Nash 19 lat
Mimo usilnym namowom rodziców nie poszedłem na studia. To dobre dla takich fircykow jak mój braciszek, ale zdecydowanie nie dla kogoś takiego jak ja. Szkoda mi życia marnować na te wszystkie wykłady, zaliczenia i egzaminy. I szkoda hajsu. Chociaż rodzice już dawno temu założyli mi i Rickowi fundusze powiernicze i regularnie odkładali na naszą edukację, ja wolę swoją dolę wykorzystać w nieco inny sposób.
Zainwestowałem niemal wszystkie zasoby w trening Castiela. W tym roku muszę wygrać Derby of Kentucky.
Właśnie wracałem z luźnej przebieżki znad jeziora, gdy na jednej z łąk pod lasem ujrzałem opalającą się na kocu Elizabeth.
Nawet z tej odległości widziałem lśniące w blasku słońca półnagie ciało dziewczyny. Nie miałem wątpliwości, że to właśnie ona. Leżała na brzuchu, z rękoma rozłożonymi na boki i z blond lokami pięknie kontrastującymi z czerwienią koca. Błękitne skrawki materiału, które z trudem można nazwać bikini, niewiele zostawiało dla wyobraźni. Zwłaszcza mojej...Naraz w mojej głowie rozbrzmiał złowieszczy głos ojca, który momentalnie ostudził moje zapędy. Przecież to dziewczyna mojego brata.
Ale Jego tu nie ma.Na nic się zdały próby spętania niebezpiecznych myśli, choć próbowałem.
Tylko popatrzę.
Przywiązałem Cassa do rozłożystego dębu rosnącego przy dróżce, z dala od miejsca, w którym znajdowała się Elizabeth. Cicho zbliżyłem się do linii drzew i ukryłem za obszernym konarem, skąd miałem dobry widok na opalającą się dziewczynę.
Starałem się zachować ostrożność i nie robić hałasu, ale Lizzy najwyraźniej przysnęła i spała w najlepsze nie zważając na nikogo i na nic.Nie mogłem się powstrzymać, jej ciało mnie przyciągało jak magnes. Krok za krokiem aż czubkami butów sięgnąłem czerwonego koca. Wstrzymałem dech ze strachu, a jednocześnie z zachwytu.
Była taka piękna. Taka czysta i nieskalana. Lśniącą skórę pokrywała pachnąca warstewka jakiegoś olejku, pewnie z filtrem. Przecież Pani Doskonała pamięta o wszystkim.
A jednak w tym momencie wydawała się inna niż zwykle. Nadal idealna, ale nie do końca tak doskonała. Nie w takim znaczeniu jak na co dzień.
Sunąłem głodnym wzrokiem po zaróżowionym ciele aż dotarłem do małego wzorka na lewej łopatce. Nachylilem się, by dostrzec szczegóły i wtedy dopiero zrozumiałem, że patrzę na niewielkiego pingwinka.Nie mogłem uwierzyć, że Elizabeth ma tatuaż. To takie nie w jej stylu. W życiu nie posadzilbym jej o coś takiego.
- Długo jeszcze będziesz się tak gapił? - rozbrzmiał schrypniety głos zasypanej dziewczyny, która mimo przymkniętych powiek wcale nie była pogrążona we śnie.
- Przepraszam, ja tylko... Wcale się nie gapiłem. - dukałem jak zawstydzony dwunastolatek, który został przyłapany na wpatrywaniu się w biust koleżanki z klasy, chociaż tak się właśnie czułem. Przyłapany na gorącym uczynku.
- Nie? A co teraz niby robisz? - pytała z wciąż zamkniętymi oczami, choć sprawiała wrażenie jakby widziała i wiedziała wszystko.
- Podziwiam. Masz tatuaż. - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Mam. - odparła tak po prostu.
- Pingwin? - dziwiłem się.
Nagle Lizzy zerwała się niczym rażona piorunem i z urazą w głosie rzekła:
- Lubię pingwiny. Masz z tym problem? - żachnęła się i ze zdenerwowania zmarszczyła nos i czoło, co nadało jej uroku i wywołało uśmiech na mej twarzy. Uniosła przy tym gwałtownie ciało i obrzuciła mnie złowrogim spojrzeniem. Moje oczy natychmiast powędrowały do wyeksponowanego biustu dziewczyny, a moja reakcja kolejny raz przypominała zachowanie 12-latka. Nie mogłem zapanować nad reakcjami zdradzieckiego ciała.
- Dlaczego pingwin? - dociekałem, gdyż zaciekawił mnie ten temat i nie zamierzalem ustąpić.
