i zdezorientowany rozglądam się dookoła. Zasnąłem w salonie na kanapie. Z Elizabeth.

Blondyneczka wciąż śpi z głową ułożoną w zagłębieniu między moim ramieniem a szyją, a jej szczupła dłoń bezwiednie spoczywa na moim brzuchu. Uciszam tatę i z całych sił próbuję nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, by nie obudzić dziewczyny.
Jon jest wściekły, gniewnie nakazuje mi natychmiast dołączyć do niego w sąsiednim pokoju. Tak więc delikatnie wyplątuję się z uścisku i cicho podążam śladem taty.

- Czyś Ty do reszty zwariował? To dziewczyna twojego brata! - beszta mnie wkurzony rodzic. Na szczęście jest sam, a dom wydaje się wciąż pogrążony w nocnej ciszy. Zerkam na zegarek i widze, że niedługo zacznie świtać. Pewnie rodzice niedawno musieli wrócić.

- To nie tak jak by się mogło wydawać, tato. My tylko oglądaliśmy film do późna i musieliśmy zasnąć. Nic się nie wydarzyło. - tłumaczę spokojnie.

Mina ojca, który notabene nigdy dotąd się nie wtrącał w nasze życie, wyraża niezadowolenie, może nawet rozczarowanie. Najwyraźniej nie uwierzył moim słowom.

- Po niej mogłem się spodziewać wszystkiego, ale po Tobie? Jak Ci nie wstyd tak znieważać rodzonego brata? Gdzie Twój honor? Gdzie zasady, które latami staraliśmy się z mamą wbić Ci do głowy, co? - ojcowskie kazanie wydawało się nie mieć końca i pewnie specjalnie bym się nim nie przejął, ale słowa dotyczące Elizabeth podziałały na mnie jak płachta na byka.

- O mnie możesz sobie mówić, co chcesz, chociaż to przykre, że nie ufasz własnemu synowi. Jeśli jednak idzie o Elizabeth, to nigdy więcej nie waż się tak o niej wyrażać. Ona nic nie zrobiła. Jest wierna Rickowi i nic między nami nie zaszło. Zupełnie nic.

- Gdy skończyłem swój wywód cały aż chodziłem w nerwach. Ojciec mierzył mnie srogim wzrokiem i nadal nie wydawał się przekonany.

- Nash, może i jestem stary, ale nie głupi. Mam oczy i też miałem kiedyś osiemnaście lat, pamiętam jak to jest. Wprawdzie czasy się zmieniły, ale wiem jak to działa. Elizabeth jest ładna, jest świeża i taka inna od tutejszych dziewcząt. Widzę jak na nią patrzysz, gdy myślisz, że nikt Cię nie obserwuje. Ale to się nigdy nie wydarzy. Odpuść zanim będzie za późno. To nie dziewczyna dla Ciebie. Nie chcę żebyś narobił sobie problemów, a ona nie jest warta tego, by zniszczyć relacje z własnym bratem. Zapamiętaj sobie moją radę i bez względu czy tym razem do czegoś doszło czy nie, to się nigdy więcej nie może powtórzyć. - Jon skończywszy to mówić, upewnił się jedynie, że przyjąłem jego słowa i zniknął w ciemnościach korytarza, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie.

Elizabeth

Obudził mnie pierwszy promień słońca przebijający się zza zasłony, co było dziwne, skoro w moim pokoju były tylko rolety. Przetarłam ze zdziwienia oczy i dopiero po chwili wróciły do mnie wspomnienia nocnych wydarzeń. Pokój Ricka. Nash z dziewczyną. Dźwięki zza ściany. To jak wybiegł za mną. Nasza kłótnia. Rozczarowanie. A potem niespodziewane przeprosiny. I jeszcze bardziej niespodziewane wspólne oglądanie filmów. O cholera!

Nawet nie pamietam, gdy zasnęłam. Wiem tylko, że on był tu wtedy ze mną. Wzdrygnęłam się.
Moja skóra mrowi, jakby wciąż rozpamiętywała jego dotyk. Czy rzeczywiście mnie dotykał, czy to tylko wytwór mojej chorej wyobraźni?

