Nash - obecnie
Ćwiczyłem już dobre pół godziny, gdy do Factory wpadł niczym burza Tom. Wyglądał na przejętego i od samych drzwi szukał mnie wzrokiem. Coś się stało, na bank.
- Dobrze Stary, że Cię widzę. Przejeżdżałem właśnie koło Sandy's Market i zauważyłem jakieś zamieszanie. Okazało się, że Twoja żona miała wypadek. - powiedział na jednym tchu, a mi od tych wieści zakręciło się w głowie. Zrzuciłem rękawice i już chciałem wyjść, ale nie znałem nawet żadnych konkretów.
- Jaki wypadek? Co się stało? Jest ranna?
Pytania oszołomiły kumpla, ale po chwili zaczął odpowiadać.
- Nie, to tylko stłuczka. Nic poważnego, ale sam wiesz jak to kobiety na parkingu. - uśmiechnął się pod nosem, choć mi wcale nie było do śmiechu.
- Jak to kobiety? - dziwiłem się.
- No bo najwyraźniej Elizabeth cofając uderzyła w samochód Ashley, a może odwrotnie. Nie wiem, nie sprawdzałem, bo od razu przyjechałem po Ciebie. Nawet telefonu nie odbierasz. - zarzucił mi, zresztą nie pierwszy raz. Mój smartphone został ze wszystkimi rzeczami w szafce.
- Elizabeth i Ashley? To się nie może dobrze skończyć. - wystraszyłem się nie na żarty.
Tom pokiwał ze zrozumieniem głową i podał mi kluczyki do swojego wozu, za co byłem mu wdzięczny, bo nie musiałem tracić czasu i od razu pojechałem na miejsce zdarzenia.
Elizabeth
To miały być zwyczajne, nieduże zakupy. Dość szybko po przekroczeniu progu sklepu przekonałam się, że nie będzie to wcale takie łatwe, gdyż wieści o moim powrocie rozeszły się lotem błyskawicy. Ludzie spoglądali na mnie dziwnie, niektórzy zagadywali, witali się, inni tylko komentowali pod nosem i posyłali srogie spojrzenie. Mogłam się tego spodziewać.
Najbardziej jednak wkurzył mnie widok Ashley. Nigdy za sobą nie przepadałyśmy. Już w szkole miałyśmy na pieńku. Ona była lokalną gwiazdą, a ja przez wiele lat byłam "tą nową".
Nie to, żebyśmy się nienawidziły czy kłóciły. Po prostu wolałam jej unikać, co nie zawsze było możliwe, zwłaszcza, że lubiła się krecić wokół braci Nolan.Chodziły plotki, że kręci z Nashem, ona sama się tym przechwalała na prawo i lewo przy każdej nadarzającej się okazji. Możliwe, że tak było. Dla zasady jej nie lubiłam. Ale również dlatego, że była zołzą. I tyle.
Wpadłam na nią przy stoisku z warzywami. Patrzyła na mnie podejrzliwie, jakby badając teren. Nie zauważyłam na jej palcu już pierścionka zaręczynowego, którym tak się strasznie chwaliła na krótko przed moim wyjazdem stąd. Może Ben przejrzał na oczy, jeśli tak to tym lepiej dla niego. Nie obchodzi mnie to jednak.
Zrobiłam sprawny unik i skręciłam wózkiem w alejkę z pieczywem. Gdy obejrzałam sie przez ramię dostrzegłam na jej twarzy uśmiech zwycięstwa, ale nie przejęłam się tym w nawet najmniejszym stopniu.
Przy kasach również na nią trafiłam, lecz stała w innej kolejce, naprzeciw mnie. Czułam na sobie jej wzrok, ale nie chciałam dać po sobie poznać, że jestem tego świadoma. Lepiej się nie wychylać.Zapakowałam zakupy do bagażnika wypożyczonego samochodu, którym jeździłam i w myślach starałam się zapamiętać, że muszę zadzwonić do wypożyczalni, by przedłużyć umowę. Wycofywałam z miejsca parkingowego, gdy nagle poczułam ostre szarpnięcie i usłyszalam trzask. Niech to szlag! Jeszcze tego mi brakowało...
- Ja przepraszam, nie wiem jak to się mogło stać, ja naprawdę nie zauwa... Jasny gwint! To Ty! - urwałam na widok Ashley.
W przeciwieństwie do niej ja byłam szczerze zaskoczona. Ona patrzyła zawistnie i machała dookoła rękoma, ściągając na nas uwagę innych klientów sklepu i przechodniów.
CZYTASZ
Promise Me No Promises (cz.3.)
RomansaElizabeth Laprasse to kobieta silna, seksowna i pewna siebie. Kusi facetów długimi nogami, blond włosami, zmysłowymi kształtami, a do tego mocnym akcentem. Z pozoru prze do przodu, nie oglądając się za siebie. Ale nie zawsze tak było, kiedyś była zu...