- Nie udawaj, że Cię to interesuje. Idź sobie stąd. Mam ważniejsze rzeczy do roboty. I zasłaniasz mi słońce. - przeganiała mnie bez pardonu, ale nigdzie się nie wybierałem.
- Powiedz mi. - naciskałem.
Najwyraźniej zaskoczył ją mój upór w tej kwestii i z cichym westchnieniem, ale także niezaprzeczalnym błyskiem w oku, po chwili namysłu podjęła temat.
- Gdy miałam jakieś osiem lat i mieszkałam jeszcze z rodzicami w Paryżu, oni nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu. Ale raz na jakiś czas próbowali rekompensować mi tę "niedogodność" i zabierali mnie wtedy w różne miejsca. Najbardziej w pamięci zostala mi wycieczka do oceanarium. Aquarium de Paris to raj dla ciekawskich dzieci, byłam zachwycona. Te wszystkie ogromne stworzenia jak rekiny czy wieloryby budziły mój zachwyt, ale i lęk. Ale jeden gatunek stał się moim ulubionym - pingwiny. Te niewielkie czarno - białe kulki wywołały uśmiech na mojej twarzy. Blisko godzinę spędziłam podziwiając ich zabawy na lodzie, ślizganie się, karmienie i popisy w wodzie. Były takie śmieszne. Takie wesołe i pozbawione trosk. Zazdrościłam im. Od tego czasu spędzałam tam każdą wolną chwilę. Oczywiście zanim rodzice nie odesłali mnie do cioci Eveline. - zakończyła ponuro.
Wspomnienia i związane z nimi emocje odbijały się na ślicznej twarzy zatroskanej dziewczyny. Serce zabiło mi mocniej na ten widok.
- Przecież pingwiny to ptaki, które nie potrafią nawet latać. Co mają w sobie takiego wyjątkowego? - drążyłem temat, specjalnie prowokując Elizabeth do zwierzeń.
- Jak możesz tak mówić? To że są nielotami w niczym im nie uwłacza. Wręcz przeciwnie. Mają doskonale rozwinięte inne zmysły i zdolności, są świetnymi pływakami, rodzicami i partnerami. Ale co Ty tam możesz wiedzieć... - byłem pod wrażeniem żaru z jakim broniła tych małych stworzonek.
- To powiedz mi. - poprosiłem z pokorą. Oczy Elizabeth rozjaśniły się niczym pochodnie. Była szczęśliwa, gdy wygłaszała mi wykład na temat pingwinów. A ja nie miałem nic przeciwko temu, wystarczającą nagrodą był jej uśmiech.
- Pingwiny wcale nie są takie głupie. To mądre i bardzo inteligentne zwierzęta. Są świetnymi pływakami i nurkami. Pod wodą widzą nawet lepiej niż na powierzchni. Są także bardzo towarzyskie. Dobierają się w pary i to samiec odpowiada za wysiadywanie jaj, dasz wiarę? - zaśmiała się krótko, a ja słysząc ten dźwięk, istny miód na moje uszy, zawtórowałem jej. - Samiec także wytwarza mleko dla młodych. Ale najfajniejsze jest to, że pingwiny są monogamistami, dobierają się w pary na całe życie. Czemu ludzie tak nie mogą? - ton dziewczyny spadł o dobre dwa stopnie. Radość, z którą opowiadała jeszcze przed momentem nagle wyparowała.
- To że twoi rodzice się rozstali wcale nie oznacza, że wszystkie małżeństwa kończą się przed czasem. Spójrz chociażby na swoje wójostwo albo moich rodziców. Czasem aż mnie mdli od tych czułości, a Ciebie niby nie? No przyznaj się. - próbowałem wyrwać ją z ponurych myśli i nikły uśmiech wreszcie powrócił na jej twarz.
- Może czasem przesadzają, ale moim zdaniem to takie romantyczne. - zachwyciła się Elizabeth.
- Masz przecież Ricka. On Cię nigdy nie zostawi. - zapewniłem z całą pewnością, choć słowa o mało nie stanęły mi kołkiem w gardle.
- Wiem, że On mnie nie zostawi. - wyszeptała półgłosem. Zwiesiła głowę i wgapiała się w swoje dłonie.
- Nie kochasz Go? - ziarenko nadziei zakiełkowało w moim sercu.- Kocham! - nadzieja zgasła.
CZYTASZ
Promise Me No Promises (cz.3.)
RomanceElizabeth Laprasse to kobieta silna, seksowna i pewna siebie. Kusi facetów długimi nogami, blond włosami, zmysłowymi kształtami, a do tego mocnym akcentem. Z pozoru prze do przodu, nie oglądając się za siebie. Ale nie zawsze tak było, kiedyś była zu...