Mam przeczucie, że to jednak naprawdę się wydarzyło. Koc którym jestem okryta wciąż pachnie jego męskim zapachem. Cytrusy i drzewo sandałowe. I jeszcze coś, jakaś nutka nie do opisania, charakterystyczna tylko dla niego. Na poduszce także widnieje odciśnięty ślad jego głowy. Jestem pewna, że wcale nie tak dawno temu jego smukłe ciało spało tuż przy moim boku.

Jak do tego mogło dojść? A co ważniejsze, gdzie się podział? Uciekł? Wstydził się czy miał wyrzuty sumienia? Żałował ze względu na mnie czy na brata? A może wcale nie żałował?

A ja? Czy czułam się winna?
Przecież do niczego nie doszło. Nic się nie stało. Nie ma zbrodni, nie ma winnych. Nie ma kary.

****

Wiosna obudziła świat z zimowego snu, lecz nawet blask słońca nie potrafił wyciągnąć mnie z domu. Cały dzień tkwiłam zamknięta w swoim pokoju, niechętnie rozpamiętując noc sprzed kilku dni.
Miałam już tego dość. Chciałam, by obrazy zniknęły spod mych powiek, by dźwięki przestały dręczyć moje zmęczone uszy.

Wyciągnęłam słuchawki z szuflady szafki nocnej i zapuściłam muzykę. Miałam nadzieję, że głos Pink wymarze z mojej pamięci tamte wydarzenia.
Przymknęłam oczy i wysłuchałam się. Szybka melodia i ostre słowa doskonale oddawały mój nastrój.

" (...) Nie jestem tu dla Twojej rozrywki.
Naprawdę nie chcesz dziś ze mną zadzierać.
Po prostu przestań, wstrzymaj się na sekundę.
Wszystko było w porządku, póki nie wkroczyłeś w moje życie.
Ponieważ wiesz, że to koniec
Zanim się cokolwiek zaczęło. (...)"

Powtarzam sobie refren jeszcze kilka razy, uśmiechając się na tytułowe słowa:

"Dziś wieczorem zostaje ci Twoja ręka".

Szczerzę się głupkowato sama do siebie na tę myśl. Uśmiech znika jednak z moich ust równie szybko, gdy uświadamiam sobie, że Nash raczej nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony łatwych dziewczyn, które chętnie wyręczą go w tej kwestii.

Nagle drzwi mojego pokoju stają otworem, a w nich dostrzegam wysoką postać z seksownym uśmieszkiem na twarzy. Od razu zrywam się na równe nogi i krzyczę:

- Rick! - rzucam się chłopakowi na szyję i wtulam w ciepłe ramiona.

Góruje nade mną, a mimo to wcale nie czuję się przytłoczona jego obecnością w moim małym pokoiku. Zdecydowanie jednak czuję się przyłapana i winna tego, że jeszcze kilka sekund wcześniej moje myśli wypełniał jego brat i wyobrażenia o tym, co robi z rękami.

Niech to szlag!

- Co tu robisz? - pytam, gdy wielkolud wreszcie wypuszcza mnie z bezpiecznych objęć. Nadal uśmiecha się do mnie promiennie, wyraźnie uradowany powrotem do domu.

- Mam trochę luzu na uczelni, więc mogłem sobie pozwolić na kilka dni wakacji. Chciałem też osobiście pogratulować mamie sukcesu.

Pomyślałam, że to miło z jego strony. Rick zawsze był dobrym synem, a z matką łączyła go szczególna więź. Z ojcem zresztą też był w bliskich stosunkach. Chociaż on, bo Nash zawsze zwykł chadzać własnymi ścieżkami.

- To cieszę się. - powiedziałam wesoło, zapominając kompletnie o wcześniejszym złym nastroju. Moje serce biło radośniej, gdy Rick był przy mnie.
- No i dostałem zaproszenie na imprezę urodzinową do Mike'a, na którą, mam nadzieje, pójdziesz ze mną. Co Ty na to?

Mike był kumplem Ricka z drużyny koszykarskiej. Nigdy za nim specjalnie nie przepadałam, bo wydawał mi się być pozerem i zarozumialcem, ale skoro mój chłopak zamierza iść, to ja też nie odmówię.

- O której mam być gotowa?

Promise Me No Promises (cz.3.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz